Sixers – Pacers 85:112

Sixers przystępowali do meczu z Pacers z myślą o pierwszym zwycięstwie w sezonie, tym bardziej ze względu na fakt, że kolejny mecz na własnej hali czeka ich dopiero 1 grudnia. Pierwsza kwarta była jednak bliźniaczo podobna do tej sprzed 2 dni, z meczu przeciwko Mavericks – dużo strat (6 po pierwszych 6 minutach gry), niedoloty, kiepska organizacja gry, co oczywiście nie dawało wiele optymizmu. Z pozytywów natomiast – niezły początek McConnell’a (3 punkty, 2 zbiórki przez pierwsze dwie minuty, ale też 2 straty), 5 punktów Stauskasa (0 w dwóch ostatnich meczach), lepsza gra Covingtona, który powoli zaczyna wracać do formy sprzed kontuzji. Pacers wygrywają pierwszą kwartę 23-18, głównie dzięki C.J. Miles’owi (10 punktów).

Pierwsze dwie minuty drugiej kwarty powodowały szeroki uśmiech na twarzy fanów Sixers. Głównym odpowiedzialnym za to był Jahlil Okafor i jego dwa cudne zagrania pod koszem, przy których Jordan Hill nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Sixers zbliżyli się na punkt do Pacers. Problem ze stratami jednak nie przemijał, gospodarze mieli ich już 16 po 21 minutach gry (15 – średnia dla drużyny NBA w ciągu 48 minut) McConnell nie tylko nie miał pomysłu na kreowanie partnerów, ale też ciągle piłkę tracił, trener Brown dawał więc pograć więcej Pressey’owi. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy oglądaliśmy przedziwną sytuację – po przerwie i wznowieniu gry na parkiecie przebywało 6 zawodników Sixers za co ukarany faulem technicznym został Brett Brown. Wynik po pierwszej połowie 52-38 dla Pacers nie napawał wielką nadzieją na pierwsze zwycięstwo Szóstek w sezonie, jednak najbardziej martwiła liczba strat – 18 (17 w pierwszej połowie meczu z Mavericks). Połowę z punktów Pacers miała dwójka graczy – Paul George i C.J. Miles.

Już po 51 sekundach drugiej połowy trener Brown wezwał swoich podopiecznych na dywanik (strata i oddana bez walki prosta zbiórka). Sixers, bardzo delikatnie mówiąc, nie grali dziś dobrze, nawet jakimikolwiek zrywami, a taką grę naprawdę ciężko się dziś oglądało. Szkoda tu nawet coś opisywać, niech jedynym komentarzem będzie 27 strat po trzeciej kwarcie i wynik: 84-62.

W czwartej kwarcie widowisko nadal trzymało taki poziom, że realizator transmisji zaczął nas raczyć statystykami. I tak dowiedzieliśmy się chociażby tego, że Sixers stali się pierwszą drużyną w NBA od czasów Vancouver Grizzlies (marzec 2000), która „zdobyła” co najmniej 27 strat w dwóch meczach z rzędu. W międzyczasie licznik, w którym Filadelfia biła dziś rekordy sięgnął już trzydziestki, jednak nie on jeden – strata do Pacers również przekroczyła już 30 punktów. Cisza na hali w czwartej kwarcie była przejmująca. Po takim meczu jak dziś, tylko jedna myśl przychodzi do głowy: Chłopaki, błagam, nigdy więcej takich spotkań.

10 myśli na temat “Sixers – Pacers 85:112

  • 19 listopada 2015 o 06:11
    Permalink

    Teraz już bardziej prywatnie niż w opisie, naprawdę to co wyżej to najbardziej delikatne słowa jakie mi przychodziły do głowy ;) Mecz był po prostu tragiczny. Miejmy nadzieję że zagrają jakoś lepiej na wyjeździe bo jak nie to znów Phila będzie posmiewiskiem ligi… A tak już miało nie być :(

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2015 o 06:46
    Permalink

    Ciekaw jestem czy w obliczu zwolnienia przez Rockets McHale’a, Brett Brown utrzyma posadę do końca sezonu, czy Hinkie wyciągnie z Rakiet, byłego już trenera tego zespołu

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2015 o 10:10
    Permalink

    Pierwszy mecz w sezonie, ktorego nie obejrzalem do konca, bo sie po prostu nie dalo. Gwalt na oczach, kaleczenie koszykowki.

    Mam coraz bardziej mieszane uczucia nt. przyszlosci Browna w Sixers, natomiast zmiana trenera w tej chwili moim zdaniem mija sie z celem. Brown jest teraz najlepsza opcja na rozwoj zawodnikow i atmosfere w klubie, jak przyjdzie pora na wygrywanie i lepsza opcja bedzie wtedy ktos inny, to prosze bardzo.

    Zagranie Okafora po przerwie rzeczywiscie kapitalne, mam nadzieje, ze pojawi sie na YouTube! to tu wrzuce.
    EDIT: https://youtu.be/qOyQsjyfx9M :-)

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2015 o 10:26
    Permalink

    Mnie najbardziej bolało to, że zabrakło tego za co ta młoda drużyna była najbardziej chwalona. Nie widziałem nawet krzty zaangażowania, chłopaki wyglądali na boisku jakby byli na nim za karę i jakby Indiana chciałaby się bardziej pobawić to mógłby być dużo większy blowout. Zagrania Okafora były jak kwiatek, który jakimś cudem wyrósł na kupie śmieci. Spoko, że McConnell pokazał parę akcji w których coś rzucił, co do rozgrywania… Jego partnerzy pokazywali się na pozycjach jakby tej piłki nie chcieli. Ten mecz to dno i metr mułu, nigdy więcej takiego ” widowiska”. Póki co to sezon wyciągania pozytywów z meczu, tutaj ciężko ich szukać.

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2015 o 10:27
    Permalink

    Zamiast coraz lepiej to coraz gorzej to wyglada juz się nie mogę patrzeć na te straty. Swoją drogą przydałby sie nam taki George oddałbym za niego nasze wybory w drafcie ale Pacers na to nie pójdą. Co do Waitersa to dzis w nocy po raz kolejny zdarzyło mu sie nie trafić sam na sam z koszem…

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2015 o 11:49
    Permalink

    Jak dalej będzie taki przekaz z Philly w stronę ligi, że mają wyyebane, to w końcu jakieś inne miasto przejmie zespół i tyle. Byłem zwolennikiem procesu i pomysłów Hinkiego, ale kiedyś trzeba powiedzieć dość i zacząć grać na poważnie. Jechanie kolejny sezon na graczach z drugiej rundy albo niewydraftowanych jasno pokazuje jaki jest cel: kolejne picki…

    Patrzcie na taką Sotę. Wiadomo, mieli tonę więcej farta od Philly bo przytulili Wigginsa za Love’a, którego i tak by stracili + zaraz trafił im się Towns. Ale poza tym jak to jest obudowane: Andre Miller, Kevin Garnett, Tai Prince, Kevin Martin. Jest się od kogo uczyć, jest jakaś kultura gry. Tymaczem w Filadelfiii polowanie na „gwiazdy”. Nie chcemy rozgrywającego, jak to nie będzie TOP5 ligi. Tak to lepiej grać szrotem. Przepłacać skrzydłowych? Po cholerę, przecież jest JaKarr czy Hollis. Ta przebudowa ma coraz mniej sensu.

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2015 o 12:34
    Permalink

    Dla mnie ten sezon jest powiedzeniem Hinkiemu przysłowiowego „sprawdzam”. Pozbyliśmy sie naszych średniaków, aby wyrwać sixers z tej pętli 8 miejsca na wschodzie, aby zdobyć wysokie numery w mocnych draftach rok po roku. Mielismy w cholere wyborow, mamy w cholere gotówki, graliśmy totalne doły przez 3 sezony, w tym sezonie według zapowiedzi coś miało się zacząć. Tak naprawdę ze wszystkich tych wyborów mam w zasadzie Noela i Okafora. Zgadzam sie to są fundamenty solidne na budowanie mocnego zespolu, ale co robi Hinkie?? Poluje dalej, jedne wybory zamienia na drugie, pozbywa sie zawodnikow, którzy sie sprawdzili, a pozbywa tych którzy w tej lidze grac nie powinni. Wydaje mi sie, ze po tym calym zamieszaniu, testowaniu, byciem posmiwiskiem w lidze nalezy sie wreszcie cos kibicom i nie mowie tu o seryjnym wygruwaniu, ale o polepszeniu gry, o wygraniu kilku spotkań, o rozpoczęciu rywalizacji z innymi drużynami, a nie pełnienia roli sparingpartnera. To naprawdę nie jest powazne traktowanie drużyny i kibicow. Od kogo ten mlody zespól ma sie uczyc??? Luc odszedl, nikogo w zasadzie doświadczonego w zespole nie ma, a Brown sam ma Male dosw. jako Head Coach. Co będzie jak w tym roku nie powiedzie sie w loterii i znowu wylądujemy na 3 miejscu, a najlepsze kaski ktoś nam sprzątnie sprzed nosa?? O jakim rozwoju mowimy, gdzie w druzynie nie ma nikogo kto pokaże jak wygrywać mecze??? Byly mecze w tym sezonie gdzie pod koniec meczy mielismy prowadzenie, ale nagle je tracilismy?? Dlaczego?? Bo nie bylo nikogo kto potrafilby zachować zimna krew w końcówkach na poziomie NBA. Dla mnie to trzymanie zawodnikow , których szczytem możliwości na dzien dzisiejszy jest d- league zakrawa o sabotaż. Interesuje sie liga od dlugich lat i takiego procederu nie widzialem. Minnesota swoich mlodych otacza weteranami i mimo, ze jeszcze nie wygrywają regularnie to jednak widać postep. SAS miało pierwszy wybór 18 lat temu, był nim Tim Duncan wtedy zaczela sie potega zespolu. Trwa do dzis. Niemal co roku wymieniani są jako kandydaci do tytułu. Ja wiem, ze to Tim Duncan, ale badzmy, szczerzy mimo caly czas dobrej gry najlepsze lata ma za sobą, a SAS w tym czasie najwyższy numer w drafcie mieli chyba 15?? Wybrali wtedy Kwai. Reszta to dobry scouting ( Parker, Ginonili), mądre kontrakty i transfery, a nie tankowanie z uporem maniaka rok po roku z nadzieja na 1pick, nie obstawianie swoich liderów slabiakami z d- league. Powiedzmy sobie szczerze, sixers w tym wydaniu nie są niczym innym jak CAMPEM dla zawodników szukających angażu w NBA. Co lepszy podpisze kontrakt i zasili zespól nie koniecznie sixers bo przecież my musimy zrobić miejsce dla kolejnych wytrawnych d-leaugowcow. Przykro to mówić, ale na chwile obecna jesteśmy ligowymi frajerami. Tu nie jest potrzebny geniusz, a profesjonalizm i mądre decyzje. Nie mowie, ze nie jest to droga, która kiedyś w końcu zaprowadzi nas do walki o wysokie cele, ale czy jest warta tej żenady, której świadkami jesteśmy obecnie??? Czy nie ma innych mniej „drastycznych” metod osiągania sukcesow?? Mówcie co chęcią, ale Hibkue idzie na łatwiznę?? Po co sie wysilać, jak mozna zatrudnić średniaków i przegrywać, aż wyłapie sie diamencik na miarę w kolejnego Iversona?? Ja tu nie widzę geniuszu, ani BUDOWY zespolu, a walke picki ” do skutku”.

    Odpowiedz
    • 19 listopada 2015 o 12:59
      Permalink

      SAS nawet nie mieli tego 15 numeru z tego co pamiętam, tylko oddali w zamian George’a Hilla do Indiany :) Tak jak piszesz raz na 18 lat wysoki numer w drafcie, co jakiś czas trafiony transfer czy udane polowanie na FA i są kontenderami. Hinkie po zrobieniu miliarda wymian ciągle jest w tym samym miejscu.

      Odpowiedz
  • 20 listopada 2015 o 13:17
    Permalink

    Dlatego – nie wiem czy macie subskrypcje na 6graczu, pod jednym z zamieszcoznych tam artykułów napisałem, że Hinkie dla mnie ma termin ważności na lato 2016 i tu musi zakończyć tankowanie i zacząć budowanie druzyny wygrywającej. Jeżeli nie, to ja już nie będę miał ochoty patrzeć na to co dzieje się w Philly. Minnesota czy Utah dają przykład jak ładnie można przejść przez proces przebudowy. Hinkie może się ratować tylko latem 2016, potem całe zaufanie do #TrustTheProcess się kończy

    Odpowiedz
  • 20 listopada 2015 o 14:58
    Permalink

    Moje niestety kończy sie w tym sezonie. Mial wystarczajaco dużo czasu, żeby zbudować cos co moze rokowac. Chce byc dobrze zrozumiany nie pisze tu o walce o PO w tym sezonie, ale o rywalizacji, odniesieniu ok 30 zwycięstw w sezonie, poprawianiu gry. Od kilku lat bolączką sixers są straty, czy cos poprawili sie w tej materii?? Wiadomo, ze nasi centrzy potrzebuja dobrego PG, czy cos zrobiono w tej materii?? Moznaby wymieniac, a jedyny pozytyw to Okafor i Noel, ale im niestety tez nie stwaza sie warunkow do rozwoju. Zawodnicy oprócz rozwoju swoich fizycznych umiejętności potrzebuja rozwoju w sobie mentalności zwycięzcy!! Jakie warunki do tego maja w Philly?? Niestety sprawy nie idą w dobrym kierunku. Sezon jest do uratowania, ale potrzebne są zmiany.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *