ZAŁAMANIE KARIERY
Wolny agent. Po katastrofie w Detroit, Iverson po raz pierwszy w karierze został wolnym agentem. Liczył na to, że będzie przebierał w ofertach. Wydawało się, że w jakiś sposób zabiega o niego nawet Larry Brown, który w tamtym czasie pracował na stanowisku trenera Charlotte Bobcats. Kocham Allena. Każdy dokumentował nasze nieporozumienia, ale myśląc o całej ciężkiej pracy jaką on wykonał pracując dla mnie, dochodzę do wniosku, że to naprawdę niewiarygodne (…) Z mojego punktu widzenia wiem, że nie możemy być pewni możliwości wygrywania w takim stopniu, o jakim on marzy, na jaki zasługuje. Chciałbym go widzieć tam, gdzie on będzie mógł wygrać mistrzostwo. AI rozważał powrót pod skrzydła Browna, ale nie zamykał się na inne zespoły: Jestem wolnym agentem, znowu zdrowy i zdolny do podpisania kontraktu z każdą drużyną (…) moim jedynym wymaganiem jest gra dla trenera, który wie, co wnoszę do drużyny i wie, że chcę to robić każdej nocy! Niestety oferty nie pojawiały się. Oprócz Bobcats, którzy wycofali się z powodu nadmiaru obrońców, rozmowy z Iversonem prowadzili lub zainteresowanie przedstawili jedynie Memphis Grizzlies, Miami Heat, Chicago Bulls, Los Angeles Clippers i New York Knicks.
Najważniejszym powodem nikłego zainteresowania usługami Iversona był fakt, że jego reputacja podupadła za sprawą gry w Pistons, zarówno słabych statystyk, liczniejszych i spowalniających go kontuzji, konfliktu z kolejnym trenerem Michaelem Currym i nieumiejętności dostosowania się do taktyki zespołu. Ale były to tylko krople w morzu powodów. Niechęć Iversona do gry z ławki rezerwowych sprawiła, że każda drużyna mająca aspiracje mistrzowskie, która nie budowałaby składu wokół niego (bo ten był już na to za stary), ale mogłaby go mieć w swoich szeregach jako zadaniowca do zdobywania punktów z ławki, skreśliła go ze swojej listy. Chociaż AI twierdził, że nie interesują go pieniądze, bo zarobił już wystarczająco wiele, jasne było, że rysą na jego dumie byłaby gra za minimum dla weteranów, czyli wówczas 1.306.455 dolarów, na dodatek w momencie, gdy chce się odzyskać swoją pozycję i reputację w lidze. Dlatego kolejne drużyny skreśliły go z listy pożądanych wolnych agentów, zwłaszcza w czasach szalejącego wtedy kryzysu finansowego. Ze względu na warunki fizyczne Allena i jego wzrost, drużyny posiadające już na pozycjach rozgrywającego lub rzucającego obrońcy gracza o podobnych rozmiarach, nawet się nim nie interesowały. Sprowadzenie Iversona i następnie gra z dwoma obrońcami o wzroście po 180 cm w wyjściowym składzie, byłaby dla nich defensywnym samobójstwem. Tak oto z trzydziestu drużyn w NBA jedynie te z końca tabeli, nie mając nic do stracenia, mogły podjąć wyzwanie. Gorzką ironią było, że zawodnik z tak bogatym koszykarskim życiorysem, znalazł się w tego typu sytuacji. Ale na przestrzeni jego kariery liga NBA bardzo się zmieniła, a on sam już nie.
Będąc mną musisz mieć dobrą tarczę, bo nigdy nie będziesz doskonały. Nigdy nie będziesz w stanie wszystkich usatysfakcjonować. Wszystko na czym musisz się skoncentrować to próbować zadowolić tych, którym na tobie zależy. Nikogo nie obchodzi, co Allen Iverson robi dla społeczeństwa, wszyscy chcą czytać co Allen Iverson zrobił źle – mówił latem łamiącym się głosem i ze łzami w oczach na konferencji prasowej zorganizowanej przez „Crossover Foundation”, z którą sfinansował naukę dwóch uczniów. Mimo to prasa nie zaprzestawała ataków na jego osobę, a on wciąż będąc bez klubu i słysząc spekulacje o możliwości gry w Europie (ofertę wartą 10 milionów dolarów złożył grecki Olympiacos) w sierpniu pisał: Nie byłem tak niecierpliwy od nocy draftu do NBA w ’96 roku. Wtedy wiedziałem, gdzie pójdę, teraz chciałbym wiedzieć (…) Miałem szczęście zarobić mnóstwo pieniędzy w tej lidze, teraz to nie kwestia pieniędzy, to kwestia mojego powrotu na parkiet.
Aż wreszcie 9 września sam Iverson w swoim internetowym dzienniku napisał krótko: Bóg wybrał Memphis na miejsce, w którym będę kontynuował swoją karierę. Jednoroczny kontrakt z Grizzlies był wart 3.5 miliona dolarów. Ten sezon będzie dla mnie bardzo osobisty. To w zasadzie powrót do mojego debiutanckiego sezonu. To boli, ale gdy włączam telewizor, czytam gazety, słucham, co ludzie o mnie mówią po sezonie jaki miałem w zeszłym roku, słyszę, że tracę na szybkości, tego typu rzeczy. Już teraz starają się posadzić mnie na bujanym krześle – mówił we wrześniu AI, dodając: To było straszne po prostu nie wiedzieć, gdzie się pójdzie, albo gdzie osiedli się moja rodzina – zwłaszcza dzieci i żona. To po prostu złe doświadczenie. Ale zanim nastąpił debiut w Memphis, niespodziewanie Allen Iverson zawitał do Polski.
Allen Iverson z wizytą w Polsce. Ku radości polskich fanów, jego wizyta zorganizowana przez Reeboka miała miejsce 19 września w Katowicach. Iverson wylądował w Polsce prywatnym samolotem o 12.40, niecałe cztery godziny później w „Galerii Szyb Wilson” w Katowicach rozdawał autografy i rozegrał konkurs rzutów z rożnych pozycji przeciwko polskim zawodnikom: Andrzejowi Plucie i Marcinowi Nowakowskiemu. 13 sezonów w NBA, średnia punktów 27 – to mówi wszystko o naszym gościu. To najlepszy koszykarz, jaki do tej pory pojawił się w Polsce – powiedział Pluta. AI następnie udał się do Spodka, gdzie obejrzał fragment jednego z meczów rozgrywanych właśnie Mistrzostw Europy w koszykówce. Z Polski wyleciał około godziny 23.00.
Mimo tak wielkiego wydarzenia sportowego, opinie o jego przeprowadzeniu nie były pochlebne. Zawiodła organizacja; zaledwie garstka kibiców miała dostęp do swojego ulubieńca w trwającym tylko kilkanaście minut spotkaniu z fanami, na którym oblegały go media. Podczas turnieju koszykówki oddano zaledwie kilka rzutów z dziwnych pozycji, a zagubiony Iverson, któremu nie sprowadzono tłumacza, nie za bardzo wiedział, co ma robić i jak się zachować. Na dodatek podczas wizyty w Spodku nazwisko Iversona nie mogło być wypowiedziane przez spikera (który anonsował innych gości, aby można było ich nagrodzić brawami), ze względu na konflikt interesów pomiędzy sponsorami organizującymi obie imprezy. Jedynymi pozytywami było to, że kilku szczęśliwcom udało się jednak przywitać z Iversonem i zdobyć jego autograf, a sam koszykarz zdecydował podczas pobytu w Polsce, że jego fundacja charytatywna pomoże rodzinom ofiar w kopalni Śląsk-Wujek, gdzie doszło w tym akurat czasie do katastrofy. Chciałbym złożyć szczere wyrazy współczucia wszystkim tym, których dotknęła ta tragedia. Śmierć bliskiej osoby to zawsze ciężkie przeżycie. Wielu górników, którzy zginęli w Rudzie Śląskiej, miało rodziny, to oni zapewniali byt swoim dzieciom. Fundacja „Crossover” którą założyłem, ma za zadanie wspomagać najmłodszych, którzy są w potrzebie. Sam dorastałem w trudnych warunkach, dlatego też, kiedy tylko dowiedziałem się o tym wypadku, natychmiast postanowiłem pomóc.
Trzy razy Memphis Grizzlies. Początki w Memphis Grizzlies były podobne jak w przypadku poprzedniego klubu – szał kibiców i związane z nim błyskawiczne wyprzedaże biletów. Dzięki nazwisku Iverson na liście płac, Grizzlies zanotowali największy wzrost sprzedaży w swojej historii. Ale emocje szybko ostudziła kontuzja Allena, który z powodu nadciągnięcia lewego ścięgna kolanowego opuścił cały obóz przygotowawczy do sezonu 2009-10 oraz mecze przedsezonowe. Wreszcie 2 listopada wyszedł na parkiet jako zawodnik rezerwowy, w meczu z Sacramento Kings. W 17 minut gry zdobył 11 punktów (5/9 z gry, w tym 1/1 za trzy) dodając 1 asystę, ale nie pomogło to jego nowemu zespołowi, który po dogrywce musiał uznać wyższość rywali 127-116. AI był jednak niezadowolony ze swojej roli w zespole. Twierdził, że w dniu podpisaniu umowy obiecano mu grę w wyjściowym składzie, a jasne stało się, że będzie wychodził na stałe z ławki. Miałem problem z tyłkiem po siedzeniu na ławie tak długo – mówił zdenerwowany i sfrustrowany. Nie jestem graczem rezerwowym. Nigdy w życiu nie byłem na rezerwie i nie mam zamiaru tak na siebie patrzeć (…) Ten temat nigdy nie przeszedł mi przez głowę w całej mojej karierze, aż do czasu, gdy wszystko to zdarzyło się w Detroit. Nikt nie mówił o mnie jako zmienniku lub kimś podobnym, aż do zeszłego roku – dodał po swoim debiucie. W drugim spotkaniu zdobył 18 punktów w 27 minut, a Grizzlies znowu przegrali, tym razem z Warriors. Iverson przekroczył wówczas swój 24 tysięczny punkt w karierze, wyprzedzając na liście wszechczasów Charlesa Barkley’a. Kiedy w trzecim meczu zagrał tylko 22 minuty, a trener Lionel Hollins nie chciał z nim rozmawiać o przesunięciu do wyjściowego składu, doszło do prawdziwej burzy. AI zdecydował się na rozmowę z właścicielem klubu Michaelem Heisleyem, który latem tak bardzo o niego zabiegał, po czym powołując się na problemy rodzinne poprosił o przerwę od gry i wyjazd do domu, aby przemyśleć sytuację.
Kryzys reputacji. Po tym wydarzeniu Iverson nie wrócił już do Memphis, a 16 listopada za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt otrzymując wynagrodzenie tylko za trzy mecze, w których wystąpił. Nieustannie atakowany przez media, które zarzucały mu samolubstwo i nieodpowiedzialne zachowanie (ponieważ zaledwie po jednym meczu narzekał na warunki w Grizzlies), zaczął myśleć o koszykarskiej emeryturze. Tymczasem z biegiem dni jego usługami zainteresowali się Denver Nuggets i New York Knicks oraz Miami Heat. Allen twierdził później, że Knicks obiecali mu nawet kontrakt, ale wycofali się z tego, gdy on rozwiązał umowę z Grizzlies. Ostatecznie wszystkie rozmowy zakończyły się fiaskiem, aż 25 listopada za pośrednictwem swojego przyjaciela, dziennikarza Stephena A. Smitha, koszykarz opublikował oświadczenie o zakończeniu kariery.
Najkrótsza emerytura w historii. Chciałbym ogłosić moje plany odejścia z National Basketball Association. Zawsze myślałem, że kiedy opuszczę grę, zrobię to nie mogąc dłużej pomagać mojej drużynie w sposób, do jakiego się przyzwyczaiłem. Jednakże teraz nie o to chodzi. Wciąż mam ogromną miłość do tej gry, wciąż pożądam meczów, w moim baku zostało jeszcze dużo paliwa. Czuje się na tyle silny, by współzawodniczyć na najwyższym poziomie.
To kieruje do Michalea Jordana, Magica Johnsona, Isiaha Thomasa, Charlesa Barkleya – daliście mi wizję gry, którą na zawsze zatrzymam w swoim sercu. To do mojej mamy, która mnie wspierała i inspirowała każdego dnia, także moja rodzina i przyjaciele, którzy trwają ze mną od początku. Dziękuję Wam!
Gary Moore, manager AI, dodał: To jasne, że Allen był traktowany ostatnio niesprawiedliwie, kiedy przez to wszystko przechodził. Dlatego teraz rodzina potrzebuje go bardziej. Moore zaznaczył, jak wspaniałą karierę miał jego przyjaciel, podkreślając jednocześnie, że w pamięci na zawsze zostanie on zawodnikiem Sixers i nigdy nie zapomni kibiców, jakich tam miał. Fakt zakończenia kariery Iversona skomentował portal Yahoo.com: Na własnych warunkach – oddajcie Allenowi Iversonowi, co mu należne. Pozostał wierny sobie. Jedyny problem leży w tym, że jeśli kiedykolwiek by się dostosował, mógłby osiągnąć więcej, niż to. Wielu innych dziennikarzy podkreślało jego wkład w grę, niezliczone osiągnięcia oraz wpływ na kształt ligi i młodych zawodników, największy w erze post-jordanowskiej. Jednocześnie żałowali, że z powodu własnych ambicji i nieumiejętności dostosowania się do roli w innych zespołach, jest zmuszony do podjęcia takiego kroku w wieku zaledwie 34 lat.
Kiedy tydzień później do Allena odezwali się przedstawiciele Philadelphii 76ers, bez wahania postanowił on zgodzić się na przedstawioną ofertę, gwarantującą mu występy w wyjściowym składzie. Media żartobliwie nazwały całą sytuację „najkrótszą emeryturą w historii NBA”.
Powrót do Philadelphii 76ers. Śniłem o tym. A wiecie, w snach zawsze spotyka nas to, co najlepsze. To właśnie robię. Kocham tych ludzi, oni to wiedzą i odwzajemniają. Miejmy nadzieję, że to będzie wspaniale doświadczenie – oświadczył AI witając się po trzyletniej przerwie w Philadelphii. To błogosławieństwo, że się tu znalazłem. Kiedy ogłosiłem swoje przejście na emeryturę, czułem, jakby koszykarska część mojego życia dobiegła końca. Zawsze myślałem, że kiedy to zrobię, będę smutny, ale byłem szczęśliwy. Czułem, że mogę dać żonie i dzieciom coś, czego długo nie mogłem z powodu stylu życia, jaki panuje w NBA. To był mój koniec. Wtedy dostałem telefon od agenta, który powiedział, że będę mógł tu wrócić. To była szansa, jakiej nie moglem przepuścić. Moja żona była za tym, dzieci mnie popierały – mówił z łzami w oczach przyznając też, jak wiele błędnych decyzji podjął w ostatnich latach i po raz pierwszy nie chciał grać w koszykówkę z powodów, które nie mają z nią nic wspólnego.
Czternasty sezon 2009-10. „Debiut” Allena Iversona w barwach Philadelphii nastąpił 7 grudnia. Miejscowa publiczność (po raz pierwszy w sezonie komplet na trybunach) przywitała go niezwykle gorąco, a sam wzruszony zawodnik wybiegł na parkiet, uklęknął i pocałował logo zespołu. Jednak 11 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst nie pomogło i Sixers zanotowali dziesiątą porażkę z rzędu. AI grał w Philadelphii lepiej niż w Grizzlies czy Pistons, jednak brak przygotowania do sezonu, problemy z kontuzją kolana i brak formy zrobiły swoje – nie był już taki szybki jak kiedyś, rzadko przekraczał granicę 20 punktów. Mimo to Sixers zamienili jego tymczasowy kontrakt na normalny, obowiązujący do końca sezonu, zadowoleni z jego stałego wkładu w grę, wypełnianie obowiązków i prawdopodobnie najlepsze w karierze wywiązywanie się z roli lidera drużyny. On jest wspaniałym kolegą i dotychczas zrobił wszystko, o co go prosiliśmy. Na parkiecie wiele ćwiczy. Podczas przerw pomaga kolegom. Posiadanie Allena sprawia, że nasz zespół jest bardzo spokojny. Dzięki niemu inni gracze czują się pewniej i lepiej, jeśli chodzi o ich samych – mówił generalny menedżer Ed Stefanski.
Co ciekawe, powrót Iversona miał bardzo korzystny wpływ na centra Samuela Dalemberta. Oboje stworzyli dobry duet, dzięki czemu słabe średnie Dalemberta z początku rozgrywek poszły w górę o ponad 2 punkty i 2 zbiórki, podskoczyła również w znaczącym stopniu skuteczność. Sfrustrowany wcześniej zawodnik przeprosił za wcześniejsze żądania transferu. Bardzo się cieszę, że on wrócił, ponieważ wie, do czego ja jestem zdolny, zna mój styl. Nasza gra jest spójniejsza, pasujemy do siebie. Ja wykańczam akcje, on jest kimś, kto je zaczyna. Moja siła tkwi w wykańczaniu piłek znajdujących się wokół kosza i on o tym wie. Czasem kiedy on podaje, można zauważyć, że ja się tego spodziewam. To jest coś, czego nie miałem to od jakiegoś czasu, od kiedy on odszedł – mówił Dalembert.
Iverson cieszył się wielką popularnością jeśli chodzi o sprzedawane w NBA koszulki (14 miejsce mimo późnego debiutu i zmiany zespołu), a 1 269 268 kibiców wybrało go do jedenastego w karierze Meczu Gwiazd. Ze względu na niezbyt imponujące statystyki, wzbudziło to kontrowersje w lidze (podobnie jak wybór Tracy McGrady’ego będącego w podobnej sytuacji), ale najwierniejsi fani wiedzieli przecież lepiej! Powinienem martwić się tym, co mówią ci ludzie, czy może lepiej skoncentrować się na ponad milionie głosów, jakie na mnie oddano? Dla mnie to żaden wybór. Moi fani chcą mnie zobaczyć w grze i mają prawo głosować na kogo im się podoba. Zagłosowali na mnie, to wielki honor – odpierał ataki Iverson.
Sielanka w Sixers trwała krótko, a pech prześladujący Allena już od jakiegoś czasu znowu dał się we znaki. W lutym zawodnik za zgodą zespołu zaczął opuszczać mecze, co było spowodowane ciężką chorobą serca jego 4-letniej córeczki Messiah. 20 lutego zespół pozwolił mu pauzować na czas nieokreślony: W tym momencie czujemy, że to najlepsza decyzja w interesie Sixers, Allena i jego rodziny, żeby pozwolić mu uporać się z bardzo poważnymi sprawami, które są wiele ważniejsze niż gra w koszykówkę – powiedział Ed Stefanski. Kiedy stało się jasne, że AI może nie wrócić do końca rozgrywek ustalając za wyższy priorytet opiekę nad rodziną, za porozumieniem stron rozwiązano jego kontrakt z 76ers. Stefanski oświadczył: Po przedyskutowaniu sytuacji z Allenem doszliśmy do porozumienia, że nie wróci on jako gracz Sixers (…) To dla Allena bardzo trudna sytuacja, ale zespół musi wiedzieć na czym stoi, dlatego też on nie mógłby pogodzić tego z życiem osobistym. Iverson przez dwa miesiące z Philadelphią 76ers wystąpił w zaledwie 25 spotkaniach (z dorobkiem 13.9 ppg, 2.8 rpg, 4.1 apg, 0.7 spg), z powodu kontuzji i problemów rodzinnych ostatecznie zrezygnował też z udziału w Meczu Gwiazd.
Problemy rodzinne. Dokładnie w dniu, kiedy Philadelphia 76ers oficjalnie ogłosiła, że AI nie zagra już w ich składzie, jego żona Tawanna Turner po dziewięciu latach małżeństwa złożyła w Atlancie pozew rozwodowy. Tawanna wynajęła znanego adwokata Johna C. Mayoune, który prowadził podobne sprawy dla innych słynnych osobistości, m.in. Chrisa Rocka czy P.Diddy’ego. W pozwie Turner nazwała małżeństwo „nieodwracalnie popsutym”, ogłosiła separację i żądała praw do opieki nad dziećmi oraz alimentów w nieznanej kwocie. Problemy z alkoholem, hazardem oraz częste nieobecności w domu miały być bezpośrednimi przyczynami jej decyzji.
Allen początkowo nie komentował sprawy, oświadczenie dla mediów złożył natomiast ponownie jego przyjaciel i były trener Larry Brown: To będzie kolejna sytuacja, gdy coś ciężkiego, co zdarza się w jego życiu, będzie brało garściami z jego osiągnięć i wszystkiego, co sobie wywalczył (…) Dla całej młodzieży on jest idolem. Tak jak ja, oni kochają jego odwagę. Dla mnie to straszne wiedzieć, przez co będzie teraz przechodził ponieważ miał wspaniałe życie i wspaniale dzieci, jak również niesamowitą karierę. Wreszcie i sam koszykarz przełamał milczenie, pisząc w Internecie: Wszyscy wiecie, że życie nie jest doskonałe. W tej chwili przechodzę przez bardzo trudne chwile, tak jak zapewne każdy z nas od czasu do czasu. Jednakże nie ugnę się, jak zawsze pozostanę twardy i będę żył dalej.
Rozwiązanie małżeństwa nastąpiło niespełna dwa lata później, w styczniu 2013 roku. Zaledwie kilka dni przed planowaną sprawą rozwodową strony uzgodniły, że Tawanna dostanie 3 miliony dolarów oraz alimenty na piątkę dzieci i nieokreślony procent z przyszłych zarobków Allena od Reeboka lub innych źródeł reklamowych. O ile finansowo takie rozstrzygnięcie było korzystne dla AI, to szokujące dla niego i wszystkich okazało się uzasadnienie sądu podczas rozprawy ugodowej. Iverson został nazwany nieodpowiednim ojcem i dostał pozwolenie na widywanie się z dziećmi po spełnieniu kilku warunków – rocznym uczęszczaniu na spotkania grupy AA i wizycie u terapeuty. Sędzia orzekł również, że Iverson nie wie jak opiekować się dziećmi, zostawia je pod opieką kolegów, spożywa alkohol na ich oczach po czym nieprzyzwoicie się zachowuje, nie pomaga – a czasami wręcz utrudnia ich emocjonalny i psychiczny rozwój.
Gra w Europie (2010-11). Latem po opuszczeniu Philadelphii, po poprawie stanu zdrowia córeczki Iversona, stało się jasne, że jest on jeszcze na tyle sprawny, by kontynuować swoją karierę koszykarską. Gary Moore powiedział, że jego klient miał zamiar wrócić do NBA, jednak mimo ostrych treningów i zainteresowania ze strony Orlando Magic i New Orleans Hornets, to się nie udało. Moore nie krył zdziwienia: Co takiego zrobił Allen Iverson, że gwarantuje to brak zainteresowania? Po prostu tego nie rozumiem – mówił przyznając, że AI miał poważne schorzenie kolana, które uniemożliwiało mu normalną grę, a kłótnie z trenerami w przeszłości i niedawne problemy rodzinne zaszkodziły jego reputacji zawodnika, na którym można polegać. Ale według niego zdrowy Iverson, który w Philadelphii właśnie pokazał, że potrafi być drużynowym graczem i zaakceptować swoją drugoplanową rolę, powinien być inaczej traktowany.
Niespodziewanie ofertę gry w lidze chińskiej CBA złożył mu tamtejszy zespół Fujian Xunxin (rok gry za 4 miliony dolarów). Z powodu sporego kontraktu i „statusu Boga”, jaki Iverson posiada w Azji, przyjęcie tej oferty wydawało się wielce prawdopodobne. Jednak ostatecznie Iverson zdecydował się grać w Europie. Pod koniec października 2010 roku doszedł do porozumienia z tureckim Besiktasem Istanbul, który zaproponował mu 4 miliony dolarów za dwa lata gry.
W swoim tureckim i jednocześnie europejskim debiucie Iverson rzucił 15 punktów, jego zespół przegrał 91-94 ze Stadą. Dopiero w czwartym meczu przyszło zwycięstwo. Besiktas z Iversonem grał w kratkę, a jemu samemu wyraźnie gorzej szło w europejskich pucharach. Nie bez znaczenia jest fakt kontuzji – zawodnik jak nie pauzował z powodu urazu łokcia, to był ograniczony przez bolące kolano. Lekceważenie i nieodpowiednie traktowanie kontuzji we wcześniejszych latach jego kariery zapewniło mu podziw kibiców, ale najwyraźniej odbijało się na jego zdrowiu i formie w późniejszych sezonach. Urazy zresztą dopadły nie tylko jego, ale również wielu kolegów z Besiktasu.
W połowie stycznia Iverson nabawił się kontuzji łydki, która zmusiła go do operacji i odpoczynku przez około 8 tygodni. Zabieg miał się odbyć w USA, ale ostatecznie został zastąpiony serią zastrzyków i rehabilitacją. Koszykarz wbrew zapowiedziom już do Europy nie wrócił na play-offs i kolejny sezon, decydując się na kolejne próby powrotu do NBA. Mimo ciepłych słów o Besiktasie, jego kibicach i samej Turcji, europejskiej kariery Iversona nie można nazwać udaną. W lidze tureckiej zdobywał 14.3 ppg, 2.7 rpg, 4.7 apg, 1.7 spg w nieco ponad 31 minut gry. W meczach rozgrywanych w ramach europejskich pucharów już tylko 9.3 ppg, 3.0 rpg, 3.0 apg, 1.7 spg w 22 minuty na boisku.
Ostatnia próba powrotu do NBA. Po prostu dajcie mi się pokazać na obozie przygotowawczym. Pewnie zniechęciłem do siebie ludzi mówiąc to wszystko, co mówiłem podczas mojej kariery i życia. Ale jeśli jest zespół, któremu przydam się w walce o mistrzostwo, z wolnym miejscem, czekam na niego – mówił Iverson, pokornie dodając: Nieobecność w NBA w tym roku sprawiła, że jestem o wiele skromniejszy. Ponieważ jestem koszykarzem i to mi odebrano, nie mogę grać na najwyższym z możliwych poziomów. To sprawiło że zacząłem myśleć, że mogłem poradzić sobie z niektórymi sytuacjami lepiej, niż to robiłem. Zacząłem myśleć, co zawsze może zostać mi odebrane… Chętnych jednak nie było, a nawet jeśliby się znaleźli, to w NBA nastąpił lockout i wszelkie negocjacje na linii klub – zawodnicy zostały zawieszone. Zdesperowany AI mówił: Zagram dla każdego (…) Mam nadzieję, że jakiś zespół uwierzy we mnie i będę mógł grać. To byłoby dla mnie o wiele lepsze, niż gra za oceanem – podkreślając, że przygoda w Turcji była dla niego wartościowa i przyniosła wiele dobrego, bo pokazała wartość gry w NBA na najwyższym poziomie koszykówki na świecie, dlatego też nie miałby nic przeciwko grze także z ławki rezerwowej, co byłoby nawet nieco łatwiejsze.
Tymczasem lockout przedłużał się, aby więc zwrócić na siebie uwagę i pokazać formę, zawodnik zdecydował się zorganizować dwudniowy turniej w Las Vegas, na którym miał zagrać u boku gwiazd z NBA. Ostatecznie wobec postępów w negocjacjach i możliwości zakończenia kryzysu w lidze, turniej przełożono z listopada 2011 roku na styczeń 2012 roku, a kiedy ogłoszono termin zakończenia lockoutu i datę rozpoczęcia rozgrywek, turniej został w całości anulowany.
Próbując przekonać do siebie NBA, koszykarz ocenił swoje ostatnie lata życia: Nie byłem w ogóle sobą. Oczywiście zmagałem się z chorobą córki, z naszym rozwodem, mentalnie nie byłem na boisku. Ostatnie lata mojej kariery były bardzo trudne, bo tak naprawdę psychicznie byłem gdzie indziej. W całym życiu podczas tych 48 minut na parkiecie jedyne o czym myślałem, to był mecz. Ale w tamtym czasie stałem jedynie na parkiecie myśląc tylko o córce, myśląc o sytuacji pomiędzy mną, a moją żoną. Nie dawałem z siebie wszystkiego, jeśli chodzi o nastawienie psychiczne.
Ale liga amerykańska nie interesowała się już Allenem Iversonem, który mimo deklaracji, że chce grać tylko w NBA, ciągle dostawał zagraniczne oferty. Najpierw zainteresowanie wyraziły zespoły z Puerto Rico, Wenezueli oraz Dominikany. Otrzymał nawet propozycję gry z pierwszoligowej amerykańskiej ligi… halowej piłki nożnej. Zespół Rochester Lancers oferował 40 tysięcy dolarów za ostatnie dwa mecze sezonu oraz pokrycie kosztów zakwaterowania i wyżywienia rodziny oraz przyjaciół koszykarza.
Wszystkie te propozycje zostały odrzucone, jednak mało brakowało, by zawodnik nie zdecydował się na grę w Chinach. Tam, po rozegraniu kilku turniejów pokazowych z serii “USA Legend China Tour”, był do tego uparcie namawiany przez Stephona Marbury’ego. Sam niechciany w NBA, Marbury zrobił kolosalną karierę w CBA i zdobył nawet mistrzostwa z zespołem Beijing Ducks. Pozytywnie nastawiony Iverson stwierdził: Wiem, że mogę grać. Czy jestem tak szybki i zwinny jak 15 lat temu? A kto jest?!?! Za to jest mi trudniej, bo jestem zupełnie zdrowy. Nigdy przenigdy nie miałem sytuacji, żeby coś mnie nie bolało, żeby nie przeszkadzało. Chciałbym mieć w przeszłości sezon, w którym grałem bez ran, bez bólu, siniaków, bez tego wszystkiego. Teraz tak właśnie jest. Dlatego bardzo chciałbym dostać okazję do gry. To bym chciał robić. Do gry w Chinach nigdy nie doszło. Nie wiadomo z jakich powodów; oficjalnie przez trudności z zawarciem kontraktu, nieoficjalnie mówiło się, że w kolejnej serii meczów pokazowych Allen był zbyt wolny i już zupełnie bez formy.
Co ciekawe był to czas, w którym także inne gwiazdy ligi będące w podobnym wieku, z rozmaitych powodów również miały problemy ze znalezieniem pracy w zmieniającej się NBA. Tacy koszykarze jak Tracy McGrady, Kenyon Martin, Gilbert Arenas, Steve Francis czy wspomniany już wcześniej Stephon Marbury musieli szukać ofert za granicą lub przerywać kariery. Z kolei rywale Iversona z początków jego kariery, bardziej pokorni i zdolni do poświęceń, dalej byli doceniani przez NBA: Kobe Bryant ciągle prowadził Los Angeles Lakers, a Ray Allen wciąż uważany był za wartościowego zawodnika, w którego warto inwestować. Vince Carter z kolei spędził w lidze rekordowe 22 sezony, będąc w ostatnich latach zawodnikiem zadaniowym i ostatecznie mentorem dla młodszych kolegów.
Jedyny powrót jaki udał się Allenowi Iversonowi, był powrotem do Philadelphii. 23 maja 2012 roku gwiazdor odwiedził Sixers przed meczem play-offs z Celtics. Został powitany kilkuminutową owacją na stojąco, doprowadzając kibiców do łez kolejnym wzruszającym gestem pocałowania loga zespołu namalowanego na parkiecie. Ubrany w koszulkę Lou Williamsa, wówczas najlepszego strzelca filadelfijczyków, podał im piłkę, podziękował w krótkim wywiadzie wszystkim kibicom z Miasta Braterskiej Miłości i zniknął gdzieś w trybunach…
Niespodziewanie, na początku 2013 roku pojawiła się ostatnia, poważna szansa na powrót do gry. Iverson miał niemal w kieszeni kontrakt z Texas Legends, zespołem NBDL należącym do Dallas Mavericks. Z Legends do NBA przebiło się już kilku graczy i taki tez był zamysł sprowadzenia tam AI. Koszykarz jednak nie chciał grać dla podrzędnej ligi, stworzonej w celach rozwoju młodych koszykarzy, prawdopodobnie uważając to za zniewagę. Dziękuję Donniemu [Nelsonowi – przyp.] i Dallas za pamięć o mnie. Myślę, że D-League to wspaniała szansa, ale to nie jest droga dla mnie. Zdaję sobie sprawę, że moje działania doprowadziły do wczesnego rozstania z NBA, ale jeśi Bóg pozwoli to dostanę kolejną szansę i dam z siebie wtedy wszystko – oświadczył w Internecie ku rozpaczy większości swoich fanów.
Bankructwo. Jeszcze w czasie, gdy zaczęto mówić o rozpadzie małżeństwa Iversona, oraz kiedy grał on w Turcji, na jaw wyszły kłopoty finansowe koszykarza. Sam zainteresowany najpierw je dementował, później przyznał jednak, że w plotkach jest cień prawdy.
W lutym 2012 roku sędzia zajął konto bankowe koszykarza po tym, jak AI nie był w stanie spłacić 860 tysięcy dolarów długu zaciągniętego u jubilera. Iverson stracił ponoć krocie na biżuterię dla siebie i swojej matki, na samochody dla siebie, rodziny i przyjaciół oraz na swoich znajomych z dzieciństwa, którzy – jego słowami: stworzyli mnie tym, kim się stałem, czyli chronili Iversona na ulicach i trzymali go z dala od kłopotów, by mógł kontynuować swoją karierę koszykarską. Plotki mówiły, że w pewnym momencie kariery Allen mógł utrzymywać nawet do 35 rodzin. Upokorzenia dopełniła na początku 2013 roku strata posiadłości w Atlancie, którą na poczet długów przejął bank i sprzedał na aukcji. Iverson próbował wstrzymać licytację, ale bezskutecznie. A prasa pisała o tym, że mimo bankructwa, dalej jeździ luksusowym Maybachem wartym 340-400 tysięcy dolarów. Na szyi nosi złote łańcuchy, ma dożywotni kontrakt z Reebokiem, stałe dochody z reklam i całkiem niezłe mieszkanie.
Allen Iverson mimo wszystko zabezpieczył się na przyszłość. Przed laty w ramach kontraktu z Reebokiem zgodził się na zamknięte konto bankowe z ponad 30 milionami dolarów, które będzie dla niego dostępne jak skończy 55 lat (z możliwością wypłacenia co rok do miliona dolarów). Konto miał mu założyć ktoś kto dba o Iversona, znając jego styl życia i nawyki.
Historia zatoczyła koło, ponieważ osoby, które pomogły w mniejszym czy większym stopniu Iversonowi przetrwać trudne dzieciństwo, stać się sławnym i bogatym, ostatecznie przyczyniły się też do jego tymczasowego bankructwa. Sama niesamowita historia utalentowanego chłopaka, który dzięki koszykówce znalazł wyjście z beznadziei życia w getcie, na pewno miała mieć inne zakończenie. Nazywanie Iversona bankrutem to przesada, bo pewnie niejedna osoba chciałaby być takim bankrutem jak on, nie wiadomo też na ile było to zagranie związane z rozwodem i podziałem majątku, jednak trudno negować fakt przepuszczenia przez Iversona potężnej fortuny. Felietoniści pisali więc, że opuszczający college AI, świetnie przygotowany fizycznie i psychicznie do gry w NBA, nie do końca był przygotowany na całą resztę tego, co związane jest z odniesieniem sukcesu w życiu. Przypominają się przytoczone już wcześniej słowa trenera Thompsona, który wiedział, że AI bez trudu poradzi sobie w NBA, jednak nie był pewny co zrobi z resztą swojego życia: Martwię się jak cholera, co będzie robił przez pozostałe 22 godziny.
Oficjalne zakończenie kariery. Chociaż Iverson nie grał zawodowo od trzech lat, nigdy oficjalnie nie pożegnał się ze sportem. Dlatego 31 października 2013 roku przed meczem otwarcia sezonu 2013-14 zorganizował w Philadelphii konferencję prasową, na której w towarzystwie swoich dzieci oraz menedżera, oświadczył:
Wszyscy wiemy, po to tu jestem. Zamierzam oficjalnie ogłosić zakończenie kariery koszykarskiej. Robię to. Myślałem, że kiedy ten dzień przyjdzie, to będzie w zasadzie tragiczny dzień dla mnie. Ale okazuje się, że to szczęśliwy dzień. Naprawdę myślałem, że będzie to dla mnie bardzo ciężki dzień, ale jest dobry. Nie mogłem sobie wyobrazić, że to nastanie, ale teraz czuję się dumny i szczęśliwy, bo mogę powiedzieć, że pogodziłem się z moją decyzją. Myślę, że to odpowiednia chwila, by się na to zdecydować.
Muszę podziękować Bogu za stworzenie mi możliwości, nie tyle na osiągnięcie tego wszystkiego co osiągnąłem w NBA, ale za danie mi możliwości w ogóle na bycie wybranym w drafcie. Ludzie ciągle mnie pytają, co uważam za najwspanialszy moment w NBA. Ale to po prostu wybranie do ligi, otrzymanie takiej szansy dla kogoś kto pochodzi, skąd ja pochodzę. Wszystko co słyszałem, to że nikt z Newport News w Hampton tego nie osiągnie. Nazywali mnie wariatem, myśleli, że postradałem zmysły.
Zawsze wierzyłem w siebie, mama zawsze powtarzała mi, że mogę być kimkolwiek zechcę. Dosłownie w to uwierzyłem. Walczyłem o to. Przeszedłem wiele, żeby znaleźć się w punkcie, w którym jestem teraz. Trener Thompson dał mi szansę, kiedy nikt na świecie we mnie nie wierzył. Można powiedzieć, że uratował mi życie i pomógł spełnić marzenie.
Muszę również podziękować Michaelowi Jordanowi za danie mi wizji. Bez tej wizji nie sądzę, by to wszystko było możliwe. Sprawił, że chciałem grać w koszykówkę. W zasadzie pokazał mi drogę, ścieżkę, którą chciałem iść.
Chciałbym podziękować trenerowi Bailey’emu, trenerowi ze szkoły średniej. Nauczył mnie koszykówki na poziomie tej szkoły. Muszę podziękować trenerowi Thompsonowi za nauczenie mnie jak gra się na uniwersytecie i pomoc w doskonaleniu tej gry. Cóż, w sumie nie miałem wyboru, to musiało być tak jak on chciał, albo miałbym „wylot” (śmiech). I jeszcze trener Brown, za pomoc w tym, bym dojrzał do bycia zawodnikiem NBA.
Zawsze miałem talent fizyczny, fizyczne zdolności. Mogłem biegać z najlepszymi, mogłem rzucać przeciwko najlepszym, ale nie rozumiałem tej gry. Na wcześniejszym etapie mojej kariery nie przyjmowałem krytyki tak, jak powinienem. Ale od trenera Browna zawsze dostawałem konstruktywną krytykę, on zawsze miał wobec mnie pozytywne uczucia. Musiałem dojrzeć i zrozumieć, że on tam był, aby pomóc mi stać się zawodnikiem, którym ostatecznie zostałem. Kiedy przyjąłem wszystko, czym się ze mną dzielił, jak również mentalny aspekt tej gry, pozwoliło mi to zmienić poziom na wyższy i stać się zawodnikiem kalibru MVP.
Mam do podziękowania tylu osobom, jeśli kogoś pominę, nie zrobię tego złośliwie. Muszę podziękować rodzinie za bycie ze mną, przyjaciołom, zwłaszcza tym najstarszym. Wszystkim trenerom jakich miałem, kolegom z drużyny. Bez nich nie osiągnąłbym tego wszystkiego, bez tych chłopaków to by mi się nigdy nie przytrafiło. Oni ustawiali dla mnie zasłony, grali dla mnie twardo i wspomagali pod każdym względem. Pozwolili, żebym wyrobił sobie nazwisko. Trenerzy, którzy ukierunkowali mnie na sukces, dali możliwość wychodzenia na parkiet i zwyciężania. Fani w Philadelphii, którzy kibicowali mi cokolwiek robiłem podczas mojej kariery, czy to były wzloty czy upadki.
Zawsze będę graczem Sixers – dopóki nie umrę, zawsze będę graczem Hoya – dopóki nie umrę, zawsze będe graczem Bruin – dopóki nie umrę.
Chciałbym też podziękować osobistym trenerom i lekarzom, którzy pomogli mi przejść przez to wszystko. Bez nich, nie wiem czy byłbym w stanie coś osiągnąć, po tym jak złamałem chyba wszystkie możliwe kości i miałem wszystkie kontuzje, które można mieć. Ale przede wszystkim chciałbym podziękować moim dzieciom. Nie macie pojęcia jak ciężko jest w tym zawodzie sprostać wszystkim oczekiwaniom, starasz się być idealnym człowiekiem, chociaż wiesz, że nim nie jesteś. To jak być w akwarium, wszyscy patrzą na każdy twój ruch, mówią o wszystkim, co robisz.
Takie życie jest naprawdę ciężkie. Jest też wspaniałe, nie zamieniłbym go na nic innego. Nie żałuję niczego. Ludzie mnie często pytają: Czego najbardziej żałujesz? Niczego. Jeśli mógłbym cofnąć się w czasie i zrobić to znowu, czy coś bym zmienił? Nie. Oczywiście mógłbym zmienić wszystko, by stać się ideałem. Ale wiecie, że nie ma idealnych ludzi, ani idealnych koszykarzy. Dlatego nic bym nie zmienił. Miałem wiele wzlotów i upadków. Popełniłem wiele błędów, zrobiłem wiele rzeczy, z których nie jestem dumny. Ale przynajmniej inni mogą uczyć się na moich błędach.
Zawsze przyjmowałem cięgi za bycie samym sobą, za myślenie jak myślę, za ubieranie się w moim stylu. Ale mi chodziło tylko o bycie sobą. Teraz patrzycie na NBA i każdy ma tatuaże, wielu nosi cornrowsy. Wcześniej na kogoś z cornrowsami patrzyliście jak na podejrzanego, a dzisiaj nawet funkcjonariusze policji je noszą. Wiecie, o co mi chodzi? Kiedyś za tego typu rzeczy mnie krytykowano.
Jestem dumny, bo mogę powiedzieć, że zmieniłem wiele w kulturze tej gry i w samej grze. Nie chodzi o to, jak wyglądasz, tylko kim jesteś w środku. Jak powiedziałem – moje dzieci, Tawanna Iverson, oni ściągnęli ze mnie wiele presji. Traktowałem ją i dzieciaki jako odskocznie od problemów podczas całej mojej kariery. Kiedy w pracy źle się działo, mogłem wrócić do domu, zobaczyć ich twarze i zapomnieć o wszystkim. Kocham ich za to. Pomogli mi przejść przez wszystko kochając mnie tak, jak mnie kochali. Pomogli przejść przez wiele.
Obiecuję – to dla mnie szczęśliwy dzień. Myślałem, że będzie bardzo ciężko, ale nie jest. Tak długo jak są tam trenerzy Bailey, Thompson i Brown, chcę, by oni byli dumni z tego, jakiego koszykarza stworzyli. I to samo odnośnie moich kolegów z drużyny, bez których nie osiągnąłbym tego wszystkiego.
Koszykówka była dla mnie wspaniała. Dała mi możliwość utrzymania rodziny do końca życia, sprawiła, że ludzie mnie zapamiętają. Pokazała mi wiele, pozwoliła przejść przez życie. Stosunki z kolegami, poziom współzawodnictwa, to jest życie. To tylko gra, a nie prawdziwe życie, ale jednocześnie ta gra uczy wiele o życiu, o poświęceniach jakich musisz się dopuścić, by wygrać i na parkiecie i w życiu.
Chciałbym podziękować wszystkim za przybycie. Oczywiste jest, że jeśli tu przyszliście, to ma to dla was jakieś znaczenie. Chyba, że jesteście z prasy (śmiech). Nie, tylko się wygłupiam. Jestem tu dla wszystkich, którzy przyszli, którzy wspierali mnie podczas całej mojej kariery, moje wzloty i upadki, różne próby i udręki.
Jeśli już mówimy o mediach, to chciałbym, żeby Phil Jasner był tu dzisiaj z nami. Zwłaszcza w takim dniu. Spoczywaj w pokoju Phil, wiem, że patrzysz na nas teraz z góry. Gdy myślę o tych wszystkich czasach, kiedy razem śmialiśmy się z siebie, albo kiedy spieraliśmy się… Ale był dla mnie wielką inspiracją i znaczył dla mnie wiele.
To właściwie wszystko. Dałem z siebie wszystko, co miałem z koszykówki. Mam wciąż pasję, mam jeszcze chęć gry, ale gry już tu nie ma. Czuję się świetnie z moją decyzją. To była wspaniała przejażdżka.