Sixers – Warriors 108:98
Kolejne zwycięstwo zaliczamy na swoje konto. Sixers byli faworytami w tym starciu, szczególnie że Steph Curry dalej jest poza grą. Dziwny to był mecz, jednak od początku.
76ers wyszli piątka Simmons, Green, Korkmaz, Harris, Bradley. Od pierwszego gwizdka narzucili swój styl gry, czyli bardzo dobra obrona i agresywna jazda pod kosz. Szczególnie dobrze w mecz wszedł Simmons, który przy każdej możliwości wjeżdżał w pomalowane i hakami wykańczał akcję. Każdy w sumie robił swoją robotę i pierwsza kwarta powinna ustawić cały mecz, wynik 35-17. W drugiej kwarcie przewaga urosła do ponad 20 punktów, jednak Warriors zaczynali grać dużo lepiej. Z ławki wiatr robił Lee, swoje zdobywali Poole oraz Oubre Jr. Kwartę przegraliśmy czteroma punktami, jednak w dalszym ciągu przewaga była spora i bezpieczna.
Ciężko wytłumaczyć zdarzenia z trzeciej kwarty. O ile 21 zdobytych punktów nie jest czymś niespotykanym, o tyle stracone 40 nie powinny się zdarzyć. Gubiliśmy krycie, pozwalaliśmy na wjazdy pod obręcz, nie byliśmy w stanie wyhamować gospodarzy. Rolę w meczu się odwróciły i teraz to my musieliśmy gonić. 76ers tracili 5 oczek przed najważniejszą częścią gry.
Wiedziałem, że wymiana ciosów z nieobliczalnymi graczami Warriors może źle się skończyć. Wiedział to również coach Rivers i nasi gracze. Zdecydowana poprawa na własnej połowie, ciężko czasami uwierzyć jak kwarta po kwarcie mogą być odmienne. 40 punktów straconych w kwarcie trzeciej, chwila przerwy i potrafimy zatrzymać przeciwników na 13 oczkach. Naprawdę z każdym meczem co raz bardziej podoba mi się ta drużyna, każdy na parkiecie wnosi coś do gry. Swoje momenty mieli Korkmaz, Milton oraz Maxey, grę prowadzili Harris, Simmons oraz Bradley. Tego ostatniego trzeba wyróżnić, za każdym razem gdy dostaje szansę do gry, udowadnia że jest na właściwym miejscu. Z takim zapleczem na pozycji centra, Joel w spokoju może wracać do zdrowia. Kwartę wygrywamy 28 do 13, a cały mecz z bezpieczną przewagą.
MVP meczu Tony Bradley : 18 punktów oraz 11 zbiórek przy 8/8 z gry oraz 2/2 z osobistych.
Cieszy wygrana :) martwi strata 20 punktów przewagi..
Frustrujące już jest zdobywanie 20-punktowej przewagi w pierwszych kwartach i tracenie jej w kolejnych. Jakby mieli kody tylko na 1Q a potem grali już normalnie. Na szczęście umieją się podnieść i utrzymują pierwszą pozycję chociaż Nets nie chcą przegrywać, więc może nie ma co marudzić.