Sixers – Wizards 113:107

Philadelphia 76ers otworzyła sezon 2020/21 wygraną nad Washington Wizards, którzy po raz dziewiąty z rzędu opuścili Wells Fargo Center pokonani. Nie otrzymaliśmy widowiska najwyższych lotów i na pierwszy rzut oka jest jasne, że przed Sixers jeszcze wiele pracy. Za to mogliśmy oglądać prawdziwy thriller w końcówce i tym bardziej doceniamy, że NBA wróciła na kolejne rozgrywki!

Oba zespoły weszły w mecz niepewnie i asekuracyjnie, jednak to rywale w pewnym momencie dzięki serii 10-0 wyszli na widoczne prowadzenie. Wyjść z tarapatów pomogły rezerwy, które zaprezentowały się lepiej niż wyjściowa piątka Sixers i dzięki trójkom Miltona i Korkmaza ta kwarta należała do nich (30-26). Dodam, że wyjątkowo szybko do gry został wprowadzony Tyrese Maxey, który wprawdzie zaczął od straty, ale w dalszych akcjach prezentował się bardzo dobrze.

Początek drugiej kwarty znowu należał do rezerw Sixers, Milton i Maxey zdeklasowali rywali i w pewnym momencie przewaga nad gośćmi sięgnęła 13 punktów (50-37). Ale to NBA i nie wiedzieć kiedy Wizards pozwolili sobie na serię 18-3. Starterzy gospodarzy zawodzili, a powrót do zawodników rezerwowych już nie zadziałał. Nie wyglądało to najlepiej… Po zmianie połów kibice Sixers oglądali jeszcze większe katusze. Podopieczni Doca Riversa przez blisko sześć minut trzeciej kwarty nie rzucili puntów z gry, pudłując wszystkie 10 rzutów. Niemoc przełamał dopiero Ben Simmons, ale i tak nie udało się uniknąć wrażenia, że może to wciąż zespół Bretta Browna wyszedł na pojedynek z Wizards.

Na szczęście wtedy zdarzyła się czwarta kwarta, w której Joel Embiid sam postanowił wygrać to spotkanie. Center Sixers bezlitośnie ogrywał Lopeza, następnie niemal tak samo łatwo bawił się z Bryantem. Embiid rzucił 13 z pierwszych 17 punktów swojego zespołu i od tego momentu zrobiło się naprawdę interesująco. Reszta kwarty to już pojedynek niemalże kosz za kosz, a ostateczny wynik rozstrzygnął się na 21.7 sekundy przed jej końcem. Wówczas Westbrook i Bryant nie zrozumieli się w obronie, pozostawiając pod koszem wolnego Simmonsa, a przy obwodzie nie pilnowanego Embiida! Podanie Curry’ego do pomalowanego, błyskawiczny wsad Simmonsa i prowadzenie 109-105, z którego Wizards już się nie podnieśli. W ostatniej ćwiartce Sixers rzucili 40 z 55 swoich punktów z drugiej połowy.

Nie widzę sensu oceniania całego zespołu po zaledwie jednym spotkaniu. Jak pisałem na początku – przed Riversem jeszcze wiele pracy, a na zgranie trzeba również poczekać. Indywidualnie cieszy postawa Joela Embiida (29 punktów, 14 zbiórek), który nie tylko jest w formie fizycznej, ale również nie brakuje mu energii i chęci do gry jeden na jednego. Pochwalić trzeba także Shake Miltona (19 punktów, 3 asysty, 3 przechwyty), który z taką grą momentalnie staje się jednym z faworytów do nagrody Rezerwowego Roku. I na koniec oklaski dla Tyrese Maxey’a (6 punktów i 2 asysty w 10 minut – a wydawało się wiele więcej!), który nie tylko jest już gotowy do gry na poziomie NBA, ale także gra dużo pewniej niż debiutant, nie boi się podejmować szybkich decyzji strzeleckich, świetnie widzi parkiet i potrafi punktować na wiele sposobów. Sixers podjęli świetną decyzję w drafcie!

Z kolei nowe nabytki nie zachwyciły (z wyjątkiem bardzo aktywnego Dwighta Howarda – 4 punkty i 10 zbiórek w 13 minut). Najgorszy występ zaliczył z pewnością Tobias Harris (10 punktów – 3/13 z gry), który o tym meczu pewnie chce już zapomnieć. A kolejny dopiero po Świętach – w sobotę Sixers jadą do Nowego Jorku.

12 myśli na temat “Sixers – Wizards 113:107

  • 24 grudnia 2020 o 02:12
    Permalink

    Na 5 minut przed końcem drugiej kwarty mieliśmy 13 punktów przewagi a schodzimy na przerwę z jednopunktową stratą. Ej szkoda gadać. Na szybko, Maxey to niezły kot. Wjazdy w pomalowane wychodzą mu bardzo naturalnie. Thybulle nie gra nie wiedząc czemu a przydałby się na Beala który robi swoje. Pochwalić można jeszcze Jojo i Shake’a

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 02:57
    Permalink

    3 kwarta to tragedia jakaś.. harris, curry, Green to na ten mecz chyba nie dojechali póki co..
    Mam nadzieje, ze oni się obudza w tej ostatniej kwarcie bo inaczej słabo to widzę..

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 03:01
    Permalink

    Przez 6 minut trzeciej kwarty zdobyliśmy równe 0 punktów. Wizards nie grają jakoś specjalnie wybitnie. Nie bronimy dobrze a atak to podobna sieczka jak za Browna. Jeśli wygramy ten mecz to będzie cud

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 03:12
    Permalink

    Beal i westbrook nas niszczą a thybulle i ferguson nawet nie wąchają parkietu… bez pomysłu w ataku kompletnie, ale tutaj no nie było się co spodziewać fajerwerków w pierwszym meczu. Niestety nie jestem fanem Riversa i jego rotacja w tym meczu tylko mi to potwierdza. Jo ogień, tak właśnie ma grać. Na plus Shake i Korkmaz

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 03:22
    Permalink

    Harris to nas chyba sabotuje. 2 przestrzelone trójki z czystych pozycji i layup spod kosza w tak ważnym momencie

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 03:40
    Permalink

    pozostaje się cieszyć z wygranej, wyszarpniętej w Q4 dzięki Jojo. Q3 to była tragedia. Styl jeszcze pozostawia wiele do życzenia i miejmy nadzieję że w trakcie sezonu sporo się zmieni.

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 03:44
    Permalink

    ufff… Dobrze ze Crazy Frog (Westbrook) tez dobrze ceglil bo była by pierwsza porażka.. dobrze ze 4 kwartę ścisnęli dupy

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 11:11
    Permalink

    Pierwszy garnitur wyglądał jakby obżarł się pierogami mimo karteczki „zostaw, to na święta”. Zero polotu, ociężałość i brak pomysłu na atak. Za to gra drugiego garnituru była powiewem świeżości. Piłka fruwała aż miło. Maxey to będzie kozak. Jak to słusznie zauważyli komentatorzy: „Wygląda jakby grał 5 sezon, a nie był rookie”. Ale to tylko pierwszy mecz, więc nie ma co płakać. Przynajmniej uniknęliśmy klapsa w pierwszym meczu, o czym nie mogą powiedzieć Bucks, czy Denver.

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 11:58
    Permalink

    Z takim graniem max 2 runda. Tobi, Seth i Green wiadomo, że będą grać lepiej, najbardziej martwi mnie Simmons, odniosłem wrażenie, że chłop rzuca jeszcze gorzej niż w zeszłym sezonie. Z nim w składzie wątpię, że kiedykolwiek coś wygrają, jakby puścili go i picki za hardena, to z miejsca będą contenderzy. Maxey trochę dziki, ale nie boi się, szkoda że thybulle i ferguson nie wyszli, mogli spokojnie wejść za Greena bo i tak nie siedziało. Jojo przekot, ale to było wiadome. Mam nadzieję jednak ze doc to ułoży, bo w ataku trochę padaka i missowanie open rzutów, w obronie na obwodzie też nie za ciekawie.

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 13:42
    Permalink

    Mecz szczęśliwie wygrany dzięki grze JoJo i Miltona. Gra zespołu pozostawia jednak wiele do życzenia. Mogliśmy oglądać grę, która jest nam doskonale znana, trochę bałaganu, strat i bardzo szybka utrata sporego prowadzenia. Z pozoru zmieniło się niewiele, jednak nie wyciągam daleko idących wniosków po pierwszym meczu. Muszą się dotrzeć pod okiem nowego trenera tym bardziej że na przygotowywania nie było zbyt wiele czasu. Tak jak pisali już koledzy na plus gra Maxeya, który zaprezentował się bardzo dobrze. Howard tez nienajgorzej na tablicach i w obronie. Green, Curry muszą się jeszcze dotrzeć, chociaż ten drugi zagrał zdecydowanie lepiej. Harris, który powinien być największym beneficjentem zakontraktowania Riversa na mecz ” nie dojechał” zupełnie. Kolejny mecz z Toronto, łatwo nie będzie.

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2020 o 14:55
    Permalink

    Przepraszam kolejny mecz z Knicks, a w tym wypadku możliwy scenariusz jest tylko jeden

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *