Sixers – Wizards 113:119

Szybka i radosna koszykówka Washington Wizards to zbyt wiele dla filadelfijczyków, którzy przerwali passę 4 kolejnych zwycięstw i przedłużyli serię porażek w stolicy USA do dziesięciu. Muszę tu dodać, że dla Wizards (obecnie 7-13), najgorzej broniącej drużyny w lidze, jest to pierwsze w tym sezonie zwycięstwo z zespołem legitymującym się dodatnim bilansem.

Sixers rozpoczęli mecz 8-1, podczas gdy Wizards pierwsze punkty rzucili dopiero po 4 minutach gry (z kontry po złym podaniu Horforda). Dobre początki spotkań to już chyba ich domena, prawda? Od tego czasu przyjezdni pewnie kontrolowali grę, ale w końcówce kwarty Wizards serią 7-0 podeszli ich na 3 punkty. Wtedy wrócił Embiid, dwie trójki z rzędu trafił Neto i seria 8-0 zapewniła Sixers znowu bezpieczną przewagę.

Druga kwarta to seria 10-0 w wykonaniu Wizards i podejście rywala na punkt. Ale wtedy Sixers zrobili to co w pierwszej kwarcie, czyli dzięki znakomitemu dzieleniu się piłką i rozciąganiu obrony błyskawicznie zdobywali łatwe kosze i szybko uciekli Czarodziejom. Gospodarze nie ustępowali, głównie za sprawą Bertansa, który wychodząc z ławki już pod koniec drugiej kwarty miał 20 punktów na koncie i 6/6 za trzy punkty! Sixers nie mieli na niego odpowiedzi i ostatecznie stracili prowadzenie. Końcówka kwarty zdecydowanie należała do Wizards, wynik do przerwy 65-55.

Trzecia kwarta stała pod znakiem dominacji Wizards, którzy wyszli nawet na 14-punktowe prowadzenie. Simmons jest sfrustrowany i niewidoczny, jego zespół nie radzi sobie ze zbyt szybko grającym rywalem, tylko agresywni Harris i Horford utrzymują go w grze. Strach co by było, gdyby Bertans tyle razy fatalnie nie przestrzelił, psując sobie skuteczność.

Ostatnia ćwiartka to wyrównana gra przy ciągłej przewadze Wizards. Po 5 minutach gry różnica pomiędzy zespołami zmalała do 5 punktów dzięki Embiidowi i Harrisowi i kolejnej serii gości, tym razem 10-0. Niestety w końcówce mimo wysiłków Harrisa (oraz przez błędy zmęczonego Embiida), rywale utrzymali dwucyfrową przewagę. Mądrze przedłużali grę, więc ostatnia minuta minuta to głównie faule i rzuty wolne Sixers, które na niewiele się zdały.

W statystykach najbardziej widoczni byli Tobias Harris (rekordowe w sezonie 33 punkty i 28 rzutów) oraz Joel Embiid (26 punktów i rekordowe w sezonie 21 zbiórek, niestety też aż 8 strat) i Ben Simmons (17 punktów, 10 asyst, 3 przechwyty). Wyróżnić też trzeba bardzo dobrze prezentujących się Raula Neto i debiutanta Matisse Thybulle’a. Następny mecz w sobotę z Cleveland Cavaliers.

6 myśli na temat “Sixers – Wizards 113:119

  • 6 grudnia 2019 o 02:55
    Permalink

    Straty po 3q z najgorzej broniąca drużyna, Phila 17 vs Wizards 9, co tu komentować. Nawet jeśli wygrają ten mecz to wniosek jest jeden! Patrząc jak wygrywają Lakers, Clippers, Bucks, Rockets …. różnicami po 30-50 pkt nasze męczenie w każdym meczy jest aż nadto zniechęcające ! Doogladam ten mecz ale to jak z głosowaniami Gowina, bez satysfakcji :(

    Odpowiedz
  • 6 grudnia 2019 o 08:55
    Permalink

    Meczu nie oglądałem na szczęście bo zaoszczędziłem czas i nerwy. Raz Sixers grają jak na contendera przystało a zaraz dostają baty od dużo słabszych zespołów. Nie wiem już o co chodzi, ale domyślam się, że powodem jest trener bo gramy cały czas tą samą koszykówkę, dużo strat, te same schematy, mało agresywności itd.

    Odpowiedz
  • 6 grudnia 2019 o 10:18
    Permalink

    2 kwarta dramat…jak można stracić tyle pkt, Hachimura pod koszem walczyl jak lew i robił robotę, przy rzutach nikt nawet nie wyciągał ręki do niego. Bertans walił trójki jak oszalały a oni na zasłonach nawet przekazać nie potrafią :(

    Odpowiedz
  • 7 grudnia 2019 o 17:05
    Permalink

    Bucks leją Clippers, Celtics leją Nuggets a my dostajemy od słabych Wizards….
    Na tą chwilę wyglądamy słabo i z taką grą możemy odpaść nawet w pierwszej rundzie jeśli trafimy na Toronto lub Miami.
    Toronto i Miami biją nas na głowę organizacją gry bo zawodników mają gorszych. Jeśli mamy grać na swoim poziomie to potrzebne są zmiany. Ale nie zmiany zawodników tylko trenera. Ile razy można robić rewolucję kadrową? Mam wrażenie że nawet mając w składzie Lebrona, Davisa i Leonarda z tym trenerem też byśmy grali piach.
    Ile razy w tym sezonie się męczymy ze słabeuszami podczas gdy Bucks czy Raptors leją rywali 30stoma punktami

    Odpowiedz

Skomentuj Monty Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *