Sixers – Spurs 113:111 (OT)
Kolejna noc, kolejne zwycięstwo! Nadganiają stracony w meczach z czołówką (wiem, graliśmy w osłabieniu!) bilans Panowie z Philadelphii. Dziś po dogrywce pokonaliśmy na wyjeździe San Antonio Spurs dzięki buzzer-beaterowi Bena Simmonsa!
Początek meczu nie zapowiadał tak emocjonującej końcówki. Sixers grali w pełnym składzie przeciwko SAS bez Murray’a, DeRozana, Poeltla, Lylesa i White’a. Gdyby ktoś przed meczem powiedział mi, że Spurs nie będą prowadzić w tym meczu nawet przez minutę (tak było, nie zmyślam) – nie zdziwiłbym się. Nie przeszkodziło to jednak podopiecznym Popa na wyrównanie w dwóch kluczowych momentach – przed końcem czwartej kwarty i przed końcem dogrywki.
Bez Poeltla i z energetycznym (chyba jedyna, ale jakże ważna zaleta Drew!) Eubanksem zaczynającym mecz na centrze szybko okazało się, że zarówno Embiid, jak i Howard, to po prostu zbyt dużo do zniesienia dla przeciwników. Mecz zaczął się w końcu od wyniku Embiid 13:8 SAS… WOW. Odpowiedzią na dominujących big manów Sixers okazał się jednak weteran Gorgui Dieng, który… No cholera nie wiem dlaczego gra w barwach Spurs tak mało!
Wtedy odpalił nam się nie kto inny, lecz Seth Curry, który zakończył mecz z perfekcyjnym 6/6 zza łuku. Szkoda że tej nocy to Green zdecydował się na 12 prób zza łuku (trafił 3), bo ewidentnie była to noc mikrusa Setha. Sixers bezpiecznie wieźli prowadzenie (+17 w połowie trzeciej kwarty), gdy SAS zdecydowali, że nie poddadzą się tak łatwo. Szast, prast, dwa trafienia Keldona Johnsona i zszokowani Sixers musieli wyjść na parkiet na dogrywkę.
W kluczowej akcji spotkania ciężar gdy wziął na siebie Joel Embiid, którego fadeaway nie znalazł jednak drogi do kosza… Tuż pod nim stał jednak czujny Ben Simmons, który błyskawicznie dobił rzut kolegi zapewniając Sixers zwycięstwo. Było to zagranie na granicy przewinienia, ponieważ piłka ułamek sekundy wcześniej była jeszcze nad kominem (Howard na pewno dotknąłby ją wcześniej, hehe), ale na szczęście powtórki potwierdziły legalne punkty. 113:111 i siadamy na fotelu lidera Konferencji Wschodniej!
Statystycznie najlepiej spisali się Embiid (34/12), Curry (22/5, 6 trójek i 2 przechwyty) i Howard (14/11 i 3 bloki), a bardzo ciche ofensywnie spotkanie rozegrali panowie Simmons (5/6/5 i 2 przechwyty) oraz Harris (6/5/5 i 2 bloki). Obaj jednak zagrali solidne spotkanie i kolejne zwycięstwo zapisane na koncie sprawia, że można im wybaczyć delikatną awersję do punktowania w tym spotkaniu. W barwach Spurs najlepsze linijki zanotowali Walker (23 punkty), Johnson (19/6/5 i 3 przechwyty), Gay (18/10) i Dieng (17/4/3 i 2 przechwyty).
Buzzer Beater hehe :)
Mega ważny win, Giannis wyciągnął wczoraj do nas rękę. Dziś b2b z osłabionym Chicago i obyśmy odskoczyli Nets. Jak ktoś pisał stawka jest ogromna bo jedynka będzie grała najpierw z Hornets/Pacers, a potem Knicks/Hawks. Lepszej drabinki nie można sobie chyba wymarzyć.
Mega ważne zwycięstwo, bo to był jeden z trudniejszych przeciwników w końcówce sezonu. Nets są z tyłu, mają trudniejszy kalendarz, jeszcze Bucks mają nadzieję na ich przeskoczenie, więc wydaje się, że 1 miejsce na wschodzie należy do 76ers. Pierwsza runda formalność, jeszcze przeciwnik będzie zmęczony po play-in, więc super, w drugiej już skupienie bo tam będzie Knicks / Heat/ Celtic, może Hawks. Każdy z tych zespołów będzie chciał zrobić niespodziankę, ale i tak uważam że droga do finału wschodu jest otwarta na oścież dla nas obecnie ;)
A za ten mecz jednak należy się bura. Przeciwnik osłabiony, prowadzenie przez cały mecz i przy odrobinie pecha mogło pójść w drugą stronę :/ takie mecze trzeba wygrywać bezstresowo…