Sixers upamiętniają Black History Month

Black History Month to corocznie obchodzone w USA święto trwające cały miesiąc luty, które ma na celu upamiętnienie ważnych momentów w drodze do wyeliminowania nierówności rasowej w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Z tej okazji osoby związane z 76ers opowiedziały światu o swoich afroamerykańskich bohaterach:

Ben Simmons: Adam Goodes to były futbolista australijski, który jest dla mnie inspiracją ze względu na to, jak dawał sobie radę na boisku mimo tego, że wielokrotnie cierpiał z powodu rasizmu, często był obrażany na tle rasowym, a nawet wielokrotnie został wybuczany podczas meczu. Radził sobie z tym poprzez mówienie o tym, że nie jest to w porządku i poprzez wpajanie dzieciakom, że takie zachowanie nie jest okej. Potrafił sobie poradzić z tymi sytuacjami w sposób, za który bardzo go szanuję. Jest jednym z najlepszych graczy w historii tego sportu. Grał na pozycji full-forward [pozycja w australijskiej odmianie futbolu przyp. red.], czyli na pozycji na której gracze zdobywają zazwyczaj najwięcej goli i punktów. Był bardzo uzdolniony.

Matisse Thybulle: Największym wzorem, zarówno teraz, jak i w okresie dorastania, jest dla mnie mój tata [Greg Thybulle przyp. red.]. Kiedy pierwszy raz zacząłem brać koszykówkę na poważnie mój tata nie rozumiał nawet zasad tej gry, bo nigdy w nią nie grał. A ja jako uparty dzieciak nie chciałem słuchać jego rad, bo przecież nigdy nie grał w kosza i nie rozumiał gry. Tata postanowił więc zostać sędzią koszykówki i nauczył się rozumieć zasady i grę, by móc mi pomagać. Szanowałem go za to wtedy i wciąż bardzo szanuję go za tę inicjatywę, oraz za to, jak pomagał mi się stawać lepszym bym w końcu mógł znaleźć się tu, gdzie jestem w tym momencie. Nigdy nie odwdzięczę mu się za to, co dla mnie zrobił. Dla mnie dawanie przykładu jest bardzo ważne, a on daje mi przykład przez całe życie. Jest promieniem słońca dnia każdej osoby z którą się styka i każdego dnia staram się być choć trochę bardziej jak on.

Tobias Harris: Mój dziadek, John Mulzac, był członkiem Tuskegee Airmen [pierwsza grupa czarnoskórych pilotów myśliwców powołana w 1941 roku m.in. na podstawie testów inteligencji przyp. red.]. To, co czyniło tę grupę wyjątkową i ważną, to to, że byli pierwszymi afroamerykańskimi pilotami, którzy złamali obowiązujące do tego czasu normy. Świadomość, że mój dziadek był członkiem tej wyjątkowej grupy to niesamowite uczucie. Wiem na pewno, że był bardzo dumny z tego, że był swego rodzaju trendsetterem tamtych czasów. Najważniejszym, co wynoszę z jego historii, jest nieustępliwość. W tamtych czasach, gdy z powodu nierówności afroamerykanie nie mieli takich samych szans co biali, był w stanie to osiągnąć. Był wyjątkową jednostką ze względu na to, jak się postrzegał i co chciał robić. Naprawdę chciał być osobą, która przewodzi swojej rodzinie i swoim potomkom. Nauczyłem się od niego wiele i do dziś staram się to ucieleśniać. W rodzinie nazywamy go Daddy John.

Josh Richardson: Osobą, która najbardziej inspirowała mnie w trakcie mojego życia, jest mój tata [Michael Richardson przyp. red.]. Zawsze potrafił sprowadzić mnie na ziemię. Kiedy byłem młodszy zabierał mnie ze sobą do pracy. Był strażakiem, ale miał też fuchę na boku w której odnawiał domy. Często nie chciałem z nim iść, bo i tak cały dzień pracował. Ale nauczyło mnie to bardzo dużo. Możliwość obserwowania tego, jak dużo pracował w trakcie swojego życia, była dla mnie bardzo inspirująca. Zawsze miał dwie prace, zawsze sprawiał, że unikaliśmy poważniejszych problemów rodzinnych. Nauczył mnie dużo o koszykówce i bardzo to doceniam. Nauczył mnie też bardzo wiele o życiu poza koszykówką i o tym, jak być dobrym człowiekiem, jak traktować innych. Jestem mu za to wdzięczny.

Julius Erving: Patrzę na Billa Russella jak na ważną osobę w moim życiu. Nie poznałem go aż nie skończyłem 19 lat, ale samo poznanie go nie było dla mnie punktem zwrotnym, choć było ważnym momentem, w którym zaoferował mi swoją przyjaźń. Znałem całą jego historię i po naszym pierwszym spotkaniu byłem zafascynowany, a później spotykaliśmy się setki razy, bo był dla mnie gościem, na którym można polegać. Gdy dzwoniłem do niego pytał tylko „Co jest, Doc?” i zaczynał się śmiać. Znajomość z nim okazała się w sumie punktem zwrotnym i pomogła mi w nabraniu pewności siebie i w wierze, że chcieć to móc. W czasach jego młodości toczyła się walka o równość czarnoskórych, a on chciał być dowódcą na tej wojnie. Mówi się, że jeśli ktoś jest pobłogosławiony takim talentem, musi stawać na czele innych jako lider i dawać przykład każdego dnia. Wiele grup było wtedy podzielonych, a on zadawał sobie trud, by to zmienić i myślę, że Black History Month powinien być czasem, w którym wspominamy takie osoby, dzięki którym USA jest krajem w którym nie ma segregacji rasowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *