Chiny już nie kochają NBA
Kojarzycie „aferę twitterową” z udziałem Bryana Colangelo, w wyniku której były generalny menedżer Sixers nieoczekiwanie pożegnał się ze stanowiskiem? Niedługo nikt już nie będzie pamiętał o tamtym skandalu, który wydaje się drobnostką w porównaniu z tym, co zrobił Daryl Morey, czyli GM zespołu z Houston. Ponieważ w polskim internecie pojawiło się wiele nierzetelnych i niejasnych informacji na ten temat, w poniższym tekście postaram się przybliżyć Wam, o co chodzi w konflikcie pomiędzy NBA, a Chinami. Krajem, w którym każda licząca się firma chce (i powinna!) inwestować, jeśli poważnie myśli o rozwoju i przyszłych zyskach. Kraju, który w ostatnich latach coraz bardziej otwiera się na Zachód i w którym – co nas oczywiście szczególnie interesuje – według różnych statystyk jest od 400 do 600 milionów kibiców koszykówki. Z takim partnerem biznesowym się nie zadziera, najwidoczniej Daryl Morey uznał jednak, że pieniądze to nie wszystko. Albo sam nie zdawał sobie sprawy, co zrobił – jak stwierdził LeBron James.
Generalny menedżer Houston Rockets opublikował 4 października tweeta z poparciem dla mieszkańców Hong Kongu, którzy protestują przeciwko chińskiemu reżimowi.
Wpis został dosyć szybko skasowany przez Morey’a, ale jak wiemy, w sieci nic nie ginie. Rozpętała się burza, więc GM Rockets postanowił się wytłumaczyć, ale nie przepraszać:
Nie miałem zamiaru obrazić moim tweetem kibiców Rockets i moich przyjaciół w Chinach. Po prostu wyraziłem jedną myśl, na podstawie mojej interpretacji skomplikowanego wydarzenia, jakie ma miejsce. Od czasu tego tweeta miałem wiele okazji, aby zapoznać się z różnymi opiniami i rozważyć inną perspektywę dla tych wydarzeń. Zawsze doceniałem dużą pomoc, jaką dostajemy od chińskich fanów i sponsorów i mam tylko nadzieję, że ci, którzy są teraz urażeni, wiedzą, że obrażanie ich nie było w mojej intencji. Moje tweety to moje własne wpisy, nie reprezentują ani Rockets, ani ligi NBA.
Tymczasem rzecznik NBA odczytał oświadczenie komisarza ligi Adama Silvera:
Rozumiemy, że opinie wyrażone przez Daryla Morey’a, generalnego menedżera Houston Rockets, głęboko uraziły wielu naszych przyjaciół i fanów w Chinach, co jest godne pożałowania. Podczas gdy Daryl wyjaśnił, że jego tweet nie reprezentuje ani Rockets, ani NBA, to jedną z naszych wartości jest wspieranie osób kształcących się i dzielących się swoimi poglądami na ważne dla nich sprawy. Mamy wielki szacunek dla historii i kultury Chin i mamy nadzieję, że sport i NBA mogą być użyte do budowania mostu w celu zlikwidowania podziałów kulturowych i zbliżenia ludzi.
Przeprosiny te przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego, powodując równie dużo szkód, co wpis Morey’a. Ale tym razem NBA dostało się z każdej możliwej strony. Kibice z całego świata, ale również osoby nie interesujące się koszykówką, zaczęły zarzucać lidze hipokryzję. Stawianie pieniądza ponad prawami ludzi. Ekonomii i interesów ponad demokracją. Komentatorzy, influencerzy, użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli pisać, że szerzenie demokracji jest ważne dla amerykańskich korporacji tak długo, jak nie tracą na tym finansowo. „Prawa człowieka ponad wszystko! Ale nie licząc Tybetu. I nie licząc Hong Kongu” – to jeden z bardziej ironicznych wpisów na ten temat. NBA zdaniem krytyków miała dołączyć do innych globalnych marek, które za wszelką cenę chcą zdobyć chiński rynek i idące za tym wpływy oraz inwestycje.
„NBA Cares” – tak reklamuje się najlepsza na świecie liga koszykarska utrzymując, że jest czymś więcej niż tylko organizacją sportową. Między innymi dlatego po wystosowaniu przeprosin w stronę Chińczyków, za jeden jedyny tweet, wrzucono ją do jednego worka z innymi wielkimi korporacjami, przypominając podobne przykłady hipokryzji: Mercedesa-Beinza przepraszającego w Chinach za cytowanie Dalajlamy, Versace przepraszającego za traktowanie Hong Kongu jako osobnego kraju, Google cenzurującego w wynikach chińskiej wyszukiwarki informacje o masakrze na placu Tiananmen, LinkedIn usuwającego informacje o anty-rządowych zamieszkach czy bogate firmy odzieżowe i obuwnicze, bezwzględnie wykorzystujące tanią chińską siłę roboczą za przyzwoleniem władz. A wszystko w zamian za nieustający przypływ chińskich juanów.
Trzech amerykańskich senatorów również skrytykowało ligę. Jesteśmy lepsi niż to, prawa człowieka nie powinny być na sprzedaż, a NBA nie powinna asystować chińskiej cenzurze – napisał Ted Cruz. Chiński rząd zamknął milion ludzi w obozach i próbuje brutalnie stłamsić demonstracje w Hong Kongu, a NBA chce budować most łączący kultury? Jakie różnice kulturowe? – burzył się Josh Hawley, który nawet wystosował oficjalne oświadczenie (dla zainteresowanych LINK do pełnego tekstu).
Najciekawiej zareagowała jednak państwowa chińska telewizja CCTV, publikując najbardziej godny uwagi komentarz w całej dyskusji, bo w zasadzie podsumowujący skomplikowany chiński eksperyment, czyli wprowadzenie kapitalistycznej gospodarki do ustroju komunistycznego:
Jesteśmy głęboko niezadowoleni i przeciwstawiamy się twierdzeniu Adama Silvera, który mówi o prawie do wolności słowa Morey’a. Wierzymy, że każda uwaga, która podważa suwerenność państwową i stabilność społeczną nie mieści się w zakresie wolności słowa.
Chińska machina propagandowa zaczęła działać. Najpierw odwołano mającą się odbyć w Szanghaju imprezę charytatywną „NBA Cares”, w której mieli wziąć udział zawodnicy LA Lakers. Pod znakiem zapytania stanęło rozegranie przez Lakers i Nets dwóch meczów przedsezonowych w Chinach. Reklamy i bannery promujące to wydarzenie zaczęły być zdejmowane w trybie natychmiastowym, chińska telewizja państwowa CCTV postanowiła zrezygnować z transmisji tych spotkań, które po kilkunastu godzinach niepewności jednak odbyły się, ale bez udziału mediów.
Na reakcję NBA także nie było trzeba długo czekać. Tym razem na konferencji prasowej Adam Silver stawił się osobiście, ze starannie przygotowanym oświadczeniem.
Zdaję sobie sprawę, że nasze wcześniejsze oświadczenie pozostawiło wielu ludzi zezłoszczonych i niepewnych tego, kim jesteśmy w NBA i co jest dla nas ważne. Pozwólcie mi więc to jasno wyjaśnić.
Przez trzy ostatnie dekady NBA rozwinęła świetne relacje z Chinami. Widzieliśmy jak koszykówka może być ważna w bezpośrednich stosunkach między ludźmi, co właśnie zawiązało te relacje pomiędzy USA i Chinami.
Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że nasze dwa kraje mają inne systemy polityczne i inne wartości. Jak wiele innych globalnych marek, podróżujemy z naszym produktem po całym świecie. Ci, którzy kwestionują naszą motywację, muszą wiedzieć, że chodzi o coś więcej, niż interesy.
Wartości równości, szacunku i wolności wyrażania opinii dawno temu zdefiniowały NBA i będą dalej to robić. Jako amerykańska liga działająca na całym świecie jesteśmy pewni, że te wartości to jedna z najwspanialszych rzeczy, jakimi możemy się dzielić.
W zasadzie jedną z rosnących sił w NBA jest nasza różnorodność – poglądów, pochodzenia, rasy, płci czy religii. 25% graczy urodziła się poza Stanami Zjednoczonymi, a nasi koledzy pracują w biurach na całym świecie, w tym w Pekinie, Hong Kongu, Szanghaju czy Taipei.
Z tą różnorodnością idzie wiara, że mimo naszych różnic, szanujemy swoje wartości i to co mamy wspólnego. Wierzymy w siłę sportu do dokonywania zmian, to zawsze pozostaje naszą główną zasadą.To nieuniknione, ludzie na całym świecie – w Ameryce i w Chinach też – będą mieli inne punkty widzenia na różne tematy. Rolą NBA nie jest ocena tych różnic.
Jednak NBA nie postawi się w pozycji, w której będzie nakazywać swoim graczom, pracownikom czy właścicielom drużyn co mogą mówić, a czego nie mogą mówić o tych różnicach. My po prostu nie możemy działać w ten sposób.
Koszykówka jest głęboko w sercach i umysłach naszych dwóch narodów. W czasach, kiedy różnice między państwami stają się większe i głębsze, wierzymy, że sport może być siłą łączącą, skupiając się na tym co nas łączy, będąc istotami ludzkimi, nie na tym, co nas dzieli.
Silver wygłosił oświadczenie jak z amerykańskich blockbusterów – pełne pięknych idei, pełne naiwnej nadziei na świat idealny, który może zaistnieć… właśnie, tylko w hollywoodzkich produkcjach. Sytuacja w Chinach, tamtejsza historia, kultura i postrzeganie świata są zbyt skomplikowane i pełne niuansów, aby zdziałał tu coś amerykański patos. Ale warto zauważyć, że nie przeprosił za poparcie Hong Kongu, za to znowu podkreślił prawo do wyrażania własnych opinii i ideę koszykówki ponad podziałami, ważniejszej od czegokolwiek innego. Ten odważny ruch może kosztować NBA bardzo wiele, zwłaszcza komisarza, który od pierwszych dni na swoim stanowisku mówił o pomyśle rozszerzenia się na rynek chiński. Naprawa stosunków z tym krajem będzie z pewnością największym wyzwaniem w karierze Adama Silvera.
W innych wypowiedziach Silver dodał, że NBA będzie kontynuować prawo swoich pracowników do wyrażania opinii, niezależnie od konsekwencji: To bardzo niefortunne. Ale jeśli to ma być konsekwencją trzymania się własnych wartości, to wciąż uważamy, że jest niezwykle istotne, aby tych wartości się trzymać. Podkreślił również: Nie przepraszamy za Daryla, który wykorzystał swoje prawo do wyrażenia własnych opinii. Żałuję – podkreślam, po rozmowie z wielu przyjaciółmi w Chinach – że wielu ludzi jest urażonych, zwłaszcza miliony naszych fanów. Ale ostatecznie przychodzimy do was z koszykówką, szansą na sprzedanie wam marzeń, nadzei… Żałuję więc, że zaburzyliśmy życia wielu z was, że spowodowaliśmy dysonans.
Tymczasem CCTV postanowiła mimo podpisanych umów zerwać wszelkie kontakty z Houston Rockets (klub stracił w ten sposób z dnia na dzień około 25 milionów dolarów) i „przemyśleć” umowy oraz relacje z NBA. Podobnie postąpił koncern Tencent, który zaoferował swoim subskrybentom oglądanie innego zespołu, niż uwielbiana przez Chińczyków była drużyna Yao Minga. Podobnie Chińska Federacja Koszykówki (CBA), której przewodniczącym jest właśnie Yao Ming, zawiesiła wszelkie relacje z NBA. Odwołano pokazowe mecze z zespołami G-League, które miały się odbyć w trakcie sezonu 2019/20. Kluby już przewidują około 10% spadek dochodów związany ze zmianą prognozowanych na kolejne lata przychodów, w razie najgorszego scenariusza spekuluje się o mniejszym nawet o 15% „salary cap” już w przyszłym roku.
Ale to nie koniec, bo po kieszeni dostanie się także bezpośrednio niektórym zawodnikom. Największy chiński producent obuwia Anta, stawiający głównie na koszykówkę i reklamowany w Państwie Środka na przykład przez Klaya Thompsona, oświadczył, że zawiesza wszelkie negocjacje nad przedłużeniem kontraktów z gwiazdami NBA. Inny gigant sportowy, firma Li-Ning ogłosiła zawieszenie partnerstwa z Amerykanami na czas nieokreślony. Odwołano też produkcję i emisję programu Adriana Wojnarowskiego (słynny dziennikarz polubił tweet Morey’a, zanim go usunięto). Wolna gospodarka w komunistycznym ustroju ukazała swoje granice, a Pekin swoją potęgę i władzę totalną.
W pierwszych dniach konfliktu większość koszykarzy NBA nabrała wody w usta, pozwalając władzom ligi pracować nad rozwiązaniem problemu. Poza kilkoma wyjątkami obyło się bez wpadek, a temat Chin na kilka dni stał się tabu do tego stopnia, że trochę cenzury udzieliło się nawet w NBA. Przekonała się o tym na własnej skórze na przykład dziennikarka CNN (aktualizacja: niestety filmik z jej udziałem, który zamieściłem poniżej w dniu publikacji tego tekstu, został usunięty z YouTube!).
Afera nie ominęła Philadelphii, która starała się jej uniknąć jak tylko mogła. Sixers w związku z meczem przedsezonowym z chińskim zespołem Lloong Lions poinformowali, że nie będą mieszać się do rozmów o polityce. Zamiast tego wolą się skupić na pozytywnych wrażeniach związanych z Państwem Środka i sile koszykówki, polegającej na łączeniu ludzi na całym świecie. Szkoda, że zabrakło im odwagi…
Następnego dnia byli już jednak wmieszani, za sprawą dwóch kibiców, którzy przyszli na to spotkanie. Sam Wachs i jego żona usiedli blisko ławki Loong Lions w koszulkach i z transparentami „Free Hong Kong”. Wachs twierdzi, że na początku spotkania podszedł do niego ochroniarz, ostrzegając: „Bez polityki!”. Kiedy w połowie drugiej kwarty wstał i krzyknął „Free Hong Kong”, ochroniarze interweniowali, wyprowadzając dwójkę kibiców z hali.
Two fans were ejected from the Sixers game last night for their „Free Hong Kong” signs
Read: https://t.co/YzpbdMW0Or pic.twitter.com/eWh8ztl6ho
— Complex Sports (@ComplexSports) October 9, 2019
Nie było trzeba długo czekać na oświadczenie Philadelphii 76ers, która jasno odseparowała się od incydentu:
Pracownicy Wells Fargo Center są odpowiedzialni za ochronę i komfort wszystkich gości (…) po wielu skargach od innych kibiców dwóch z nich dostało ostrzeżenie od pracowników Wells Fargo Center, jako że zakłócali odbiór meczu innym fanom. Ostatecznie to personel Wells Fargo Center zadecydował o usunięciu tych osób z trybun, co odbyło się bez zakłóceń.
W tym samym czasie stosowne oświadczenie wydały władze hali.
(…) Ochrona Wells Fargo Center zareagowała na sytuację, polegająca na zakłócaniu wydarzenia sportowego naszym gościom. Po trzech ostrzeżeniach, dwóch kibiców zostało eskortowanych do wyjścia bez żadnych dodatkowych incydentów.
Co ciekawe, regulamin NBA nie mówi nic o demonstrowaniu swoich poglądów politycznych na trybunach, podobnie regulamin wejścia do Wells Fargo Center, który jednak zastrzega, że „przepisy te mogą zostać zmienione nagle i bez informowania o tym przez zarząd obiektu”.
Drużyna Loong Lions nie miała szans w starciu z silniejszymi i grającymi przed własną publicznością Sixers. Wynik był łatwy do przewidzenia jeszcze przed meczem. NBA jest teraz trochę w podobnej sytuacji, nie mając dużych szans w starciu z komunistycznym reżimem. Rywalem nie jest tu ani chińska liga CBA, ani telewizja CCTV, tylko pociągający za wszystkie sznurki rząd w Pekinie. Chiny grają przed własną publicznością, którą jest ich 1.4 miliarda obywateli, a może i cały świat. Stawką są ogromne pieniądze, których bardziej potrzebuje amerykańska liga, niż kraj, w którym każdy chce inwestować. Adam Silver wydaje się być odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku, „progresywnym liderem” jak go nazwał Gregg Poppovich, ale to bardziej od rządu Chin zależy, czy konflikt ten zostanie zmieciony pod dywan, czy nastąpi jego eskalacja.
Ale Chiny też mają coś do stracenia, zwłaszcza teraz, kiedy ich wzrost gospodarczy spowalnia – zrywanie i nie wywiązywanie się z międzynarodowych umów i zobowiązań finansowych zaszkodzi reputacji dobrego partnera w interesach, być może zniechęci niektórych inwestorów, inni będą odważniejsi w negocjacjach. Ostatecznie o to przecież chodzi w tej grze – wszyscy grają o pieniądze i o zachowanie wizerunku, tylko w różnych proporcjach i z innych perspektyw. Adam Silver ma więc szansę zażegnać konflikt, jeśli tylko zapadnie odpowiednia decyzja w Pekinie.
Przeczytaj także: Chiny zakochane w koszykówce
Wow. Najbardziej rzetelne dziennikarstwo na temat tego konfliktu jakiego miałem okazję doświadczyć, brawo Tomku! Osobiście nie jestem zdziwiony ani troszkę – łatwo się bawić w demokrację gdy ryzyko jest małe, a gdy chodzi o takie pieniądze… Wstyd panie Silver, wstyd panie James (który Trumpa krytykuje, bo nic mu za to nie grozi, ale Chin już się boi i kuli ogon).
Świetny tekst!
Dzięki wszystkim za dobre słowa, tu i na FB. Jak już pisał Mateusz – to tylko mobilizuje do pisania.