Biografia Allena Iversona

ALLEN IVERSON W PHILADELPHII 76ERS

Debiutancki sezon 1996-97. Podobno na kilka godzin przed debiutem Allena Iversona w NBA, do Pata Croce’a podbiegła Ann Iverson ubrana w koszulkę „Iverson’s Mom” pochwalić się nowym jaguarem, który dostała od syna. Jednocześnie poprosiła prezesa Sixers: Czy byłbyś w stanie dać mojemu dziecku kilka rad jeśli chodzi o wypłaty. Bo podejrzewam, że moje maleństwo nie ma nic w lodówce. Pat natychmiast odpowiedział, wskazując na samochód: Nic dziwnego! Oto na co poszły pieniądze. Oboje się roześmiali, Croce obiecał opiekę nad Allenem, a Ann się z nim zaprzyjaźniła.

Iverson-w-pierwszym-sezonieNa pierwszy mecz Allena Iversona przybyło ponad 20 tysięcy fanów filadelfijskiego zespołu, oprócz jego mamy i przyjaciół, nie zabrakło również trenera Johna Thompsona. Sixers byli wówczas trakcie przebudowy; po kilku wysokich wyborach w drafcie wciąż szukali nowego kierunku, a wyjściem z marazmu miał być właśnie AI. Było to nie lada wyzwanie dla zatrudnionego właśnie trenera Johnny’ego Davisa, który oprócz wschodzącej gwiazdy NBA musiał pokierować takimi zawodnikami jak drugoroczniak Jerry Stackhouse, utalentowany, ale niepokorny Derrick Coleman, czy całkiem solidny Clarence Weatherspoon. Jak połączyć talenty tych graczy?

W pierwszych minutach swojego debiutu problemu tego nie miał Iverson, nie tylko wywołując zachwyty publiczności zdobywaniem punktów na różne sposoby, ale też fantazyjnymi podaniami do wbiegającego Stackhouse’a czy nad kosz do Colemana. W całym spotkaniu trafił aż 12 z 19 rzutów, co pozwoliło mu uzbierać 30 punktów i 6 asyst. Niestety w końcówce uwidocznił się brak doświadczenia. Na 3 minuty przed końcem Sixers prowadzili 98-96, ale wtedy AI popełnił niepotrzebny faul, a krzycząc do sędziego Co ja zrobiłem? Co zrobiłem? zarobił dodatkowo przewinienie techniczne. Rywale wykorzystali wszystkie rzuty wolne, a Sixers już ich nie dogonili. Na dodatek niemalże powtórzyła się historia z ostatniego roku w Georgetown, znowu w ważnym dla Iversona meczu kluczową w końcówce „trójkę” trafił Ray Allen, przyczyniając się do zwycięstwa własnego klubu. Iverson jednak nie wydawał się zbytnio załamany, optymistycznie oświadczając w szatni dziennikarzom: Nie ma tu strefy, nie ma brudnej obrony. W NBA jesteś tylko ty i twój obrońca. Czuję, że mogę rzucać punkty przeciwko każdemu.

Nie szanuję nikogo. W drugim meczu sezonu Sixers zmierzyli się z Bulls, celebrującymi właśnie wywalczenie kolejnego pierścienia mistrzowskiego. I to po sezonie, w którym osiągnęli wtedy pierwszy, a dzisiaj drugi najlepszy bilans w historii, 72-10. Iverson słyszał wprawdzie, że Scottie Pippen i Dennis Rodman ze sobą nie rozmawiają, słyszał, jak nieprzyjemny potrafi być do swoich kolegów z zespołu Michael Jordan. Ale to się nie liczyło, najważniejsze, że tak szybko nadarzyła się okazja, by zagrać ze swoim idolem, czyli właśnie MJ. Mecz nie był zacięty, Jordan rzucił tylko 27 punktów, ale to wystarczyło na łatwą wygraną Bulls 115-86. Natomiast podekscytowany i zdenerwowany z początku Iverson zaliczył zaledwie 15 punktów (4/13 z gry) i miał 5 strat (wszystkie w pierwszej połowie).

Nie lubię wielu młodych graczy, ale jego nie lubię najbardziej – powiedział po spotkaniu Dennis Rodman o Iversonie, dodając: Trzeba mieć respekt dla gry i zawodników, przeciwko którym się gra. On nie szanuje ludzi. Myśli, że jest Bogiem. On myśli, że boisko to ulica, jego ulica, więc może robić co tylko mu się podoba i mówić, co tylko zechce. Ron Harper powiedział: On musi nauczyć się być cicho, ale przyznał również: Myślałem, że umiem grać w obronie. Teraz już sam nie wiem. Rodman i Pippen oskarżyli Iversona o wykonywanie zbyt wielu rzutów należących do jego zespołu. AI nie pozostał dłużny: Nie obchodzi mnie, co mówi Scottie Pippen. Scottie Pippen nie wie, co się działo z moją rodziną, więc nie wie nic o mnie. Rodman, nawet nie zwracam na niego uwagi. Jego cała gra polega na jak największym staraniu się, by cię wkurzyć. Jak całość skomentował Michael Jordan? Jak już wspomniałem Iversonowi, powinien nas szanować. Nawet jeśli nie szanujesz nikogo innego w lidze, to powinieneś szanować nas. A on powiedział, że nie szanuje nikogo.

Prasa wywęszyła temat, obracając się przeciwko rozgrywającemu Sixers. Otoczony negatywną aurą, budził on w lidze i wokół niej coraz bardziej negatywne odczucia. Iverson tłumaczył, że chodziło mu tylko o to, że nie czuje strachu przed innymi graczami na boisku i podczas gry daje z siebie wszystko, nie zważając na to, przeciw komu gra. To nie pasowało do obranej już narracji, wedle której zawodnik miał zostać kolejnym bad boy’em w NBA.

Mocno na Iversona uwziął się także były zawodnik Philadelphii 76ers, Charles Barkley, oczerniając debiutanta przy każdej okazji. Ach te dzisiejsze dzieciaki – mówił podkreślając, że jako weteran ma obowiązki „opiekować się” tego typu zawodnikami. Iverson musi zrozumieć, że Michael Jordan i ja założyliśmy swoje tenisówki, zanim on to zrobił. On nie jest największy, jest ostatni. Allen Iverson nic nie wie. Taki Grant Hill wysłuchał nas i przyjął do wiadomości krytykę. Aż Iverson nie wytrzymał mówiąc bez ogródek: Nie szanuje tego grubasa – Barkleya, dodając, że on jest nikim, nie zdobył nawet mistrzostwa i nie ma prawa nikogo obrażać. Szybko przeprosił za te słowa, ale uraz pozostał.

W obronie swojego klienta stanął David Falk: Michael jest dla Allena idolem i właśnie z tego powodu Allen nie chce, żeby szacunek w jego kierunku miał miejsce także na boisku, gdzie razem współzawodniczą, bo wtedy on nie potrafiłby tego robić. Niestety wyrok został już wydany. Dla rzeszy kibiców Iverson stał się symbolem zepsucia, typem egoistycznego sportowca zapatrzonego w siebie i nie potrafiącego docenić dobra, jakie go spotkało, co miały podkreślać jego własne słowa: Myślę, że młodzi zawodnicy też chcą pokazać, że należą do tego koszykarskiego świata. My też chcemy mieć swoją markę. Iverson w dalszej części kariery wspominał: To media wyrobiły mi taką opinię (…) nie szanuję nikogo na boisku (…) poza nim tacy ludzie jak Michael czy Magic są dla mnie wzorami.

Fani gwiazdy Sixers przypominali, że Julius Erving też przybył do ligi z własnym stylem, afro na głowie i złotymi łańcuchami na szyi i też nie szczędzono mu słów krytyki. Sam trener Red Auerbach z tego powodu powiedział: Julius Erving to miły chłopiec, ale nie zostanie wielkim koszykarzem. Również Michaelowi Jordanowi zarzucano podczas pierwszych kilku sezonów, gdy Bulls byli równie słabi jak wtedy Sixers, że za bardzo skupia się na statystykach i nie potrafi uczynić własnych kolegów lepszymi graczami. Porównywano pod tym względem Jordana do Larry’ego Birda czy Magica Johnsona, którzy mieli odmienne pierwsze sezony w lidze. Sam Smith w książce „The Jordan Rules” opisywał, jak ten opuszczał treningi lub nie zjawiał się na zebraniach zespołu, by grać w golfa. Okazało się więc, że łączyło tą dwójkę więcej, niż można byłoby się spodziewać.

Tymczasem wbrew nagonce, już podczas pierwszego miesiąca Allen udowodnił, że wybranie go w drafcie z najwyższym numerem wcale nie było błędem. Dzięki znakomitym średnim 21.8 ppg, 6.4 apg i 2.67 spg został Debiutantem Listopada. Dodać trzeba też, że ze średnią 5.3 strat przewodził pod tym względem NBA. Chociaż jak obliczono, blisko połowa z nich wynikała z odgwizdywanych mu kroków podczas szybszych akcji. Zdarzało się, że sędziowie podczas jednego meczu 2-3 razy nie nadążali za ruchami Allena i popełniali ten błąd, zanim Iverson ich przekonał do swojego stylu gry i wstrzemięźliwości z gwizdkach.

Weekend Gwiazd. W lutym jak zwykle nadszedł czas Weekendu Gwiazd, na którym nie mogło zabraknąć Allena Iversona w składzie Drużyny Debiutantów. Jubileuszowy, 50-ty All Star Weekend w Cleveland miał przejść do historii jako ten, podczas którego na jednym parkiecie spotkało się 50 najlepszych zawodników w historii NBA, z Wiltem Chamberlainem oraz Billem Russellem, Michaelem Jordanem, Oscarem Robertsonem, Kareem Abdul-Jabarrem, Larrym Birdem, Magickiem Johnsonem i Jerrym Westem na czele. Okazało się jednak, że zainteresowanie mediów skierowane było na kogoś innego. Sensację wzbudził bowiem Iverson, który z tej okazji postanowił pokazać się w nowej fryzurze, tzw. cornrows. Chociaż z powodu krótkich włosów nie było to nic spektakularnego, wystarczyło, by krytykować go za wprowadzanie nowych trendów w modzie wśród sportowców, rodem z raperskiego (pół)światka. Krytykowali go nie tylko dziennikarze, ale też legendy NBA takie jak Jerry Lucas i Elvin Hyes stwierdzający, że NBA nie idzie już w dobrym kierunku.

Allen Iverson podczas Meczu Debiutantów zdobył – mimo niezadowolenia sporej części widowni, która kibicowała Kobe Bryantowi – tytuł MVP. Zaliczył 19 punktów i miał 9 asyst w 26 minut gry, podczas gdy Bryant uzbierał 35 punktów, ale to nie jego drużyna wygrała. Iverson, odbierając nagrodę MVP od legendarnego Reda Auerbacha, powiedział: To przyjemność poznać szkoleniowca Trenera Thompsona. Niestety w hali pełnej gwizdów i buczenia słowa te przeszły bez echa. Może ludzie czuli, że to jednak Kobe powinien dostać MVP. Jeszcze nigdy ludzie nie buczeli przeciwko mnie, za grę w której dałem z siebie wszystko – powiedział Iverson tego samego wieczoru. Na domiar złego pech go nie opuścił. Nagroda, która miała być prezentem dla mamy, nie przetrwała długo. Upuścił ją niejaki Bill Bonsiewicz, odpowiedzialny w Sixers za public relations. Bill, moja mama cię zabije! – śmiał się AI.

Rekordy pod koniec sezonu. Przyszedł kwiecień i Iverson pobił 37-letni rekord należący do Wilta Chamberlaina: w pięciu kolejnych grach rzucił 40 punktów lub więcej. W jednym z nich, przeciwko Cleavland Cavaliers (przegrana 118-125), zdobył ich aż 50, ustanawiając w ten sposób rekord kariery. Stał się drugim najmłodszym zawodnikiem NBA, który przekroczył granicę 50 punktów (miał wtedy 21 lat i 310 dni, natomiast pierwszy był o 39 dni młodszy Ricky Davis, który zdobył w grudniu 1956 roku 57 oczek). Takiej serii do tej pory nie miał żaden inny rookie w historii NBA! Nawet Michael Jordan w żadnym ze swoich pierwszych trzech sezonów, kiedy jego zespół też przegrywał. Świetny mecz AI rozegrał 18 kwietnia, kiedy przeciwko Celtics (przegrana 113-119) zdobył 32 punkty i rekordowe 15 asyst. Dzięki takiej grze został Debiutantem Kwietnia. W ostatnich ośmiu spotkaniach rzucał średnio aż 39 punktów. Stał się najważniejszym graczem Sixers, na dobre usuwając w cień Jerry’ego Stackhouse’a.

AI vs. MJSam na sam z Jordanem. Jeden z rekordowych pojedynków Iverson zanotował z Bulls, grając z nimi pierwszy raz od pamiętnego spotkania na początku rozgrywek. Rzucił 44 punkty, z czego dwa liczyły się najbardziej. W pewnym momencie piłkę posiadał Weatherspoon, ale kryty przez Jordana oddał ją do Iversona. W tym momencie Phil Jackson, trener Chicago, krzyknął do niego: Michael, weź go pokryj. To się stało bardzo szybko. Publiczność, doskonale wiedząca, co się dzieje, wstała na równe nogi i zaczęła głośno klaskać oraz skandować imię Iversona. Kilka zwodów, wydaje się, że AI chce zrobić crossover, ale tylko markuje ten ruch zmuszając Jordana do kroku, sprawdzając jego szybkość. Jak sam później tłumaczył, tym samym zmusił go do błędu. MJ stracił ułamek sekundy na powrót do swojej pozycji obronnej i odpowiednich ustawień nóg. Myślał, że się uda, ale nie zdążył. Po tym zwodzie AI już zaczął wykonywać drugi crossover. Wyminął Jordana zostawiając go z boku i trafił z czystej pozycji z wyskoku niewiele sobie robiąc z doskakującego do niego, już po czasie, rywala. Publiczność szalała. Zagranie to wiele kosztowało Iversona, który zebrał krytykę nawet od Associated Press: Dzikus. Gaduła. Przetrzymywacz piłki. Popsuty dzieciak, który nawet wyzwał na pojedynek Michaela Jordana już na początku kariery.

Po debiucie. Sixers sezon 1996-97 mogli uznać za stracony (bilans 22-60, czyli cztery zwycięstwa więcej, niż przed rokiem). Mieli skład pełen niedoświadczonej młodzieży, nowego trenera, zabrakło za to głębokiej ławki, więc szybko wykończyły ich kontuzje. Wiele tygodni z powodu urazu palca opuścił Coleman, który w czasie rekonwalescencji stracił formę. Kłopoty zdrowotne mieli też Don McLean i Luciuos Harris. Na dodatek na boisku nie działo się dobrze pomiędzy Iversonem, a Stackhousem. Obaj nie potrafili podawać sobie piłki. Ich problem nie miał podłoża prywatnego, jak się wiele o tym mówiło. Poza boiskiem przyjaźnili się, wychodzili razem, pod koniec sezonu Iverson był nawet gościem w domu swojego starszego kolegi. Łączyła ich podobna przeszłość – trudne dzieciństwo spędzone w getcie. Ale na boisku to nie działało, obaj chcieli być liderami, numerem jeden. Były gwiazdor NBA, Chet Walker, tłumaczył tą sytuację: Jedynie ludzie, którzy coś posiadają, mogą nie być egoistyczni, chyba, że są święci. W getcie musisz często brać co możesz, inaczej weźmie to ktoś inny. Przed Sixers stała trudna decyzja, ale Pat Croce nie zastanawiał się długo. Większe nadzieje zarząd klubu wiązał z Allenem Iversonem, dlatego jasne stało się, że Jerry Stackhouse wkrótce będzie musiał opuścić klub. W tym samym czasie AI zaczęła denerwować inna sprawa – postawa zespołu, który nie przykładał się należycie do walki o play-offs i nie wierzył we własne siły. Dlatego zaczął mówić na temat konieczności zwolnienia początkującego trenera Johny’ego Davisa. Skoro Croce miał postawić na Iversona, musiał brać po uwagę również i to.

Tymczasem to właśnie Allen Iverson zdobył nagrodę Debiutanta Roku. Był to pierwszy taki tytuł w historii Sixers. Allen zapracował sobie na to wyróżnienie przy średnich 23.5 ppg (6 w NBA), 7.5 apg (11 w NBA), 2.07 spg (7 w NBA) i 40.1 mpg (8 w NBA). Były to oczywiście najlepsze wyniki wśród debiutantów. Allen ustanowił też rekord zdobytych punktów wśród wszystkich debiutantów Sixers – 1787. Nagrodę wręczył mu Pat Croce, mówiąc: Teraz świat dowie się, co my już wiemy w Philadelphii. To Allen Iverson, jeden z najbardziej ekscytujących, najbardziej dynamicznych i pozbawionych strachu zawodników w NBA. Iverson natomiast na konferencji prasowej oświadczył: To jej nagroda. Bez niej, nic z tego nie miałoby miejsca. Ona dała mi serce, które teraz mam. Ona sprawiła, że odkąd byłem mały, zacząłem wierzyć, że wszystko czego tylko chcę, jest możliwe. Dedykuję tą nagrodę mojej mamie (…) Zawsze w moim sercu było też miejsce dla moich małych sióstr. Wszystkie z tych rożnych rzeczy, jakie robię na parkiecie, były dla moich sióstr, żeby wróciły ze szkoły i mogły to obejrzeć w telewizji. Wkrótce Iverson został wybrany do Pierwszej Piątki Debiutantów.

Nie zabrakło jednak kontrowersji pokazujących, jak krytycznie był on oceniany w NBA: zdjęcie Iversona odbierającego nagrodę Rookie of The Year z powodu zakazu wydanego przez władze ligi nie zostało nigdzie oficjalnie opublikowane. Powód? Iverson wraz z kolegami z „Cru Thik” mieli na głowach białe chusty, co niektórym kibicom mogło się kojarzyć z gangsterką. Interweniujący w tej sprawie Pat Croce próbował argumentować, że jest to część garderoby produkowana przez Reeboka z logiem tej firmy w widocznym miejscu. To wygląda jak coś, co noszone jest w więzieniu – Russ Granik z NBA był nieugięty. Charles Barkley oświadczył, że Debiutantem Roku powinien zostać Shareef Abdur-Rahim. Kevin McHale z Wolves wskazywał swojego zawodnika, Stephona Marbury’ego, uzasadniając: Pokazujecie młodym dzieciom, że mogą przyjść do ligi i po prostu porobić sobie dobre statystyki, a wy dacie im nagrodę.

Mało kto wiedział, że kilka dni po odebraniu nagrody do Allena zgłosił się reżyser Spike Lee, ten sam, który oferował mu rok wczesnej swoje usługi jako agenta sportowego. Lee przygotowywał się wówczas do realizacji filmu „He Got Game” i to właśnie AI jako pierwszy otrzymał od niego propozycję zagrania głównej roli. Człowieku, to moje pierwsze w życiu wakacje z pieniędzmi. Nie muszę pracować. Ja i moja paczka, zamierzamy się tym nacieszyć i wydać trochę pieniędzy – miał odpowiedzieć Iverson. Rola w tym kultowym już filmie powędrowała do Raya Allena.

Fala uwielbienia, fala krytyki. Allen Iverson od samego początku swojej przygody z NBA zyskał miliony fanów. Fanów, którym podobało się, że smukłe ciało, długie ramiona i szerokie dłonie pozwalają mu poruszać się z wielką gracją i zręcznością. Fanów, którzy widzieli, że doskonale sprawuje kontrolę nad piłką i ma znakomity drybling, oraz widowiskowe zagrania. I wreszcie doceniali, że wypracował sobie charakterystyczny styl, który idealnie pasuje do niskiego wzrostu. Potrafi „wślizgnąć” się pod kosz nawet pomiędzy kilkoma przeciwnikami. Zdobywa kosze rzucając piłki wysokim łukiem, unikając w ten sposób bloku ze strony zawodników wyższych od niego nawet o 30-40 cm. Dlatego też jego nieliczne, ale wspaniałe wsady zachwycały publiczność. Kolejny powód do kibicowania Iversonowi był taki, że za sprawą niekorzystnych warunków fizycznych był często faulowany, dosłownie „poniewierany” na boisku. Padał na parkiet, narażony na bolesne kontuzje i urazy, z którymi potrafił i chciał grać. Dzięki temu zaczął uchodzić za wielkiego twardziela, a wola walki, wielkie serce do gry i nieugiętość sprawiały, że zaczął być podziwiany i naśladowany. Kibice sami mogli wreszcie zaprzeczyć znanemu stereotypowi, że koszykówka to sport jedynie dla olbrzymów. Wystarczy tylko chcieć i wierzyć w siebie, a wszystko jest możliwe. Kolejnym jego plusem w oczach fanów był twardy charakter, wyznawany system wartości i sposób zachowania. Mógł się podobać się lub nie, ale wierność swoim przekonaniom w każdej sytuacji z pewnością budziła szacunek. Ale każdy medal ma dwie strony. Chociaż Iverson zdobył serca wielu kibiców, fala krytyki jaka spotkała go w trakcie debiutanckich rozgrywek wcale nie miała się szybko skończyć. Wiedział to i Iverson, dlatego w jednym z wywiadów przyznał: Miliony ludzi kochają mnie i miliony nienawidzą.

Wielu kibiców i obserwatorów uważało go za egoistycznego gracza, myślącego tylko o sobie i swoich statystykach. Pojawiły się opinie, że oddaje za dużo rzutów. Wytykano mu straty. Przypominano aferę z początku debiutanckiego sezonu z meczu przeciwko Bulls. Przypominano jego kryminalną przeszłość, co było dla niego szczególnie przykre. Prasa zaczęła wracać do „incydentu w kręgielni”. Atmosferę tą podsycały tylko żądne sensacji media tabloidowe, poszukując kolejnego gorącego materiału. Po latach Iverson podsumował to, mówiąc: Znalazłem się w lidze w wieku 21 lat, a ludzie chcieli, żebym zachowywał się jak 30-latek. Ale chodziło nie tylko o słowa i czyny. Krytykowano jego fryzurę i ubiór – wyglądem przypominał chłopaka z getta, dając w ten sposób świadectwo, że nie zapomni skąd pochodzi. Władze NBA upominały go, że nosi za długie spodenki klubowe. Za wprowadzanie do ligi trendów hip-hopowych, stąd wspomniana już wcześniej cenzura zdjęcia z odbioru nagrody Debiutanta Roku.

Na niekorzyść Iversona przemawiał fakt, że w tym okresie jego kolega został przyłapany na handlu marihuaną w samochodzie należącym do Allena, podczas gdy ten się wszystkiemu przyglądał. „The Answer” musiał zapłacić grzywnę i został odsunięty przez władze NBA na jeden mecz. Wtedy już na dobre przylegało do niego miano kryminalisty. Dlatego po pierwszym roku gry poczuł się w NBA jak ktoś wyobcowany, przeciwko komu obrócili się wszyscy, może poza samymi fanami. Wiedział, że media mogą wykreować jego wizerunek jak tylko chcą, ale nie mogą mieć kontroli nad jego ciałem. Dlatego zaczął coraz częściej uczęszczać na South Street w Philadelphii do „Body Graphics” i zrobił ze swojej skóry niemal billboard, umieszczając na niej coraz to nowsze tatuaże, chcąc w ten sposób wyrazić siebie i to, kim jest. Debiutując w NBA na jego ciele znajdował się tylko napis „The Answer” z logiem drużyny Hoyas, gdy tatuaże zaczęły w ekspresowym tempie przybywać, pojawił się kolejny powód do ataków na jego osobę.

Philadelphia 76rsDrugi sezon 1997-98. Pat Croce oficjalnie przeprosił fanów Sixers za słabe wyniki, biorąc pełną odpowiedzialność na siebie. Niemal od razu zwolnił trenera Davisa rozumiejąc, że rację miał Iverson i zespołowi potrzeba doświadczonego trenera, budzącego respekt. Tym kimś okazał się Larry Brown, który wcześniej poprowadził Los Angeles Clippers do play offs, a z Indianą Pacers walczył w finale Konferencji Wschodniej. Wierzę, że przy trenerze Brownie rozwinie się mój talent i razem będziemy mogli walczyć o najwyższe cele – powiedział Allen. Zaskakując wszystkich, Croce zwolnił również Brada Greenberga, chcąc zacząć raz jeszcze wszystko od nowa.

Co jakiś czas prasa rozpisywała się o nieporozumieniach pomiędzy Iversonem, a Brownem, które na szczęście zawsze łagodzono (jak się później miało okazać, chwilowe konflikty między nimi miały stać się normalnością, co nie przeszkodziło we wspólnych sukcesach). Pewnego razu na wyjazdowy mecz do Bostonu musiał przyjechać specjalnie Pat Croce, który wskoczył do szatni i zaczął wrzeszczeć na Iversona: Czy ty wierzysz, że mi na tobie zależy? aż za którymś razem nie usłyszał głośnego i stanowczego Tak! Chodziło o treningi, na których AI coraz częściej się nie pojawiał, lub na które przychodził spóźniony. Iverson bardzo docenił to, co zrobił Croce, ponieważ przypomniały mu się czasy Georgetown Hoyas – kiedy był jakiś problem, trener Thompson przychodził wprost do niego i rozmawiał z nim w cztery oczy. Trener Larry Brown natomiast rozmawiał z zawodnikami za pośrednictwem prasy i to z kolei był zarzut Iversona wobec niego. Kolejne nieporozumienia zaczęły się, kiedy Brown udzielając jednego z wywiadów zasugerował, że Iverson otoczony zawsze w hali przyjaciółmi i ludźmi z Reeboka, bardziej troszczy się o tą firmę, niż o swój zespół. AI zaczął czytać tą wypowiedź kilkakrotnie, nie mogąc uwierzyć, że jego trener w to wierzy i dodatkowo karmi tym media, które były przeciwko niemu od szkoły średniej.

Mimo nieporozumień na linii Brown-Iverson, w grudniu Sixers legitymujący się bilansem 6-16 oddali wreszcie Jerry’ego Stackhouse’a (do Detroit Pistons wraz z Erickiem Montrossem) pozyskując Theo Ratliffa i Aarona McKie. Iverson bardzo szybko skorzystał z tego indywidualnie. Do czasu Weekendu Gwiazd legitymował się średnimi 20.0 ppg i 7.0 apg ale nie dostał powołania na Mecz Gwiazd, zapewne z powodu skierowanej w jego stronę krytyki, co tylko zmotywowało go we drugiej części rozgrywek. Sixers sprowadzili też starego kumpla Iversona, Joe Smitha, który dotychczas zawodził w NBA. Sprzedali natomiast Clarence Weatherspoona, Jimmy’ego Jacksona i Terry’ego Cummingsa, chcąc zapewnić swojej gwieździe lepsze warunki do gry i bardziej odpowiednich partnerów.

Pozostał jeszcze Derrick Coleman, kontuzjogenny, nie stawiający się na treningi, ale za swoje koszykarskie IQ uwielbiany przez trenera Browna. Pat Croce miał poważne wątpliwości, czy należy zatrzymywać go w zespole, pamiętając doskonale słowa psychologa Sixers, który przed draftem mówił, że Iverson potrzebuje dobrego wzorca w szatni, weterana wprowadzającego dobrą atmosferę. Coleman był osobą zupełnie odmienną. Dlatego kiedy na wycieczce do dziecięcego szpitala zorganizowanego dla zawodników Sixers pojawili się wszyscy oprócz niego, prezydent Sixers podjął decyzję – po sezonie pozbędzie się tego gracza i nie zatrudni go nigdy więcej (jak się po latach okazało, Coleman wrócił jeszcze raz do Philadelphii sprowadzony z powrotem przez Browna, ale już po rezygnacji Croce’a z pracy).

Tymczasem Larry Brown również nie próżnował jeśli chodzi o transfery, będąc pomysłodawcą sprowadzenia za wybór w drafcie z Seattle Supersonics zmiennika Gary’ego Paytona, klasycznego rozgrywającego Erica Snowa, co miało w jego odczuciu zagwarantować duży okres sukcesów w przyszłości. Z meczu na mecz zaczął eksperymentować, wprowadzając tą dwójkę wspólnie na parkiet. Podczas meczu z Mavericks przegrywanego już 14 punktami, za sprawą wejścia Snowa i przesunięcia Iversona z pozycji rozgrywającego na pozycję rzucającego obrońcy, udało się dogonić rywala. „Trójka” Iversona na 5.5 sek. przed końcem zapewniła Sixers wygraną. Okazało się, że AI nie robi różnicy na której z tych pozycji gra, rozwiązanie to zaczęto wcielać w życie coraz częściej, aż postawiono na lata. Jak dzisiaj pokazują statystyki, sezony w których Iverson domyślnie grał na pozycji rzucającego obrońcy, były jednocześnie sezonami jego największych sukcesów drużynowych.

Pewnej nocy, korzystając z przerwy pomiędzy meczami, Allen wraz z przyjaciółmi, w tym z Timem Thomasem z Sixers, oraz swoim ochroniarzem, odwiedzili „Gothem Night Club” w Philadelphii, gdzie była promocja nowej płyty Kurupta. Doszło do strzelaniny, w wyniku której zginęły trzy osoby. Po jej rozpoczęciu Iversona szybko ewakuowano z klubu. Bójka przeniosła się na zewnątrz, tymczasem kiedy Iverson wsiadał do samochodu, zaczepił go obcy mężczyzna i… wręczył kasetę ze swoim rapem prosząc, że gdy ten otworzy swoje studio nagraniowe, żeby przesłuchał nagrania i do niego zadzwonił. Później Iverson, bezpieczny w aucie, nie mógł przestać się śmiać myśląc – Kule świstają dookoła, a ten facet próbuje się sprzedać. O udziale w tym incydencie Iversona jakimś trafem nie dowiedziała się prasa i następnego dnia w gazetach nie pojawiły się żadne informacje na ten temat.

Sezon 1997-98 był indywidualnie nieco gorszy dla Allena od rozgrywek debiutanckich. 12 listopada wyrównał on swój rekord 15 asyst w wygranym spotkaniu z Rockets, którym także rzucił 26 punktów. Na początku stycznia został Graczem Tygodnia NBA, doprowadzając Sixers ze średnimi 25.3 ppg, 7.6 apg i 4.3 rpg do bilansu 3-0. 11 lutego wygrał mecz z Mavericks oddając w ostatniej sekundzie celny rzut za 3 punkty (w całym meczu uzbierał 27 punktów i 6 asyst). 8 kwietnia przeciwko Hornets ustanowił indywidualny rekord zbiórek (uzyskał ich 10, dodając również 30 punktów i 6 asyst). Najwyższą zdobyczą punktową AI mógł się pochwalić dwa dni później w meczu z Minnesotą, w którym uzbierał 43 oczka. Uzyskał średnio 22.0 ppg, 6.2 apg i 2.20 spg podczas 39.4 mpg. W całej lidze zajął 8 miejsce w punktach, 16 w asystach, 5 w przechwytach i 11 w czasie gry. Niestety z rezultatem 31-51 jego drużyna ponownie nie wywalczyła awansu do rozgrywek posezonowych, mimo poprawy w porównaniu z poprzednim sezonem. Przed kolejnym było za to więcej pytań i wątpliwości, niż odpowiedzi. Czy Iverson przedłuży swój kontrakt z Sixers? Czy Brown będzie chciał wtedy zostać?

Trzeci sezon 1998-99. Rozgrywki były zagrożone odwołaniem z powodu lokautu, który zakończył się dopiero 7 stycznia 1999 roku. Sezon wznowiono w lutym, skracając go z 82 do 50 meczów każdej drużyny. Tuż przed rozpoczęciem spotkań Allen Iverson podpisał nowy kontrakt z Philadlephią 76ers, obejmujący sześć lat gry za 71 milionów dolarów (najwyższy w historii klubu), chociaż przed lokautem miał niemal zapewnioną umowę za ponad 100 milionów dolarów. Nie jestem chciwy. Nie muszę mieć płacone 20 milionów dolarów za grę w zawodowej koszykówce, za robienie czegoś, co naprawdę kocham.

Jak się później okazało, był to przełomowy sezon w karierze Iversona. Próbował on grać bardziej dojrzale, zaczął więcej podawać i zauważać zawodników podkoszowych. Trener Larry Brown już na dobre przesunął go z pozycji rozgrywającego na pozycję rzucającego obrońcy, ułatwiając mu tym ruchem grę. Do wyjściowego składu awansował Eric Snow. To było jedną z przyczyn poprawienia wskaźnika strat o ponad dwie piłki. Z kolei średnia punktowa Iversona wzrosła aż o cztery oczka. Dzięki swojemu liderowi, Sixers mogli już podejmować walkę nawet z najgroźniejszymi rywalami. Ale wzmocniła się również cała drużyna. Odszedł wreszcie Derrick Coleman, tak niechciany przez Croce’a, z klubem pożegnał się też Joe Smith, a przyszli tacy nie-egoistyczni zawodnicy jak Theo Ratliff, Matt Geiger czy Tim Thomas i George Lynch, co miało zapewnić wspaniale środowisko gry dla AI. Tym samym w niepamięć odeszły czasy, gdy koledzy z drużyny zaczęli narzekać na zbyt dużą ilość rzutów oddawanych przez Iversona, czy na ilość minut. To był właśnie plan Larry’ego Browna – otoczyć lidera drużyny takimi graczami, którzy pozwolą Allenowi być Allenem.

12 lutego Iverson zdobył rekordowe w sezonie 46 punktów, a także 7 zbiórek i 6 asyst przeciwko Spurs, późniejszymi Mistrzami NBA. Już cztery dni później był bardzo blisko triple-double (23 punkty, 9 asyst, 9 zbiórek przeciwko Bucks). To między innymi za te osiągnięcia przyznano mu tytuł Zawodnika Lutego. 5 marca zdobył swój 4 000 punkt w karierze, a dokonał tego przeciwko Heat, którym zaaplikował łącznie 34 oczka oraz po 5 zbiórek, asyst i przechwytów. Był też nie do zatrzymania 19 marca w spotkaniu z Lakers, kiedy zapisał na swoje konto 41 punktów i 10 asyst, doprowadzając Sixers do kolejnej wygranej. Iverson zakończył sezon ze średnią 26.8 ppg. Dało mu to tytuł Króla Strzelców Sezonu Zasadniczego NBA i to już w trzecim roku gry. Stał się pierwszym graczem Sixers od czasów Wilta Chamberlaina (1965-66) z tym wyróżnieniem. Zajął też pierwsze miejsce w liczbie oddanych rzutów z gry i czasie gry, oraz trzecie w przechwytach. Wybrano go do Pierwszej Piątki NBA. Zajął trzecie miejsce w głosowaniu na Najbardziej Wartościowego Zawodnika Ligi (MVP zdobył ostatecznie Tim Duncan). Jednak dla kibiców z Philadelphii najbardziej liczyło się to, że 76ers po raz pierwszy od 1991 roku awansowali do play-offs.

Philadelphia w pierwszej rundzie łatwo pokonała Orlando Magic 3-1. W swoim trzecim meczu play-offs w karierze, a pierwszym przed własną publicznością, Allen Iverson rzucił 33 punkty i przejął 10 piłek, wyrównując rekord play-offs w przechwytach. Atmosfera w hali była taka, że obecny tam aktor/raper Will Smith powiedział: To jest prawie jak koncert. Allen Iverson jest koszykarską gwiazdą rocka. Podgrzał ją tylko Pat Croce, który zgodnie z daną w trakcie sezonu obietnicą z tej okazji ogolił głowę całkowicie na łyso. W półfinale konferencji Sixers byli jednak zbyt słabi i ulegli Indiana Pacers 0-4. Iverson nie tracąc optymizmu powiedział: Podoba mi się kierunek, w którym zmierzamy jako drużyna.

Allen-Iverson-i-Reggie-MillerCzwarty sezon 1999-00. Kolejny progres w grze Allena Iversona. Zagrał w 70 spotkaniach (opuścił dziesięć z powodu złamanego kciuka i dwa z powodu innych kontuzji). Uzyskał rekordowe w karierze 28.4 ppg, czyli prawie średnio dwa punkty więcej, niż w poprzednim sezonie. Nie pozwoliło mu to jednak na zdobycie drugiego z rzędu tytułu Króla Strzelców – wyprzedził go minimalnie Shaquille O’Neal z Los Angeles Lakers. Oprócz tego zaliczył 2.06 spg w 40.8 minut gry. W obu tych kategoriach zajął trzecie miejsce w NBA. W 31 meczach rzucił 30 punktów lub więcej, a Philly wygrała 23 z nich. 6 lutego rzucił 50 punktów wyrównując swój rekord kariery, a 19 marca uzyskał rekordowe w sezonie zasadniczym 9 przechwytów. Doskonale zaprezentował się również 10 listopada przeciwko Magic (46 punktów), 16 listopada z Wizards (trafił 5 razy na 6 prób za trzy zdobywając 39 punktów, po 5 zbiórek, asyst i przechwytów), 3 stycznia z Bucks (45 punków) oraz 22 marca z Raptors (44 punkty).

W lutym doczekał się pierwszego w karierze wyboru do All Star Game. W San Francisco zdobył najwięcej na boisku 26 punktów, do których dołożył 9 asyst. W tym samym czasie Sixers oddali Larry’ego Hughesa do Bulls, pozyskując w zamian 3-krotnego mistrza NBA, Chorwata Toni’ego Kukoca. Z ruchu tego cieszył się zwłaszcza Iverson, ale radość w drużynie szybko minęła. Sixers z bilansem 34-26 rozczarowywali, na domiar złego Iverson złamał sobie palec u nogi. Mimo to grał w pełni zmobilizowany, pomimo nie do końca wyleczonej kontuzji: Sixers wygrali 15 z ostatnich 22 spotkań sezonu i awansowali do play-offs po raz drugi z rzędu, tym razem miejsce wyżej niż rok wcześniej, bo z piątej pozycji.

Allen zagrał w rozgrywkach posezonowych, mimo licznych kontuzji (m.in. wspomnianego złamanego palca u nogi i zwichniętej ręki), uzyskując średnio 26.2 ppg w dziesięciu meczach. Przy okazji zyskał sobie miano największego twardziela w NBA. W pierwszej rundzie Sixers natrafili na Charlotte Hornets, zespół będący rewelacją ligi po wygraniu 14 z 16 ostatnich spotkań sezonu. Mimo to Sixers wygrali całą serię łatwo, bo 3-1. W pierwszym meczu, w którym uzyskał 40 punktów (13/25 z gry) Iverson popisał się kolejnym, na pewno na zawsze zapamiętanym zagraniem. W trzeciej kwarcie po przechwycie samotnie pobiegł na kosz przeciwnika, ale naprzeciwko niego stał David Wesley. AI będąc przekonanym, że za nim biegnie któryś z kolegów, obrócił się w powietrzu, chcąc podać piłkę. Nikogo nie było. Zobaczywszy to, będąc jeszcze w powietrzu i ruchu, wzniósł się do góry, obrócił o pełne 360 stopni i trafił o tablicę ciągle bez kontaktu z parkietem. Publiczność zamurowało, trzeba było powtórki, aby sprawdzić, czy było to legalne zagranie. Nie mogę nawet sobie wyobrazić, skąd to się wzięło – powiedział Aaron McKie, trzęsąc głową. To się wzięło od Boga, oto skąd – odpowiedział Matt Geiger. Niestety w drugiej rundzie Sixers ponownie zmierzyli się z Indianą, której znowu nie sprostali, ale tym razem wyrywając dwa zwycięstwa (2-4). Pacers w tamtym roku doszli aż do finałów, w których ulegli Los Angeles Lakers 2-4.

Brak powołania. Od jakiegoś czasu krążyły plotki, że Allena Iversona zabraknie w odbywającej się w 2000 roku olimpiadzie w Sydney. Tak też się stało, co było sporym rozczarowaniem dla kibiców, ale mając na uwadze reputację tego zawodnika w NBA, na pewno nie zaskoczeniem. Sam zainteresowany oświadczył: Wiedziałem, że nie dostanę się do tej drużyny. Zadając mi to pytanie chcecie, żebym podał wam powód, który dobrze znacie, ale ja tego nie zrobię. Wszyscy go znają. Żadna wielka sprawa. Później jeszcze dodał mniej tajemniczo: Ludzie tak robią. To nie jest w porządku, ale rozumiem to, że ludzie mogą być przestraszeni. Po tym wszystkim, co przeszedłem, nie mogę winić ludzi mówiących – może on nie jest właściwym facetem. Ale jeśli oni chcą mówić o koszykówce, wtedy jestem tym właściwym facetem. Takie to proste.

Allen-Iverson-i-Larry-BrownKonflikt Iversona z Brownem. W sezonie 1999-00 nastąpiły jedne z poważniejszych zgrzytów pomiędzy Allenem Iversonem, a Larry Brownem. Przed świętami Pat Croce usłyszał od swojego trenera, że ten chce transferu Iversona. Miało to związek z meczem z Pistons. W pierwszej połowie Sixers przegrywali już 23 punktami, a na boisku przebywali Iverson, Snow, Hill, Lynch i Ratliff. Zdenerwowany Brown zarzucił starterom brak zaangażowania i zespołowości, więc w drugiej połowie grał całkowicie rezerwami. Sixers przegrali, ale dogonili rywali na siedem punktów. Po meczu Iverson powiedział mediom: Z jakiś powodów mój styl nie pasuje już więcej do tej drużyny. Coś musi się stać. Trzeba coś zrobić. Jeśli szkodzę tej drużynie, nie mogę tu być (…) Jeszcze nigdy w mojej karierze nie byłem w takiej sytuacji. Iverson wyżalił się Croce’owi, a Brown oświadczył, że nie chce już nigdy trenować gwiazdora. Mimo niechęci Browna, następnego dnia doszło do spotkania między tą trójką. Croce zrzucił cała winę na problemy komunikacyjne między trenerem, a koszykarzem. Iverson miał według niego czuć się urażony brakiem szacunku i traktowaniem go, jakby nie był tym, kim jest. Brown miał dosyć nieobecności Iversona na treningach i nie był zachwycony jego językiem, zwłaszcza w obecności kolegów z zespołu i dziennikarzy. Wiecie, powinniście obaj stanąć przed lustrem. Bo sytuacja w której teraz jesteśmy wynika z tego, że jesteście obaj do siebie bardzo podobni. Nie różni. Podobni. Silni, uparci i utalentowani, ale chodzący swoimi drogami. Powinniście bardziej o siebie dbać – powiedział Croce, który złagodził całą sytuację i kazał obu stronom iść na ustępstwa. Ale poprawa była tylko tymczasowa.

W końcówce sezonu, tuż po przerwie na Weekend Gwiazd, sytuacja powtórzyła się. Pat Croce musiał przerwać swój urlop na Florydzie, by przybyć do miejscowej hali Heat, kolejnego przeciwnika Sixers, by usłyszeć, że AI opuścił kolejne zebranie zespołu. Croce zawiesił Iversona na mecz, na dodatek zadzwonił do Ann, która w pełni go poparła, mówiąc: Wiem, że troszczysz się o moje dziecko, Pat.

Dlatego przed sezonem 2000-01 Brown był bliski odejścia na University of North Carolina, poproszony o to przez swojego byłego trenera, Deana Smitha. Pat Croce już niemal wybierał na nowego szkoleniowca pomiędzy Isiah Thomasem i Juliusem Ervingiem. Jeśli Brown miałby zostać, to niemal pewne było odejście Iversona, ponieważ zaraz po zakończeniu poprzedniego konfliktu, doszło między nimi do najostrzejszego dotychczas sporu. Chodziło oczywiście o treningi, ale Brown zarzucał też swojemu liderowi, że za mało podaje. Może nauczy się teraz dzielić z kimś piłką – powiedział, wybierając w drafcie 2000 roku obrońcę, Speedy Claxtona. W rozmowie z Crocem, trener żalił się: Nie wiem kto chciałby mieć pracownika, który nie przychodzi do pracy lub spóźnia się.

Larry Brown postawił jasne ultimatum i zaczął już nawet rozmawiać ze Smithem odnośnie ewentualnego przejścia na uniwersytet. Władze Sixers wreszcie ugięły się i postanowiły wytransferować niesfornego zawodnika. Mówiło się o wymianie za Granta Hilla z Detroit lub Lamara Odoma z Los Angeles Clippers. W rozmowie z narzeczonym swojej mamy, Iverson miał powiedzieć: Jeśli mnie sprzedadzą, będą tego żałować. Będę rzucał średnio 50 punktów w meczu przeciwko nim. Będę rzucał średnio 45 punktów w meczu przeciwko każdemu innemu. Prywatnie jednak liczył na to, że Brown wróci na uniwersytet, a trenerem Sixers zostanie John Thompson, którego nazwisko Croce wspomniał, jednak po doświadczeniach z Johnnym Davisem wolał nie zatrudniać nikogo bez doświadczenia w koszykówce zawodowej.

Ponieważ końca konfliktu nie było widać, decyzja zapadła. Philadelphia doszła do porozumienia z Detroit i innymi klubami. Jeszcze w sierpniu Allen Iverson i Matt Geiger mieli przejść do Pistons, w zamian Sixers mieli pozyskać Eddie’go Jonesa z Hornets, Glena Rice’a z Lakers i Jerome Williamsa z Pistons. Croce wiedział, że transfer nie ma sensu, bo Iverson był bardziej popularny, niż kiedykolwiek Wilt Chamberlain, Julius Erving czy Charles Barkley. Widział też, że Los Angeles Lakers zatrudnili Phila Jacksona, który zarabiał pieniądze zbliżone do tych wypłacanych Brownowi, a Lakers zdobyli tytuł, dlatego nie miał ochoty sam zaczynać znowu od początku. Zadzwonił więc do AI ze smutną wiadomością: To łamie mi serce, ale wygląda na to, że jesteś właśnie sprzedawany, Bubba. Spodziewał się napadu złości Iversona, gniewu w głosie, zamiast tego usłyszał: Pat, właśnie skończyłem 25 lat. Jeśli zamierzasz zrobić ze mną pieprzony transfer, zrób go za kogoś, kto jest lepszy i kto pomoże zespołowi. Ale jeśli sprzedajesz mnie za wszystkie te głupstwa, jak spóźnienia, opuszczanie treningów rzutowych, mogę sobie z tym poradzić. W tej sytuacji chcę wrócić, zostać kapitanem. Mam zamiar się ożenić, mam zamiar robić teraz bardziej właściwe rzeczy. Croce był zachwycony tym, co usłyszał, ale wiedział, że jest za późno.

Niespodziewanie Matt Geiger, jak na ironię rownież reprezentowany przez agenta Davida Falka, odmówił wymiany. Okazało się, że w umowie miał klauzulę mówiącą, że jeśli zostanie sprzedany do innego klubu, będzie musiał mieć zwiększone wynagrodzenie o 15%. Pistons nie chcieli zapłacić, więc zgodnie z prawem ruch został zablokowany. Reszta potoczyła się w błyskawicznym tempie. We wrześniu Iverson za 2.4 miliona dolarów kupił posiadłość w Main Line, zaledwie pięć minut drogi od domów Croce’a i Browna. Swój poprzedni dom wynajął – komu innemu, jak nie Mattowi Geigerowi. Oświadczył się Tawannie Turner. Larry’ego Browna poprosił o awans na kapitana, którym miał teraz być wspólnie z Erickiem Snowem.

Rapowe marzenia. I wreszcie ostatnią rzeczą, którą Iverson zrobił latem 2000 roku, było nagranie upragnionej płyty z rapem, oczywiście wspólnie ze swoją ekipą Cru Thik. Ale kiedy ukazał się singiel promujący płytę, wielu ludzi pomyślało, że AI wcale się nie zmienił. Jedna z pierwszych osób, jakie wysłuchały nagrań, był krytyk muzyczny Dan DeLuca z Philadelphia Inquirer. Linijki takie jak Bitch niggas take cover, Virginia ain’t for lovers i This ain’t for kids witch action figures, This is for the hardcore niggas bardzo mu się spodobały. DeLuca szybko zrozumiał, że ma do czynienia z całkiem dobrym materiałem, wiele lepszym niż amatorskie nagrania Shaquille’a O’Neala czy Kobe Bryanta. Zdanie to podzielił magazyn „Vibe”, oceniając płytę na całkiem dobre trzy gwiazdki. To było spełnienie marzeń Ra i Iversona. Kłopoty pojawiły się, kiedy nieocenzurowana wersja CD z wszystkimi utworami trafiła w ręce DeLuci, w tym takie rapowane przez Iversona wersy, jak: Man enough to pull a gun, be man enough to use it czy Get money, kill and fuck bitches, I’m hitting’ anything and planning on using my riches. Dziennikarz zadzwonił do Pata Croce’a podzielić się swoimi wątpliwościami: To mi nie wygląda zbyt pozytywnie. Croce już wiedział: Z tego będzie problem.

Iversona nie tylko oskarżali obrońcy moralności, ale także obrońcy praw LGBT za używanie słowa „faggot”. Allen się bronił: Mam kuzyna, który jest gejem, Nigdy nie chciałbym go urazić. On nie potrafi zrozumieć, o co to całe zamieszanie. Ja po prostu rzucam wersy, rapuje. To forma sztuki. Bruce Willis nie robi rzeczy, które wykonuje w filmach, prawda? To tylko film. Wkrótce Iversona wezwał do Nowego Jorku sam David Stern, który podobno wrzasnął na spotkaniu: Jeśli chcesz to opublikować, to cię chyba zabije! Iverson miał dopowiedzieć ze spokojem: Widzisz, ja wiem, że tak naprawdę wcale nie chcesz mnie zabić. Tylko tak rzuciłeś, jak ja w moich kawałkach. Wkrótce jednak protesty nasiliły się. Nawet Spike Lee publicznie, nie rozmawiając z Iversonem, skrytykował pomysł wydania takiej płyty, o co Iverson miał do niego pretensje. Nie o samą krytykę, tylko o publiczną krytykę za jego plecami. Tłumaczył, że jak powiedział Chuck D z „Public Enemy”, rap ma być jak CNN z getta. On, jako Allen Iverson, widzi siebie jako człowieka przynoszącego rozrywkę. Jest to „The Answer” na parkiecie koszykarskim, „Jewelz” w rapie. Jak Emninem i Slim Shaddy, to tylko wykreowana postać, jego alter ego, nie on sam. Dlatego płyta zmieniła tytuł z „Non-Fiction” na „Misunderstood”. W końcu jednak wycofano się z jej sprzedaży.

Najlepsze-lata-Iversona-w-SixersPiąty sezon 2000-01. Sixers rok w rok pod wodzą Larry’ego Browna odnosili coraz większe sukcesy. Nie inaczej było i tym razem. Sezon 2000-01 był najlepszym Philadelphii i Allena Iversona od lat. „The Answer” swoją grą zamknął usta wszystkim krytykom i to raz na zawsze. Zespół rozpoczął rozgrywki od dziesięciu zwycięstw z rzędu, co było ich najlepszym wynikiem od lat 70-tych, kiedy grał chociażby Julius „Dr J” Erving. Philadelphia została najdłużej niepokonaną drużyną w NBA. Co ciekawe, w żadnym z kilkunastu pierwszych meczów Allen nie przekroczył granicy 30 punktów. Pozostawił pole do popisu Aaronowi McKie, Ericowi Snowowi, Tyronowi Hillowi, Theo Ratliffowi i Toni Kukocowi. Rattliff został nazwany jednym z najlepszych centrów ligi. Przewodził NBA w blokach i był trzeci w zbiórkach. Swoje umiejętności rozwinęli nie tylko ci gracze, ale i cały zespół. Allen zaczął się wspaniale rozumieć z trenerem Larrym Brownem. Nareszcie ustały między nimi nieporozumienia, co odbiło się na wynikach. Zespół zaczął wierzyć w swoje możliwości. Allen powiedział: Jest to pierwsza prawdziwa drużyna w której gram, w której nie ma egoistów, nikogo nie obchodzi, kto ma piłkę, kto jest najlepszym graczem meczu, gwiazdą. Larry Brown dodał: On teraz skupiony jest jedynie na dobrej grze. Jego obrona jest o 100% lepsza, liczba jego strat maleje, dostaje piłki później, cieszy się tym jeszcze więcej. Słyszałem krzyki paru palantów na trybunach w jego kierunku, żeby więcej rzucał. Ale jedyna rzecz na jaką zawsze miałem nadzieję, że on wygra tytuł króla strzelców, weźmie udział w All Star Game i wtedy zda sobie sprawę ze swojej wielkości, ale będzie wiedział, że najwyższym osiągnięciem jest wygrywanie. Nie przekonasz do siebie gracza, dopóki on nie kupi twojego programu. Jego ogólna gra jest teraz najlepsza, odkąd tu jestem.

Philadelphia uległa dopiero w jedenastym meczu, przeciwko Charlotte Hornets. Ale i tak niespodziewanie była najlepszym zespołem NBA. W lutym AI został wybrany Zawodnikiem Miesiąca, ze świetnymi średnimi 36.4 ppg, 4.4 apg i 2.7 spg. W międzyczasie wybierano go również dwa razy Graczem Tygodnia.

Po raz drugi wystąpił w Meczu Gwiazd. Został wybrany przez ponad 1.5 mln. kibiców, co było trzecim wynikiem w NBA. Więcej głosów dostali tylko Vince Carter z Toronto Raptors i Shaq O’Neal z LA Lakers. Jednak to nie oni, tylko Allen mógł się cieszyć z tytułu MVP All Star Game, przyznanego mu jednogłośnie. W meczu zdobył 25 punktów, miał też 5 asyst i 4 przechwyty. Wschód prowadzony przez trenera Sixers, Larry’ego Browna, wygrał dzięki wspaniałej postawie właśnie Iversona w bardzo zaciętej, ostatniej kwarcie widowiska. Przy odbieraniu nagrody, Allen wykrzyczał do mikrofonu: Gdzie jest mój trener? Gdzie mój trener? Nie osiągnąłbym tego bez trenera Browna.

Iverson MVPPo przerwie na All Star Weekend udało się Sixers wygrać pięć kolejnych spotkań i z bilansem 41-14 byli oni wciąż najlepszą drużyną w NBA. Wtedy stało się coś, co zszokowało kibiców NBA. Larry Brown zdecydował się na krok, którego nigdy wcześniej w swojej karierze nie przeprowadzał. Dzień przed zakończeniem transferów, Sixers oddali Theo Ratliffa (od kilku tygodni kontuzjowanego), Toni Kukoca, Nazra Mohameda i Pepe Sancheza za Dikembe Mutombo i Roshowna McLeoda z Atlanta Hawks. Decyzję taką podjęto widząc, jak wspaniale podczas ASG rozumieli się na boisku Iverson i Mutombo. Miało to doprowadzić klub w jedno miejsce – do Finałów NBA, teraz albo nigdy. Mutombo miał w nich być odpowiedzią na wysokie wieże z Zachodu, czyli potęgi takie jak Lakers z Shaqiem O’Nealem czy Spurs z Timem Duncanem i Davidem Robinsonem. Decyzja ta nie spodobała się kilku graczom, w tym Aaronowi McKie. Ale tym razem zaskoczony Iverson, zdecydował się jednak poprzeć trenera: Trenerze, uwielbiałem Theo. Ale jeśli uważasz, ze ten ruch uczyni nas lepszymi, myślę, że dobrze postąpiłeś. Brown odpowiedział: Cóż, nie wiem Allen. Ale powracałem myślami do tego, że jeśli nie mamy teraz Theo, i nikt nie wie kiedy będzie on w stanie wrócić, co wtedy zrobimy? 

Po transferze Sixers zostało zaledwie 28 spotkań do końca sezonu, ale dziewięć z nich opuścił Iverson z powodu kontuzji biodra, kości ogonowej i łokcia, z którymi zmagał się przez całe rozgrywki. Kłopoty ze zdrowiem miał też wtedy Larry Brown. Zła passa trwała jeszcze kilka meczy i tytuł najlepszej drużyny NBA Sixers musieli oddać San Antonio Spurs. Sixers osiągnęli bilans tylko 15-13, ale z ogólnym rezultatem 56-26 i tak pierwsi awansowali do play-offs, byli najlepszym zespołem na Wschodzie, zdobyli tytuł mistrza Atlantic Division.

Allen Iverson rozegrał swój najlepszy sezon w zawodowej karierze zostając po raz drugi w karierze Królem Strzelców ze średnią 31.1 ppg. Został pierwszym zawodnikiem od czasu Michaela Jordana, który w sezonie rzucał więcej niż 30 oczek w meczu. Został też liderem w przechwytach (2.51) i minutach gry (42.0), a w całkowitej liczbie oddanych rzutów wolnych był na drugim miejscu (585). Dwa razy w sezonie rzucił ponad 50 punktów. Pierwszy taki mecz, przeciwko Cleavland Cavaliers, Sixers wygrali 107-103. Allen zdobył 54 punkty ustanawiając rekord kariery i sezonu NBA (został on pobity przez Jerry’ego Stackhousa pod koniec marca o 3 punkty). Drugi mecz, przeciwko Toronto, Sixers przegrali 100-106, a Allen rzucił 51 punktów. Aż 17 razy przekroczył granicę 40 punktów (Sixers wygrali 12 z tych spotkań), a 35 razy granicę 30 punktów. W 65 spośród 71 rozegranych meczów był liderem w punktach, tylko w czterech spotkaniach nie przekroczył bariery 20 zdobytych punktów. Ponadto 14 razy przewodził drużynie w asystach. 16 lutego przeciwko Clippers rzucił 42 punkty, a w pierwszej kwarcie aż 20 z nich co było nowym rekordem First Union Center. 19 marca przeciwko Magic zebrał z tablicy 10 piłek wyrównując w ten sposób rekord kariery i zdobywając pierwsze double-double w sezonie. Dostał jedyną w swojej karierze nagrodę MVP sezonu zasadniczego. Znalazł się też w Pierwszej Piątce NBA. Ponadto jego sukcesy przelały się też na zespół – Larry Brown został uznany Trenerem Roku, Aaron McKie został Najlepszym Rezerwowym, a Dikembe Mutombo po raz czwarty otrzymał tytuł Obrońcy Roku. Nigdy wcześniej w całej historii NBA nie przyznano żadnemu zespołowi tylu nagród indywidualnych za jeden sezon.

Iverson-w-SixersNajwiększe sukcesy w PO. Debiut w play-offs nie był zbyt dobry ani dla Allena, ani dla Sixers. W pierwszej rundzie Sixers zmierzyli się po raz trzeci z rzędu z Pacers. Zaledwie 16 punktów AI w pierwszym meczu i kluczowa „trójka” Reggie Millera na 2.9 sekundy przed końcem spotkania zapewniła Indianie zwycięstwo. Pierwsze i ostatnie, ponieważ w drugim meczu błyszczał już Iverson (45 punktów, 9 asyst) i Sixers łatwo rozbili nie potrafiących go powstrzymać Pacers, 116-98. Ale świetnie spisywali się także inni gracze, z McKie czy Mutombo na czele. W kolejnych meczach było równie łatwo i Sixers wygrali 3-1 awansując dalej. Po odpadnięciu, Reggie Miller podszedł do Iversona i powiedział: Sprawiłeś, że twoja drużyna uwierzyła, że może wygrać. Przeszliśmy przez wystarczającą ilość wojen. To jest twój pierwszy krok.

Kolejna seria to pojedynek z Toronto Raptors, określany przez media jako seria „The Answer przeciwko Vinsanity”. Gracze obu zespołów przyjęli wyzwanie. W pierwszym meczu Iverson rzucił 36 punktów, a Vince Carter 35 punktów. Ten drugi był jednak wspomagany przez Della Curry’ego (20 punktów) i to Raptors wygrali. Iverson wiedział, że teraz kluczowy będzie mecz numer dwa. I był nie do zatrzymania, zwłaszcza w czwartej kwarcie, kiedy rzucił ostatnie 19 punktów swojego zespołu. Mecz zakończył z dorobkiem 54 punktów (21/39 z gry) co było rekordem w historii Sixers i dziesiątym najlepszym wynikiem w historii play-offs. Sixers oczywiście wygrali, 97-92. Zapytany, jakie są źródła tego występu, powiedział dwa słowa: Bieda. Życie. Na konferencji prasowej jeden z dziennikarzy zapytał Iversona: Jeśli przegrałbyś ten mecz, seria właściwie dobiegłaby końca. Musiałeś czuć mocną presję? Iverson odparł: Presję? Po całym tym gównie, które przeszedłem w życiu, co widziałem w moim życiu, myślisz, że odczuwam jakąś presję grając w kosza?

Seria z Raptors zapadła w pamięci kibiców koszykówki jako jedna z najbardziej niesamowitych. W kolejnym meczu Carter zdobył 50 punktów dając swojemu zespołowi prowadzenie 2-1. Za sprawą 30 punktów Iversona w następnym spotkaniu Sixers znowu wyrównali. Przed meczem numer pięć wręczono mu nagrodę MVP, co odbiło się na jego występie: zdobył 52 punkty i stał się drugim w historii NBA zawodnikiem (po Michaelu Jordanie), który w jednej serii play-offs dwukrotnie przekroczył granicę 50 punktów. Larry Brown powiedział wówczas, podczas ceremoni: Jestem tak dumny z tego, co zrobił Allen Iverson. Może nie dałem nam zbyt wiele czasu lub nie starałem się zbyt mocno zrozumieć jaki jest ten dzieciak, ale ostatnio to w największym stopniu przyczyniło się do mojego zrozumienia jego osoby. On nie zawsze postępuje tak, jakbym tego oczekiwał albo chciał. Ale wiem, gdzie jest jego serce. Ten dzieciak ma wspaniały charakter. Mecz szósty to kolejne popisy Cartera i zwycięstwo rywali, ale w finałowym siódmym meczu z Raptors kontuzjowany Iverson, nie będący w stanie tyle udzielać się w ataku, zaliczył aż 16 asyst (oraz 21 punktów) i stał się pierwszym zawodnikiem z taką ilością podań od Maurice Cheeksa, który mógł się chwalić takim samym wynikiem w 1989 roku. Aaron Mckie dodał 22 punkty. Raptors mogli jeszcze wygrać, ale ostatni rzut Cartera z rogu był niecelny i to Sixers awansowali do Finału Konferencji.

Tam już na Iversona czekał stary znajomy i odwieczny rywal – Ray Allen. Tym razem pierwszy mecz należał do Sixers za sprawą 34-punktowego występu Iversona. W drugim Ray Allen rzucił o cztery oczka więcej i seria wyrównała się. Spotkanie trzecie kontuzjowany Iverson oglądał z pokoju hotelowego, gdzie widział, jak Ray niszczy Sixers. Ale wrócił na spotkanie czwarte. W pewnym momencie po uderzeniu łokciem od Raya Allena zaczął krwawić. Wiedział, że sędziowie będą kazali mu za to usiąść, więc zacisnął usta i zaczął połykać krew. Rzucił 11 z ostatnich 13 punktów Sixers zapewniając im wygraną 89-83. Snow, który z powodu kontuzji obu kostek miał polecenie od lekarzy pauzowania, dodał w niesamowitym występie 18 punktów, a w kolejnym meczu trafił ostatni, kluczowy rzut i Sixers prowadzili już 3-2. Niestety w kolejnym pojedynku pomimo świetnej ostatniej kwarty Iversona, który rzucił w niej 26 ze swoich 46 punktów, to Bucks byli górą. Znowu o wszystkim miał decydować ostatni mecz serii. Iverson spytany, jak się czuje, powiedział: Jak gówno. Ale nie będę się niczym przejmował, dopóki wciąż tu jestem. Po 44 punktach, 7 asystach, 6 zbiórkach i 2 przechwytach później, Iverson dosłownie wskakiwał w ramiona Browna, Croce’a i swoich kolegów, ciesząc się z tytułu Mistrzów Konferencji Wschodniej i awansu do upragnionego, pierwszego od 1983 roku Finału NBA. Ale zwycięstwo nie byłoby możliwe bez Dikembe Mutombo, który dodał 23 punkty, 19 zbiórek i 7 bloków. Dodajmy do tego, że 44 punkty były czwartym najlepszym wynikiem w historii NBA w siódmych spotkaniach serii.

W finale Philadelphia 76ers zmierzyła się z Los Angeles Lakers, którzy w tej serii play-offs nie przegrali jeszcze żadnego meczu i mieli zupełnie czyste konto. Lakers rozbili Trail Blazers, Kings i Spurs, a licząc sezon zasadniczy, byli niepokonani od 67 dni. Jako faworyci, chcieli to zachować do końca, ustanawiając nowy rekord ligi. I prasa im dopingowała, a Kobe Bryant twierdził, że jego zespół ma równie wielkie serce do gry, jakie ma Philadelphia 76ers. Iverson był kreowany na tego, który jest sam na straconej pozycji i łudzi się na pokonanie mistrzów. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał go, czy się przejmuje tym oraz krytyką odnośnie jego strojów i zbytniej pewności siebie, ten bez mrugnięcia oka odpowiedział: Nie dbam o to. Wszystko, co mnie interesuje, to jak postrzega mnie rodzina, moi przyjaciele, koledzy z zespołu. Nie ma nic łatwego w byciu Allenem Iversonem, kiedy każdy przygląda się każdemu twojemu ruchowi, krytykuje cię za powiedzenie czegokolwiek złego, kiedy jesteś wściekły. Sprawiają, że czujesz się jak jakiś łajdak, najmniejszy człowiek na boisku, ale największy łajdak w życiu.

Iverson przechodzi nad Lue - ikonowy gestW pierwszym w karierze meczu finałowym Iverson rzucił aż 48 punktów ogrywając Lakers po dogrywce. Akcje z tej nocy zostaną z pewnością na zawsze zapamiętane przez jego kibiców, zwłaszcza ogrywanie bezradnego Tyronna Lue w czwartej kwarcie (i symboliczny Step Over, czyli przejście nad nim, kiedy Lue wylądował na parkiecie po jednym z zabójczych crossoverów Iversona), po tym jak kwartę wcześniej Lue skutecznie stopował atak AI. Gdybym nie bronił przeciwko niemu w tej finałowej serii, byłbym już dawno poza ligą. To on mnie stworzył – powiedział po latach Lue. Mimo to sam Iverson w 2020 roku oświadczył: Nie wiesz, kiedy coś takiego się zdarzy. Nie potrafisz przewidzieć emocji podczas meczu ani tego, co się pod ich wpływem stanie. Ten moment był kapitalny, tak, ale kiedy patrzę na niego wstecz, to po prostu tego nie lubię, bo za bardzo uwielbiam Ty Lue.

Aż 48 punktów przez jednego koszykarza to wówczas szósty najlepszy wynik w historii Finałów NBA. Ale po fakcie Iverson hamował entuzjazm: Jeszcze nic nie zrobiliśmy. Mamy jeszcze długą drogę do przejścia. Phil Jackson podsumował występ gwiazdy Sixers: On jest młodym graczem tak drobnym i małym, jak mało kto w tej lidze, ale jest w stanie nie tylko oddawać rzuty jakie chce, ale też przewodzić lidze w punktach. To, kim on jest, wciąż wprawia mnie w rozterki. Radość z tego zwycięstwa to najpiękniejszy moment w karierze Allena Iversona, podobnie jak cały sezon 2000-01.

Niestety liczne urazy Iversona (w tym kontuzja kostki wymagająca operacji), Snowa, Lyncha i Hilla uniemożliwiły Sixers wygranie kolejnych spotkań, chociaż trzeba przyznać, że ze wszystkich serii Lakers, finałowa z Sixers była dla nich zdecydowanie najtrudniejsza i wygrywana najmniejszą ilością punktów w tamtych play-offs. Po meczu trzecim, wygranym przez Lakers tylko 96-91 (35 punktów i 10 zbiórek Iversona), gwiazdor Sixers wyszedł na parkiet i zaczął oklaskiwać kolegów z drużyny i kibiców, a publiczność sprawiła wtedy Sixers taką owację, jaka należy się zwycięzcom. AI przytulił się do klatki piersiowej Matta Geigera i powiedział mu: Odeszło. Mieliśmy swoją szansę. Ostatecznie to Lakers wygrali 4-1, ale dla wielu kibiców heroicznie walczący i zdziesiątkowani przez kontuzje Sixers zostali bohaterami, zyskując tym samym rzesze nowych fanów. Koszulki Sixers czy buty Iversona były zdecydowanym hitem sprzedaży (wzrost o 20% w pierwszym półroczu 2001). Stacje telewizyjne stworzyły nowy typ rywali – kreowanego na następcę Jordana, pochodzącego z dobrej rodzinny Kobe Bryanta, oraz gniewnego rapera Allena Iversona. Rywalizacja między nimi miała się ciągnąć jeszcze przez wiele lat, zarówno w mediach, jak i pomiędzy kibicami obu tych koszykarzy. To pokazała już konferencja prasowa po zakończeniu finałów. W zwyczaju było, że najpierw pytania przyjmował lider zwycięzców (w tym przypadku zdobywca MVP, Shaquille O’Neal), po nim lider pokonanych i reszta zawodników. Jednak gdy skończył przemawiać Shaq, do mikrofonu wystartowali równo Bryant i Iverson ze swoją żoną i dziećmi. Bryant dotarł na podium pierwszy, a zdenerwowany AI powiedział do Tawanny: Spieprzajmy stąd. Do wychodzącego Iversona ktoś zawołał: Allen, ale co z wywiadami? na co ten odpowiedział Pieprzyć je, człowieku.

Iverson-w-dniu-ślubuW całych play-offs Allen Iverson zdobywał średnio 32.9 ppg, 6.1 apg i 4.7 rpg oraz 2.4 spg. W prawie wszystkich kategoriach ustanowił nowe indywidualne rekordy play-offs. Jak bardzo popularni stali się wtedy Sixers i jak wiele uwagi skupiał na sobie Iverson mówi fakt, że jego nazwisko w wyszukiwarce Google wyprzedziło nazwisko bijącej wtedy rekordy popularności Anny Kournikowej co znaczyło, że był on najczęściej wyszukiwanym sportowcem w Internecie.

Po zakończeniu sezonu, 4 sierpnia 2001 roku, Allen wziął ślub z wieloletnią przyjaciółką i matką swoich dzieci, Tawanną Turner. To był szczyt szczęścia Iversona, po którym niestety przyszło kilka smutniejszych wydarzeń.

Tragiczne lato. 11 września 2001 roku. Jak później powiedział Allen, to było naprawdę złe uczucie. Uczucie pustki, odbierające dech w piersiach. Nie mogę uwierzyć co się właśnie dzieje. Większość ludzi, których znam, oglądała tego dnia przez cały czas telewizję. Walące się budynki, kurz na ulicach, miasto zmienione w strefę wojny. Po godzinie Allen wyłączył telewizor. Widział już wiele nieszczęść i wiedział, że i to nie zakończy się dobrze. Ci wszyscy niewinni ludzie którzy wstali tego ranka zupełnie jak ja i poszli do pracy jak każdego innego dnia, po prostu umarli w ten sposób? Jeśli takie coś może się zdarzyć, to nam mówi, że wszystko może się zdarzyć. Nikogo stamtąd nie znałem, ale to tak ciężkie i raniące uczucie kiedy pomyśli się o rodzinach tych wszystkich ludzi – powiedział.

Nieco ponad miesiąc później, 13 października, przeżył on kolejną tragedię. Gorszą, niż dzień, w którym zginął Tony Clark, bo tak niespodziewaną. Doszły do niego wieści, że jego najlepszy przyjaciel, Ra, najważniejszy członek Cru Thik, został zastrzelony w barze w Virginii, a jego ciało pozostawiono na ulicy. Wstrząśnięty Iverson powiedział swojemu ochroniarzowi: Nie chciałbym umrzeć tak nagle, leżąc w trawie, wykrwawiając się na śmierć wokół przechodzących obok ludzi (…) Nie chcę, żeby ktoś mówił Tawannie i moim dzieciom, że umarłem w taki sposób, z powodu jakiegoś głupstwa. Wtedy właśnie AI postanowił zaopiekować się trójką dzieci, które Ra tak kochał. Poszedłem spać mając dwójkę dzieci. Obudziłem się z pięcioma – mówił. Na pogrzebie, który odbył się nieco ponad dwa miesiące po jego ślubie, AI dodał: Patrzcie na swoje życie, jak na książkę. I przestańcie tracić strony na narzekania, martwienie się i kłótnie.

Szósty sezon 2001-02. Szósty sezon, mimo wielkich apetytów, nie zaczął się dla Sixers udanie. W NBA zalegalizowano obronę strefą, co oznaczało, że teraz przeciwnicy mogli bardziej skupić się na bronieniu przeciwko Iversonowi. Po rezygnacji Pata Croce’a, na stołku szkoleniowca postanowił zostać Larry Brown. Ponieważ latem Iverson przeszedł kilka operacji, w ramach rehabilitacji musiał opuścić pięć pierwszych gier. Sixers pozbawieni też Aarona McKie i Erica Snowa, mimo pozyskania z powrotem Derricka Colemana oraz zatrudnienia Matta Harpringa, wszystkie te mecze przegrali. W trzecim tygodniu Iverson, mimo lekkiego bólu w łokciu, gotowy był już do gry i doprowadził 76ers do siedmiu kolejnych zwycięstw, otrzymując tym samym tytuł Gracza Tygodnia. Zaczął grać z czarną opaską na ramieniu z napisem Rasaan, którą otrzymał od Gary’ego Moore’a. Dotykał jej za każdym razem, gdy wykonywał rzuty wolne. Później jednak mimo wspaniałej gry tego koszykarza, Sixers nie powodziło się już tak dobrze. W listopadzie AI podpisał dożywotni kontrakt z Reebokiem, wart około 121 milionów dolarów.

Allen zapowiedział w tym czasie, że do czasu rozegrania meczu All Star doprowadzi zespół do dodatniego bilansu. I rzeczywiście przełom nastąpił w styczniu, kiedy Sixers zaczęli przypominać drużynę z poprzednich rozgrywek. W bardzo dużym stopniu przyczynił się do tego właśnie „The Answer”. Najpierw 7 stycznia zanotował pierwsze w swojej karierze triple-double (30 punktów, 11 asyst, 10 zbiórek), następnie w meczu z Houston Rockets 15 stycznia rzucając 58 punktów poprawił o cztery oczka swój rekord życiowy (poza tym był to czwarty najlepszy wynik w historii Sixers). Bardzo dobre występy miał też 1 marca, kiedy spóźnił się na mecz i został ukarany przez trenera Browna wyjściem z ławki (pierwszy raz od debiutanckiego sezonu), co nie przeszkodziło mu zdobyć 43 punktów. 21 stycznia zdobył swój 10 000 punkt w karierze przeciwko Raptors. 15 stycznia trafił wszystkie 14 rzutów wolnych, co mu się jeszcze w karierze nie zdarzyło. W czterech meczach od 11 do 19 stycznia trafił rekordową dla siebie liczbę 24 kolejnych rzutów wolnych. Dikembe Mutombo, mimo dwóch sytuacji karania Iversona za spóźnienia na treningi, nazwał relacje miedzy nim, a Brownem, jak między ojcem i synem. Po jednym z opuszczonych przez AI treningów, szkoleniowiec Sixers powiedział: Musimy poradzić sobie z tym wspólnie. Jeśli tego nie zrobimy, a Pata nie ma, wszyscy zwalą winę na nas dwóch.

Występ w Meczu Gwiazd tym razem zakończył się niepowodzeniem (5 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty), na dodatek Iverson z Michaelem Jordanem zostali ukarani kwotą 10 000 dolarów za wspólne opuszczenie spotkania z mediami, ponieważ spędzili ten czas z fanami. Wszystko to działo się w Philadelphii, gdzie nagroda MVP powędrowała do pochodzącego z tych rejonów Kobe Bryanta, który został wygwizdany po części za niedawne finały. AI próbował złagodzić sytuację: Myślę, że buczenie było złe i czuje się źle razem z nim. Myślałem, że wiele osób powinno poczekać i chwilę się zastanowić, co jeśli ich dziecko by tu wyrastało. Ale tak to jest w tym zawodzie (…) Gram w Philly od sześciu lat. I czasem oni buczeli na nas już w pierwszej kwarcie, jeśli rzeczy nie szły dobrze. Mimo nieudanego Meczu Gwiazd, w dalszej części rozgrywek Iverson wielokrotnie pokazywał, na co go stać. Niestety w marcu w spotkaniu z Bostonem złamał sobie lewą rękę i nie zagrał do końca sezonu. Sixers wtedy jeszcze walczyli o pierwszą trójkę na Wschodzie, ale bez Iversona musieli się zadowolić piątym miejscem.

Iverson powrócił na play-offs na starcie z Boston Celtics, chociaż było to wcześniej, niż zalecał lekarz. Niestety mecze w których grał, jakby o kontuzji zapomniał, przeplatał z tymi, w których bardziej szkodził, niż pomagał. W drugim spotkaniu Sixers zaczęli czwartą kwartę od serii 14-2, dzięki 10 kolejnym punktom McKie. Ale wtedy z ławki wszedł w jego miejsce Iverson i spudłował 5 z ostatnich 7 rzutów, (w całym meczu 29 punktów i tylko 11/30 z gry) i Sixers przegrali 85-93. Ostatecznie Sixers potrafili wygrać dwa kolejne mecze (42 punkty i 5 przechwytów Iversona w jednym z nich) i wyrównać stan serii na 2-2, ale w finałowym, piątym spotkaniu, zostali rozgromieni przez przeciwnika dzięki znakomitej grze niepowstrzymanego Paula Pierce’a (46 punktów, w tym 8/10 za trzy punkty) i słabej Iversona (tylko 11 z 24 trafionych rzutów) oraz Snowa (2/12 z gry), który nie mógł odnaleźć się w całej serii. Tym samym na Iversona spłynęła największa krytyka, co Aaron McKie skomentował: Ja zawsze byłem otoczony gwiazdami. Ale on jest w tej lidze zupełnie sam. Iversona bronił też jeden z rozgrywających Celtics: Oni są wszystkim, poza drużyną, którą oglądałem w zeszłym roku. Mają Allena Iversona, ale cała reszta jest inna.

Pod względem statystyk był to najbardziej udany sezon Iversona w jego dotychczasowej karierze. Został ponownie Królem Strzelców z najlepszą średnią 31.4 ppg (drugi wynik w historii Sixers – lepszy był tylko Wilt Chamberlain ze średnią 33.5 ppg). Przewodził też NBA w przechwytach (2.8 spg) i w minutach (43.7 mpg) będąc jedynym zawodnikiem NBA najlepszym w trzech różnych kategoriach. Opuścił jednak 22 mecze z powodu kontuzji, może dlatego niespodziewanie wybrano go dopiero do Drugiej Piątki NBA. W 54 meczach był liderem Sixers w punktach, w 28 w asystach. Przedłużył też do 120 gier serię spotkań, w których zdobył dwucyfrową liczbę punktów – żaden inny zawodnik grający wtedy w NBA nie miał lepszego wyniku. Zanotował serię siedmiu kolejnych meczów, w których zdobył 30 lub więcej punktów. W całym sezonie aż dziewięć razy rzucał ich ponad 40, co również było najlepszym wynikiem w lidze. Tylko siedem razy schodził poniżej 20 punktów. W styczniu został Graczem Miesiąca, a cztery razy zostawał Graczem Tygodnia (w styczniu dwa razy z rzędu, co wcześniej udało się Karlowi Malone’owi w 1997 roku).

Problemy w offseason. Po nieudanej serii z Celtics, Brown był ostry wobec swojego gracza: Uważam, że ich gwiazdy myślą o wygraniu, a nie zdominowaniu meczu. Niestety Brown nie powiedział tego wprost Iversonowi, tylko mediom, co rozgniewało koszykarza i atmosfera między nimi znowu się pogorszyła. AI stwierdził, że nie czuje się traktowany przez zarząd klubu jak franchise player. Ponieważ od czasu zwolnienia swojego agenta nie miał i nie potrzebował żadnego innego, znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Sądząc, że Sixers będą chcieli go sprzedać, postanowił się zabezpiecznyć i zatrudnić Leona Rose’a, agenta Aarona Mckie. Wiecie, po tym jak doszliśmy do finałów w zeszłym roku, widzicie jak wiele zmian przeprowadziliśmy, więc wszystko może się zdarzyć. Może mnie tu nie być tego lata. Wiem, że to biznes. I wiem, że jeśli coś zaczyna się źle dziać, pierwsza rzecz o jakiej myślisz, to przeprowadzenie zmian, by to polepszyć… Zawsze mówiłem, od pierwszego dnia, że chcę zostać graczem Sixers do końca mojej kariery. I nie chcę pozwolić komuś mnie stąd wyrzucić. Ale jeśli ludzie myślą, że pozbycie się mnie stąd będzie najlepsze dla zespołu, niech podejmą tą decyzję.

Nie zabrakło też kolejnych problemów z prawem. Tym razem po burzliwej kłótni z żoną, Allen wyrzucił ją z domu, a następnie w jej poszukiwaniu podobno wtargnął do domu jej kuzyna z bronią. Okazało się jednak, że zeznania świadków znacznie się różniły, na dodatek zadzwonili oni na policję dopiero 11 godzin po całym zdarzeniu. Wyszło na jaw, że jeden z nich chciał 100 tysięcy dolarów od Iversona za wycofanie oskarżenia, drugi wcale nie miał zamiaru iść do sądu, bo gdy zobaczył koszykarza w drzwiach, pobiegł po kartkę i długopis, by zdobyć autograf. Nie było też żadnych dowodów, nie znaleziono broni. AI twierdził, że rzeczywiście wtargnął do domu kuzyna, ale nie miał broni i nie chciał nikogo terroryzować. W takiej sytuacji sprawę umorzono, Iversona (ubranego na wstępnej rozprawie w t-shirt z fotografią Ra i napisem „Cru Thik Superstar”) nazwano niewinnym, ale zdjęcie niewyspanego, potarganego i zmęczonego lidera Sixers, wprost z kartoteki policyjnej, obiegło świat wraz z nieprzychylnymi komentarzami dziennikarzy. Przeciwko niemu obróciły się ponownie filadelfijskie media: Zbyt wiele pieniędzy, zbyt wiele wolności, zbyt wiele talentu, by był w stanie usłyszeć słowo NIE – pisała chociażby Philadelphia Daily News. Jay Leno żartował w swoim programie, że teraz Reebok wypuści serię ubrań promowanych przez Iversona pod marką „Uwięziony”. Tym razem jednak ten konflikt z prawem nie zaszkodził Iversonowi tak, jak kiedyś, wizerunkowo stało się trochę odwrotnie. Kibice zaczęli ponownie kupować koszulki „Free Iverson” i „The Answer Is Not Guilty” utożsamiając się z „prześladowanym” przez prawo i media idolem…

Practice? Mimo wspomnianych problemów, jakie Iverson przeżył tego lata, szerzej zapamiętany został głównie wywiad z nim po zakończeniu sezonu 2001-02. Być może mieliśmy w historii gorsze lub śmieszniejsze przykłady tego, jak zawodnik podczas rozmowy z dziennikarzem traci panowanie nad sobą, ale Iverson trafił w najgorszy z możliwych momentów: rozwój Internetu. Powstały trzy lata później serwis YouTube! sprawił, że konferencja pomeczowa z udziałem AI znowu stała się głośna i rozprzestrzeniła na cały świat. Przeszła do historii, nie tylko koszykówki, ale i sportu w ogóle. Doczekała się wielu parodii (ostatecznie z powodów marketingowych także tych z udziałem samego jej bohatera), była cytowana w filmie i muzyce.

Ale co tak naprawdę stało się na samej konferencji prasowej? Iversonowi kilka razy sugerowano, że jego zespół i koledzy grają gorzej ze względu na to, że on sam opuścił niejeden trening Sixers. Wreszcie koszykarz odpowiedział, nie mogąc przestać używać słowa „trening” (ang. „practice”). Poniżej zapis konferencji w oryginale, dla zachowania kontekstu:

If a coach say I missed practice, and y’all hear it, then that’s that. I might’ve missed one practice this year. But if somebody says, 'He doesn’t come to practice – it can be one practice, out of all the practices this year – then that’s enough. … But it’s easy to talk about, it’s easy to sum it up when you just talk about practice. We sittin’ in here, I’m supposed to be the franchise player, and we in here talkin’ about practice. I mean listen, we talkin’ ’bout practice. Not a game, not a game, not a game. We talkin’ about practice. Not a game, not a, not a, not the game that I go out there and die for, and play every game like it’s my last. Not the game. We talkin’ bout practice, man. I mean how silly is that? We talkin’ bout practice. I know I’m supposed to be there, I know I’m supposed to lead by example. I know that, and I’m not shovin’ it aside, you know, like it don’t mean anything. I know it’s important, I do. I honestly do. But we talkin’ bout practice, man. What are we talkin’ about? Practice? We talkin’ about practice, man. We talk – we talkin’ bout practice. We talkin’ bout practice! We ain’t talkin’ bout the game, we talkin’ bout practice, man. When you come into the arena, and you see me play, you see me play, don’t you? You see me give everything I got, right? But we talkin’ bout practice right now. [Reporter przerwał Iversonowi zaznaczając, że to Larry Brown poruszył ten temat wcześniej.] We talkin’ bout practice. Man look, I hear you, it’s funny to me too. I mean, it’s strange, it’s strange to me too. But we talkin’ bout practice, man. We not even talkin’ bout the game, the actual game, when it matters. We talkin’ bout practice.

Po latach trener Larry Brown wyznał dziennikarzom jak bardzo żałuje, że opuścił tamte spotkanie z mediami. Gdyby tam był, nie pozwoliłby Allenowi stracić panowania nad sobą. Z kolei sam Iverson w momencie kończenia kariery nawiązał do swojego przemówienia, tłumacząc: Powtarzałem w kółko to wszystko o treningach i nie cofnąłbym tego. Dziennikarze nie wiedzieli, że mój najlepszy przyjaciel został właśnie zabity. W ogóle nie wiedzieli, o czym była ta konferencja prasowa. Nigdy nie spytaliście, dlaczego byłem taki wkurzony. Ta konferencja nie była o treningach. Wtedy myślałem, że Sixers mnie wytransferują, więc o tym ona była.

W 2013 roku sam Gary Payton przyznał, że miał coś wspólnego z całym zajściem: Byliśmy kiedyś gdzieś latem, dobrze się bawiliśmy. Trochę za dużo wypiliśmy. Allen spytał mnie jak ja to robię, że utrzymuję ciało w tak dobrej formie, ale jednocześnie nie cierpię fizycznie z tego powodu i mam siłę ciągle przebywać na parkiecie. Powiedziałem mu prawdę. Powiedziałem, że mój trener George Karl nie pozwalał mi trenować. I to było tyle, powiedziałem mu, że musi przestać tyle ćwiczyć. Payton przyznał jednak, że Iverson nigdy nie powinien brać tego tak dosłownie i przede wszystkim – nie dzielić się z tym mediami, bo to były słowa jego trenera, a trener Larry Brown był zupełnie inny.

Z kolei w 2021 roku pojawiły się dwie inne, równie ciekawe wypowiedzi na ten temat. Billy King, były generalny menedżer Sixers, wyjawił w rozmowie z Bleacher Report: Kiedy był kontuzjowany, a my wiedzieliśmy, że nie może grać, to chowaliśmy jego koszulki. Wiedzieliśmy, że będzie ich szukał w szatni, więc zamykaliśmy je tam, gdzie nie mógł ich dostać. Raz, w Nowym Jorku, miał swoją koszulkę, ale nie miał żadnych butów. Próbował więc wysłać chłopaka od podawania piłek do Foot Lockera za rogiem. „Kup mi któreś z ich Reeboków, mogę w nich grać” – powiedział. A potem wskazał kogoś z personelu: „Jaki rozmiar nosisz? Daj mi swoje buty” bo tak bardzo chciał grać. Natomiast Marc Jackson, były kolega z boiska, w wywiadzie udzielonym OPOstories from NBA, wyjaśnił: Allen jest bardzo niskim graczem. W grze wiele razy był obijany i miał urazy. Był liderem NBA w ilości minut na parkiecie. Gdyby trenował z tamtymi urazami, nie występowałby w meczach, dlatego pomijał te pierwsze. W 2022 roku Iverson dodał, że gdyby więcej ćwiczył na siłowni i wyszedł na parkiet „napakowany” jak niektórzy współcześni zawodnicy, to jego zdaniem sędziwie już by go tak nie faworyzowali przy wszystkich odgwizdywanych na nim faulach, a rywale i sami kibice też nie byliby aż pod takim wrażeniem jego poświęcenia do gry, wszystkich tych upadków i uderzeń. Jak wiemy Iverson dawał z siebie wszystko na meczach, czasami nie będąc wystarczająco zdrowym, aby w ogóle wyjść na parkiet, szkoda więc, że jego podejście do treningów traktowano zawsze w tak czarno-biały sposób.

Siódmy sezon 2002-03. Chociaż Iversonowi udało się wybrnąć z problemów z prawem, to nie był to koniec przeszkód. Na kilka dni przed rozpoczęciem meczów przedsezonowych, na jednym z treningów, zawodnik nabawił się kontuzji – złamał sobie palec u ręki. Sixers przegrali pierwszy mecz przedsezonowy i zapowiadało się, że tak jak przed rokiem, nie będę mieli bez swojego lidera większych szans. Ale gwiazda Sixers miała inny pomysł. Mimo nie uleczonego palca, z bandażem na ręce, Iverson postanowił grać w spotkaniach przedsezonowych i zgrać się z nowymi kolegami. Iverson rozczarowany tym, że w poprzednim sezonie grał najlepiej pod względem statystyk, a mimo to Sixers odpadli już w pierwszej rundzie, tym razem postanowił zmienić jeszcze bardziej swój styl gry. Chciał oddawać mniej rzutów, częściej rozgrywać i podawać piłki, stwarzać okazje rzutowe dla swoich partnerów. Zwłaszcza, że zespół teoretycznie wzmocniono sprowadzając Keitha van Horna, który miał pomóc w zdobywaniu koszy.

Sixers zaczęli ten sezon bardzo dobrze, od wyniku 15-4. Było to w dużej mierze zasługą ich lidera. Zaczął on zdobywać średnio o 3-4 punkty mniej niż rok wcześniej, ale jego gra była bardzo wszechstronna i jak przewidywano znalazł on na boisku pomoc w osobie van Horna. Niestety w grudniu i styczniu nastąpił spadek formy całej drużyny. Mimo lepszych gier Allena, a także dobrych wyników indywidualnych innych koszykarzy (zwłaszcza Snowa i Colemana, bo van Horn już mocno zawodził), Sixers przegrali 9 z 10 kolejnych spotkań i od tego czasu balansowali na granicy 50% zwycięstw. Ostatecznie dzięki lepszej końcówce sezonu wygrali 48 gier i znaleźli się na drugim miejscu w Atlantic Division, a na czwartym miejscu na całym Wschodzie. Od lidera Konferencji dzieliły ich tylko cztery mecze.

Jak już wspomniałem, Iverson mniej skupił się na zdobywaniu punktów i pod tym względem był to najgorszy jego sezon od czterech lat. Najgorszy mecz rozegrał 5 marca, kiedy przeciwko Pistons zdobył zaledwie 5 punktów, kończąc najdłuższą w NBA serię 186 kolejnych gier z dwucyfrowym wynikiem punktowym. Niewiele lepiej był o 4 kwietnia, kiedy przeciwko Rockets zanotował 8 oczek. 8 stycznia po raz pierwszy od czterech lat został zdjęty z boiska za sześć fauli, miało to miejsce w spotkaniu z Pistons. W innych meczach błyszczał. Na przełomie listopada i grudnia został dwa razy z rzędu Graczem Tygodnia (po raz drugi w karierze). 18 grudnia w wygranej z Wolves miał 41 punktów i 4 przechwyty. 6 stycznia w trzeciej kwarcie meczu przeciwko Pacers rzucił 22 punkty i ustanowił nowy rekord Sixers (poprzedni należał do Juliusa Ervinga i wynosił 21 oczek w trzeciej kwarcie). Dwa dni później przeciwko Lakers przechwycił 9 piłek, wyrównując rekord kariery. 21 lutego zdobył przeciwko Cavs 41 punktów, 6 asyst i także 4 przechwyty. 7 marca przeciwko Sonics 40 punktów, 4 asysty i 3 przechwyty i nie miał ani jednej straty. Bliski drugiego w karierze triple-double był 29 marca, kiedy w wygranej z Hawks zapisał na swoje konto 38 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek. 42 punkty oraz po 6 zbiórek i asyst zdobył 31 marca z Magic i była to jego najlepsza zdobycz punktowa w tych rozgrywkach.

Swój siódmy w karierze sezon w NBA zakończył ze średnią 27.6 ppg, co dawało mu trzecie miejsce w NBA. Po raz pierwszy w karierze rozegrał wszystkie 82 mecze i w 69 z nich przewodził Sixers w punktach, 36 razy zdobywając ich 30 lub więcej. Pięć razy rzucił 40 lub więcej punktów, co przyniosło Sixers cztery zwycięstwa. Po raz trzeci z rzędu przewodził w przechwytach (2.74) i minutach (42.5). W całych rozgrywkach zdobył 225 przechwytów ustanawiając pod tym względem nowy rekord Sixers. Rzucał z lepszą skutecznością niż przed rokiem (41.4%), ale „za trzy” miał skuteczność tylko 27% i nie trafił pierwszych 19 rzutów. Miał sześć double-double, wszystkie z nich w ostatnich 15 spotkaniach. Jeszcze bardziej zespołowo zaczął grać w końcówce sezonu i w play-offs. W ostatnich 19 meczach sezonu zasadniczego notował aż 7.8 apg. Pod tym względem przewodził Sixers w 15 spośród 19 ostatnich gier. Rekord sezonu ustanowił 2 kwietnia i 31 marca, kiedy zanotował po 12 podań. W styczniu zdobył swój 12 000 punkt będąc jedenastym najszybszym zawodnikiem NBA w historii, który tego dokonał. 8 kwietnia zdobył przeciwko Nuggets już swój 13 000 punkt w karierze.

W play-offs Iverson zdobywał już 31.4 ppg i 7.4 apg (rekord kariery). W pierwszym meczu pierwszej rundy rzucił przeciwko Hornets 55 punktów, ustanawiając kolejny rekord indywidualny i rekord Sixers. Był to też szósty najwyższy wynik serii w historii NBA. W drugiej rundzie zanotował przeciwko Pistons dwa kolejne występy z double-double (36 punktów i 11 asyst oraz 25 punktów i 11 asyst). Ostatnim zawodnikiem Sixers, który tego dokonał, był Johny Dawkins w 1990 roku. Niestety mimo jego wspaniałej gry Sixers przegrywali już 0-2 i chociaż zdołali później zremisować 2-2, to ostatecznie odpadli z dalszej rywalizacji.

Iverson-w-Dream-TeamieAllen Iverson w Dream Teamie. Podczas off-season Allen Iverson dostąpił wielkiego zaszczytu. Po raz pierwszy w karierze został członkiem reprezentacji USA w koszykówce i w sierpniu jako zawodnik Dream Teamu mógł bronić barw kraju eliminacjach do olimpiady, które odbywały się w Puerto Rico. Sam koszykarz powiedział, że nigdy nie przypuszczał iż człowiek taki jak on, wychowany w getcie, doczeka kiedyś tej chwili. Zespół USA wygrał eliminacje i zwyciężając we wszystkich 10 meczach. Iverson zagrał tylko w 8 z nich z powodu kontuzji kciuka, ale i tak mógł się cieszyć ze zdobycia złotego medalu. Był bardzo szczęśliwy, że nie został pierwszoplanową postacią w drużynie, tak jak to jest w Sixers: Szczerze myślę, że moja rola w tej drużynie będzie bardzo łatwa, ponieważ nie będę już musiał robić tyle rzeczy, ile musiałem robić w przeszłości. To zupełnie inny zespół niż Philadelphia 76ers. Ta drużyna jest znacznie łatwiejsza dla mnie, bo nie muszę dawać z siebie tak wiele. Teraz skoncentruję się na obronie bardziej, niż na czymkolwiek innym. Dlatego grał jako rozgrywający i częściej podawał, a rzucał tylko z bardzo „czystych” pozycji po raz kolejny pokazując, że jego gra jest bardzo zespołowa i zapomniał już o egoizmie z początków kariery. W całym turnieju zdobywał średnio 14.3 ppg (skuteczność 56% z gry, 53% za trzy i 81% z wolnych) i był drugim strzelcem Dream Teamu za Timem Duncanem (15.6 ppg). Do tego dołożył średnio 3.7 apg (drugi wynik po Jasonie Kiddzie 5.0 apg), 1.6 spg (najlepszy w drużynie) i 2.5 rpg w 22.9 minuty (najlepszy w drużynie). USA rzucali przeciętnie 101.7 punktów, a oddawali zaledwie 70.8. Allen zebrał wiele pochlebnych opinii od kolegów z drużyny i dziennikarzy sportowych. Ale nie byłby sobą, gdyby nie ustanowił kolejnego rekordu. W meczu z Kanadą zdobył aż 28 punktów (stąd taka wysoka średnia punktowa w całych zawodach). Aż 21 z nich rzucił w trzeciej kwarcie trafiając 7 na 8 rzutów za trzy punkty. Jeszcze nigdy w historii żaden zawodnik USA nie zdobył w jednej kwarcie i w całym meczu tylu punktów oraz nigdy nie trafił tylu rzutów za 3 punkty.

Ósmy sezon 2003-04. Iverson w poprzednim sezonie po raz kolejny nie spełnił swojego marzenia, jakim jest zdobycie upragnionego Mistrzostwa NBA. Dlatego też postanowił jeszcze bardziej przyłożyć się do gry. Zgodnie z obietnicami, przez cały czerwiec i lipiec poprawiał swoją kondycję, ćwiczył i starał się popracować nad swoimi mięśniami. Efekty były widoczne gołym okiem. O przyszłość Sixers chciały też zadbać władze klubu, pozbywając się Keitha van Horna, który nie spełnił oczekiwań, a zatrudniając strzelca Glenna Robinsona, który miał stanowić drugą opcję w ataku. Iverson bardzo chwalił sprowadzenie Robinsona i zmiany jakie zaszły w drużynie: Sixers są o 100% lepszą drużyną, niż przed rokiem i najsilniejszą, odkąd ja tu jestem. Rzeczywistość była niestety inna; Sixers trapieni kontuzjami odnieśli wielką klęskę, nie kwalifikując się nawet do play-offs.

Z jednej strony Iverson rozegrał najgorszy w karierze sezon. Tylko 48 gier, średnia 26.4 ppg (najsłabszy wynik od sezonu 1997-98), najgorsza skuteczność w karierze (38.7%) i najwięcej od debiutanckiego sezonu strat (4.35). Zawiódł zdecydowanie jako lider Sixers. We wcześniejszych latach potrafił samotnie wygrywać mecze, podrywać do walki kolegów i doprowadzić klub do play-offs. Teraz nie miał już tak dominującej pozycji w lidze i wpływu na zespół, na jego niekorzyść przemawiają też kłótnie z nowym trenerem Chrisem Fordem, za którym AI nie przepadał i wcale tego nie ukrywał. Z drugiej jednak strony grał jak nigdy dojrzale, kreując partnerów i podjąc im piłki. Zaowocowało to najlepszą od debiutanckiego sezonu średnią asyst (6.8). Z kolei straty i skuteczność częściowo wynikały z tego, że wiele minut grał z powrotem na pozycji rozgrywajacego oraz wychodził mimo kontuzji i miał ciągłe przerwy w grze. Był drugim najlepszym strzelcem i pierwszym przechwytującym NBA, ale nie został uwzględniony w końcowej klasyfikacji (musiałby zagrać w 70 grach, rzucić 1400 punktów lub mieć 125 przechwytów, a zagrał w 48 meczach, rzucił 1266 punktów i miał 115 przechwytów). Zdążył zostać w listopadzie Graczem Tygodnia, po raz piąty w karierze wystąpił w Meczu Gwiazd w którym zanotował najwięcej na boisku 11 asyst. W tym samym sezonie zdobył swój 14 000 punkt w karierze jako dziesiąty najszybszy zawodnik w historii, 29 listopada zdobył rekordowe w sezonie 50 punktów, a 17 lutego miał rekordowe 14 asyst, dwa dni później po raz 50 w karierze przekroczył granicę 40 punktów.

Iverson z medalemAllen Iverson olimpijczykiem w Atenach. W 2004 roku, po swoim ósmym sezonie w lidze, Iverson reprezentował USA na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. Chociaż tradycyjnie kibice koszykówki spodziewali się złota, to reprezentacja USA zdobyła zaledwie brązowy medal, co przełożyło się na falę krytyki i drwin po powrocie do kraju. Po raz pierwszy od 1988 roku, kiedy zawodowcy z NBA mogli grać na olimpiadzie i kiedy powstał pierwszy „Dream Team”, nie udało się im stanąć na najwyższym podium.

Skąd porażka kadry, w której oprócz Iversona mogliśmy oglądać talenty pokroju Tima Duncana i Carmelo Anthony’ego? Reprezentacja USA była osłabiona brakiem wielu innych gwiazd oraz nieprzygotowana do rywalizacji na arenie międzynarodowej. Brakowało zgrania z powodu zbyt małej liczby wspólnie rozegranych spotkań czy nawet treningów, podczas gdy przynajmniej trzony innych zespołów grały ze sobą latami. Z powodu zagrożenia terrorystycznego po 11 września i po wojnie w Afganistanie, amerykańscy zawodnicy mieszkali na ogromnym statku wycieczkowym zacumowanym w porcie, nie brali udziału jak inni w wydarzeniach sportowych w wiosce olimpijskiej z udziałem swoich rodaków. W konsekwencji ucierpiała atmosfera w zespole; trudno było szukać chemii i wspólnego języka pomiędzy zawodnikami, którzy wieczory spędzali na grze w karty i hazardzie, myślami będąc gdzie indziej. Trzeba dodać, że wielu z nich, podobnie jak kierownictwo kadry, brało złoty medal za pewniak. Tymczasem reszta świata dogoniła USA pod względem talentu, ale przewyższała pod względem zgrania, aspiracji czy ambicji. Ostatecznie po tej klęsce Amerykanie przestali używać określenia „Dream Team” i natychmiast wyciągnęli wnioski. Zaczęli na poważnie przygotowywać się do następnej olimpiady i cztery lata później jako „Redeem Team” (Drużyna Odkupienia) odzyskali status najlepszych na świecie.

Wracając do Aten i 2004 roku, Allen Iverson ze średnią punktową 13.8 był pierwszym strzelcem swojej reprezentacji, przewodził także w minutach (27.1), był drugim podającym (2.5), trzecim przechwytującym (1.3) i pierwszym strzelcem za trzy punkty pod względem trafionych rzutów (15), trzecim pod względem skuteczności (36%). Grał bardzo równo i we wszystkich ośmiu meczach miał zdobycz punktową wyrażoną dwucyfrową liczbą, czym nie mógł się pochwalić żaden inny członek zdetronizowanego Dream Teamu. W przeciwieństwie do wielu innych gwiazd NBA, które robiły co mogły, by do Aten nie jechać, wielokrotnie podkreślał, że jest to jego marzenie i zrobi wszystko, by się ono ziściło. Powiedział, że jest dumny, że mógł nosić na piersiach koszulkę z wyrytą nazwą swojego kraju i że wywalczył dla niego medal. Dodał, że zdecydowanie chciałby zagrać na następnej olimpiadzie: Byłoby ciężko wracać do domu bez niczego. Cieszę się, ze nam się udało i zdobyliśmy brązowy medal. Szczerze mówiąc, tak wygląda prawdziwe życie. Wielu ludzi nie rozumie, jak Smarty Jones przegrał swój ostatni wyścig. Wielu ludzi nie rozumie, jak Muhammad Ali przegrał walkę. I również wielu ludzi nie rozumie, jak ciężko się tu grało (…) Ten medal naprawdę dużo dla mnie znaczy. Bardzo dużo dla mnie też znaczy bycie olimpijczykiem (…) Jestem szczęśliwy, bo pozwolono mi tutaj przyjechać i reprezentować swój kraj. A nie wracam z niczym….

W wypowiedzi udzielonej po zakończeniu kariery przyznał jednak bardziej szczerze: To bolało, ponieważ brałem w tym udział. To mnie będzie zawsze prześladować, bo moim marzeniem było zdobycie złotego medalu. Ale ja biorę życie takim, jakie jest i w związku tym to wszystko, co osiągnąłem… Nic takiego nie przytrafiło się ludziom z miejsca, z którego pochodzę. Nawet w najmniejszym stopniu oni nie osiągnęli nic z tych rzeczy. Więc chociaż to mnie wciąż gryzie, to dziękuje Bogu za szansę jaką to ja właśnie dostałem.

Dziewiąty sezon 2004-05. Jeden z najlepszych statystycznie i najwszechstronniejszych sezonów w karierze Iversona. Lista osiągnięć indywidualnych jest długa – zdobywał w sezonie 30.7 ppg, 7.9 apg, 4.0 rpg, 2.4 spg (42% z gry, 30% za trzy, 83% wolne), a w play-offs 31.2 ppg, 10.0 apg, 2.2 rpg, 2.0 spg (47% z gry, 41% za trzy, 79% wolne). Miał trzecią najlepszą średnią punktową w karierze, najlepszą średnią asyst w karierze, najlepszą skuteczność za dwa i z linii rzutów wolnych oraz trzecią najlepszą za trzy punkty. Opuścił tylko siedem spotkań z powodów zdrowotnych. Po raz czwarty zdobył tytuł Króla Strzelców NBA, co do tej pory osiągnęli tylko Wilt Chamberlain, Michael Jordan i George Gervin. Był też piątym asystentem NBA i drugim przechwytującym. Został pierwszym graczem historii, który uplasował się w pierwszej piątce jednocześnie w klasyfikacji punktów, asyst i przechwytów. Był również zaledwie czwartym graczem w historii, który w jednym sezonie zdobywał średnio powyżej 30 punktów i 7.5 asysty. Tracił wprawdzie też rekordowe 4.59 piłki, jednak wynikało to z jego roli w zespole i też często niedoświadczonych kolegów. Rozegrał 57 gier z rzędu z 20 lub więcej punktami. Ustanowił nowy rekord punktów w spotkaniu (60 przeciwko Orlando Magic) i nowy rekord asyst w sezonie (dwa spotkania z 16 asystami). Ponadto w dwóch grach z rzędu przekroczył granicę 50 punktów, co poprzednio zdarzyło się przed czterema laty. Ogółem granicę 50 punktów przekraczał trzy razy (Sixers 2-1) a granicę 40 punktów dziewięć razy (8-1). Zanotował aż 24 double-double, co jest jego najlepszym osiągnięciem w jednym sezonie w karierze (poprzedni rekord 18 double-double w sezonie debiutanckim). Został aż cztery razy uhonorowany tytułem Graczem Tygodnia i raz tytułem Graczem Miesiąca. Przekroczył granicę 15 000 punktów w karierze. Otrzymał tytuł MVP All Star Game. Szantażując klub odejściem, wymusił sprowadzenie do Sixers z Kings Chrisa Webbera, który miał być równorzędnym partnerem dla Iversona w ataku. Jeszcze lepiej grał w play-offs, gdzie jak na klasowego gracza przystało, poprawił niemal wszystkie statystyki indywidualne i grając przeciwko takim obrońcom jak Pistons (przegrana 1-4 w pierwszej rundzie) tylko raz zszedł poniżej 30 punktów.

To tyle osiągnięć, jednak gra Iversona była również nieoceniona, jeśli  spojrzeć na coś innego. To dzięki jego podaniom wspaniale sezony mieli Andre Iguodala czy Kyle Korver. Z biegiem lat zacząłem coraz bardziej i bardziej rozumieć, jak ważna jego obecność była dla mnie na początku mojej kariery. Obecność takiej gwiazdy, jaką był Allen Iverson. On naprawdę wziął mnie pod swoje skrzydła, zmusił do oddawania rzutów, zmusił do przeprowadzania akcji. Mając go w zespole robiącego te rzeczy, szepczącego mi do ucha, żebym rzucał, wspierającego mnie, to było bardzo istotne z perspektywy mojej kariery – wspominał Korver w 2019 roku. Iverson był niezastąpionym liderem, który w każdym meczu potrafił dać z siebie wszystko i próbował doprowadzić do zwycięstwa swój bardzo młody zespół. Aż trzy razy oddawał zwycięskie rzuty w finałowych akcjach, w tym raz równo z syreną kończącą mecz (pierwszy w karierze game winning buzzer beater). Bez niego Sixers wygrali tylko 2 z 7 gier. Wbrew opiniom sceptyków okazało się, że z wiekiem Iverson nie traci swojej szybkości i formy, za to gra coraz bardziej dojrzale, mądrze i osiąga coraz więcej. Gdyby Sixers wygrali kilka spotkań więcej, Iverson byłby absolutnym pewniakiem do nagrody MVP sezonu 2004-05. Niestety każdy medal ma dwa końce – od tych rozgrywek Iverson był na stałe przesunięty z pozycji rzucającego obrońcy na pozycję rozgrywającego (jak na początku kariery) i od tego czasu już nigdy nie wygrał żadnej serii w play-offs.

Allen-Iverson-i-Chris-WebberDziesiąty sezon 2005-06. Co można powiedzieć o grze Allena Iversona w sezonie 2005-06, kiedy niemal wszystko mówią jego fenomenalne statystyki? Otóż na pierwszy rzut oka podobne do poprzednich, ale jeśli bardziej się przyjrzeć, były to rozgrywki jednak pod wieloma względami inne, niż wszystkie wcześniejsze. Iverson zagrał na jeszcze wyższym poziomie i udowodnił, że dojrzewa oraz zmienia się jako gracz. Zaliczył najwyższą w karierze średnią zdobywanych punków (33.0) i mimo pauzowania przez dziesięć spotkań (bilans 3-7), rzucił rekordowe 2 377 oczek w całym sezonie. Gdyby nie niesamowite 35.4 punktów w każdym meczu Kobe Bryanta, to Iverson po raz piąty w karierze byłby Królem Strzelców NBA. Ze ściągniętym do Sixers w trakcie poprzedniego sezonu Chrisem Webberem zdobywał łącznie ponad 50 punktów w meczu – ostatnio w Sixers zdarzyło się to w sezonie 1965-66, kiedy grali Chamberlain (33.5) i Greer (22.7). Popisał się świetną skutecznością rzutów z gry (44.7% – drugi najlepszy sezon w karierze) oraz za trzy (32.2% – trzeci najlepszy sezon w karierze) i z linii rzutów wolnych (81.4% – drugi wynik w karierze). Jego punktowy rekord sezonu padł przeciwko Hawks (53). Łącznie 15 razy przekraczał w tym sezonie granicę 40 punktów (10-5), a 49 razy granicę 30 punktów (24-25). Z drugiej strony aż 8 razy rzucił 19 lub mniej punktów. Wskaźnik asyst pogorszył nieco w porównaniu z poprzednim rokiem, do i tak bardzo dobrego 7.4 apg (8 pozycja w NBA). Zaliczył też 19 double-double (bilans 16-3), w dziewięciu meczach zdobył 12 lub więcej asyst (7-2). Pięciokrotnie zaliczył występ z ponad 40 punktami i 10 asystami w sezonie, co wcześniej zdarzyło się jedynie czterem graczom w historii: Jordanowi, Robertsonowi, Archibaldowi i Westowi. Oprócz asyst pogorszył się też w zbiórkach i przechwytach (kolejno 3.2 oraz 1.94 – najmniej w karierze w obu przypadkach), za to polepszył się jeśli chodzi o straty (3.44 – najmniej od pięciu lat). Był pierwszym najczęściej faulowanym i trzecim najczęściej wymuszającym faule ofensywne koszykarzem w NBA. Zdobył też trzy nagrody Gracza Tygodnia.

Niezmienne pozostało liderowanie Iversona, który dobrze dzielił się piłką z Webberem, dalej próbował kreować młodych Iguodalę czy Korvera. W sytuacjach kryzysowych, kiedy Sixers przegrywali mecz za meczem, Iverson próbował w lepszy lub gorszy sposób wpłynąć na klub i kolegów. Nadzwyczaj chętnie zaczął przychodzić na wszystkie treningi, wywierał presję odnośnie wysokich graczy. Kiedy Sixers przegrywali pod tablicami, starał się podbudować kolegów w pomeczowych wypowiedziach, wpływać na lepszą obronę i walkę na boisku od pierwszej do ostatniej minuty… Nie chciał też aż tyle co wcześniej grać z piłką, chcoiaż nie zawsze było to możliwe. Były też bardziej kontrowersyjne działania, za które zbierał krytykę, jak opuszczenie boiska przed końcem jednego z przegranych meczów, o rozdmuchanej przez prasę aferze w przedostatnim meczu sezonu, na który spóźnił się z Webberem, nie wspominając.

Niestety Sixers ponownie zakończyli sezon przedwcześnie. Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć w tamten brak awansu do play-offs, biorąc pod uwagę, że generalnie udało się uniknąć poważniejszych problemów zdrowotnych, a w składzie Sixers znajdowały się po Iversonie takie nazwiska jak Chris Webber, Andre Iguodala, Kyle Korver, Lou Williams, Matt Barnes, Samuel Dalembert czy nawet John Salmons. Niestety spowolniony kontuzjami i wiekiem Webber coraz bardziej oddalał się od szczytu swojej formy, a młodzi i bardzo niedoświadczeni pozostali wymienieni zawodnicy mieli długie i pełne sukcesów kariery w lidze dopiero przed sobą. Sixers radzili sobie całkiem dobrze w zdobywaniu punktów (8 miejsce w lidze), ale zawodzili w obronie, będąc dopiero na 25 pozycji w lidze pod względem traconych punktów. Bilans 38-44 i drugie miejsce w Atlantic Division nie wystarczyło na awans, pozwalając im zająć tylko dziewiąte miejsce w całej Konferencji Wschodniej.

Jedenasty sezon 2006-07. Po raz kolejny Sixers zaczęli rozgrywki bez konkretnych wzmocnień, po zupełnie biernej postawie transferowej Billy’ego Kinga latem. Mimo to udało się rozpocząć rozgrywki od trzech kolejnych wygranych, w czym duży udział miała świetna gra Iversona (dwukrotnie double-double). Niestety po rozbudzeniu apetytów kibiców, Sixers zaczęli grać jak w poprzednich dwóch latach. Coraz bardziej sfrustrowany Iverson zaczął narzekać na trenera Maurice Cheeksa oraz próbował wymusić na klubie zmiany składu. 24 listopada po powrocie po niegroźnej kontuzji zdobył rekordowe w sezonie 46 punktów (dodając 10 asyst) przeciwko Chicago Bulls – Sixers mieli wtedy bilans 5-7. Okazało się, że było to ostatnie zwycięstwo tej drużyny z jego udziałem. Po nim Sixers zanotowali cztery kolejne porażki, po czym zostali rozbici 6 grudnia aż 94-121 właśnie przez Bulls.

Opuszczenie Philadelphii. Po tej kompromitacji Iverson poszedł do generalnego menadżera i powiedział, że ma dosyć sytuacji, w której jego wysiłki aby wygrywać są marnowane przez bierną postawę zarządu. Wersji na temat tego, co się zdarzyło tego dnia, jest wiele. Generalny menedżer Billy King powiedział, że AI zażądał transferu do innego zespołu. Z kolei sam zainteresowany, już po fakcie, wielokrotnie temu zaprzeczał: Nie poszedłem tam i nie powiedziałem: Okey, dzisiaj chcę odejść. Powiedziałem, że jeśli 76ers chcą kontynuować to, co robią, wtedy sytuacja nie będzie dobra dla mnie. Powiedziałem, że sposób, w jaki prowadzą zespół pozwoli im dalej grać jak obecnie, z bilansem jaki mają. Tak będzie ciągle, jeśli nic nie zmienią. Dzień później Billy King oświadczył: Oddamy Allena do innego klubu. Wydaje mi się, że nadszedł czas, aby się pożegnać. Nie ma sensu dłużej się męczyć. Właściciel klubu Ed Snider dodał krótko, że ostatni mecz Allena Iversona w barwach Sixers już się odbył. Zgodził się z tym AI: Kocham chłopaków, miasto, ale najlepiej będzie, gdy odejdę. Szkoda, bardzo ciężko mi o tym mówić.

Tym samym rozpoczęło się istne medialne szaleństwo. Każdy chciał znać odpowiedź – co dalej z Allenem Iversonem? Podobno koszykarzem Sixers było zainteresowanych ponad 20 klubów, a najpoważniejsze oferty złożyli Sacramento Kings, Golden State Warriors, Los Angeles Clippers, Miami Heat, Portland Trail Blazers, a także Denver Nuggets, którzy rozmawiali z Sixers na ten temat już dwa lata wcześniej. Tymczasem Sixers przegrywali mecz za meczem, przeciągając czarną serię już do 12 spotkań. Jak podkreślały niektóre media, klub robił też wszystko, aby upokorzyć ich odchodzącą ikonę. Iversona poproszono, by nie przychodził już do hali, jeszcze przed uzgodnieniem transferu usunięto jego szafkę, a akcje z jego udziałem znikły z przedmeczowych prezentacji.

Aż wreszcie 19 grudnia ogłoszono: Allen Iverson został graczem Denver Nuggets. Wraz z nim do zespołu z Colorado oddano Ivana McFarlina, w przeciwnym kierunku powędrował rozgrywający Andre Miller i stary kumpel Allena, skrzydłowy Joe Smith. Sixers otrzymali również dwa wybory w drafcie. Koniec ery Allena Iversona w Philadelphii i przeprowadzka do Konferencji Zachodniej stały się faktem. Podczas 11 lat gry zapisał on na swoim koncie 28.1 ppg (19 583 punktów), 6.1 apg (4 174 asyst), 3.9 rpg (2 706 zbiórek) i 2.3 spg (1 593 przechwyty) w 697 meczach, co daje mu drugie miejsce w punktach (po Halu Greerze) i przechwytach (po Maurice Cheeksie) w historii Sixers.

Na początku chciałbym podziękować Allenowi za te 11 lat – powiedział na konferencji prasowej Billy King. Myślę, że on dostarczył nam wszystkim wiele niezapomnianych chwil, prowadząc nas do Finału i zgarniając MVP, będąc dwukrotnym MVP podczas All-Star Game. Myślę, że on jest jednym z najlepszych graczy, którzy kiedykolwiek występowali na parkietach NBA i w imieniu organizacji pragnę podziękować za wszystko co dla nas uczynił. Allen Iverson oświadczył: Jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego transferu. Styl gry Denver jest w stanie wykorzystać mój potencjał. Nie mogę się już doczekać gry z Carmelo, a także z resztą zespołu Nuggets, czy George Karlem, który jest prawdziwym zwycięzcą, po czym tuż po transferze na stronie „CrossOver Foundation” opublikował list do swoich kibiców:

Moi fani zawsze byli ze mną, a teraz jest czas, kiedy potrzebuje tego szczególnie. Chciałbym, aby to co tutaj piszę było skierowane do moich prawdziwych kibiców. Chcę, abyście wiedzieli, że kocham tą grę, kocham być gotowy do wyjścia na boisko w moim stroju. Kocham wychodzić i grać te 82 mecze regularnego sezonu dając całe swoje serce, a nawet więcej, a wszystko to dla was drodzy kibice. Moim życzeniem było dać wam jeszcze więcej zwycięstw w post-season. Mojej rodzinie w Philadelphii pragnę powiedzieć: dziękuje za te wspaniałe 11 lat spędzonych razem. Modlę się do Boga o wszystko co najlepsze dla naszej przyszłości (…) Miasto Philadelphia będzie na zawsze częścią mnie i ja naprawdę je kocham, a także ludzi tutaj mieszkających. Tak czy inaczej, jestem gotowy do podjęcia wyzwania (…) Ci, którzy tak naprawdę mnie znają, wiedzą, że pragnę zwyciężać i wiedzą również, że chcę tego co najlepsze dla wszystkich. Będę kochał te wspomnienia i blisko 700 meczy, które rozegrałem dla Philadelphii, na zawsze. Poprzez całą moją karierę grałem z kontuzjami i chorobami. Uwielbiam przebywać na boisku zdeterminowany i zwyciężać. Właśnie dlatego to było takie ciężkie, kiedy powiedzieli, że nie mogę grać, mimo tego, że ja byłem gotowy. To boli nawet bardziej, kiedy mówią ci, żebyś nie przychodził w ogóle. Niemniej jednak, proszę wiedzcie, że każda z 29 082 minut, którą rozegrałem w barwach Sixers, była zaszczytem oraz przywilejem, o którym nigdy nie zapomnę.