Grizzlies – Sixers 96:91
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania jego wynik wydawał się być przesądzony na niekorzysć Sixers, którzy pozbawieni niemal wszystkich najlepszych zawodników, grali tym razem w dziewiątkę. Mimo to Sixers byli blisko sensacji i pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w sezonie 2016-17.
Po pierwszej połowie filadelfijczycy przegrywali tylko 43-47. Wszystko za sprawą wielkiego zaangażowania w grę, determinacji i walki o każdą piłkę. Nie przeszkadzał nawet fakt, że Sixers gorzej niż zwykle rzucali za trzy punkty (6/18 w pierwszej połowie), oraz tracili mnóstwo piłek (11 strat w pierwszej połowie przy zaledwie 3 gospodarzy). Pomogły za to bloki (5-0) i twarda, fizyczna gra pod koszem przeciw znacznie silniejszym Grizzlies.
W drugiej połowie Grizzlies wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, ale Sixers szybko je odzyskali po trójkach Ilyasovy i Hendersona. W ogóle w trzeciej kwarcie Sixers lepiej rzucali za trzy i w pewnym momencie wydawało się, że zawodnicy urządzili sobie konkurs trójek. To wszytsko sprawiło, że po trzech kwartach prowadzili 77-76.
W ostatniej kwarcie oglądalismy prawdziwy thriller z ciągłymi zmianami prowadzenia. Grizzlies nagle zaczęli gonić Sixers… w stratach, ci za to grali mądrze w ataku, prowadzeni przez kapitalnych Ilyasovę i Sarica. Na minutę przed końcem na tablicy remis po 91, niestety wtedy nastąpiła seria błędów, które przesądziły o porażce: strata Rodrigueza, niepotrzebny faul Stauskasa, w końcu pudło za trzy Sarica po przedwczesnym rzucie. Trzeba przyznać, że gospodarze tak zaciśnili obronę, że trudno było przeprowadzić jakąkolwiek akcję. Piłkę zebrał Ilyasova, niestety w tłoku pod koszem jego próby dobitek po kolejnych zbiórkach ofensywnych były nieskuteczne. A wystarczyło tylko lepiej wykonywać rzuty wolne (13/26), to wygrana byłaby w zasięgu…
Ostatecznie Ilyasova zakończył spotkanie z dorobkiem 23 punktów, 17 zbiórek, 4 asyst, 2 bloków i 2 przechwytów, a Saric zdobył 17 punktów i 7 zbiórek. Richaun Holmes spisywał się dobrze (jak na swoje warunki) przeciwko Marcowi Gasolowi i dodał 10 punktów, 6 zbiórek i 3 bloki.
Embiid dzis nie gra?
Ma grać.
Witajcie. Chciałbym, żebyście wypowiedzieli sie nad jednym tematem. Na początek małe wprowadzenie. Kibicem Sixers jestem od słynnych finałów 2001. Poprzednio raczej Bulls-finały z Ponadzwiekowcami i potem Utah ogladane na tvp. Phila już na Dsf☺ na stronę wchodziłem systematycznie od 2004 roku, Ale spotkań nba nie oglądałem zbyt wielu (jedynie skróty, statystyki)- czasami jakiś mecz Gwiazd. Mecze Gwiazd wydawały mi się zresztą bardzo słabe – zero obrony, zero emocji. Aż tu nagle kupuje nc+. W końcu mam Nba! Nagrywam mecze, oglądam….i kurczę mały zawód. Czy mecze Gwiazd są codziennie? Grają drużyny, bez obrony, walą za trzy. Obrona rozciągnięta na maksa po boisku. Hektary wolnej przestrzeni. Mijamy jednego obrońcę gdzieś na obwodzie i mamy autostradę pod kosz. Zmieniła się koszykówka…. Mam pytanie do troche starszych użytkowników portalu. Jak odbieracie dzisiejszą koszykówkę? Czy uważacie ją jak Barkley za „dziewczęcą”?. Czy wręcz przeciwnie- lubicie spotkania z wynikiem 142 do 128. Jestem ciekaw waszej opinii!
To już nie chodzi o to czy dziewczęca czy nie. Kiedyś każdy chciał wygrać z każdym. To był cel. Dziś to łączenie sił, wielkie trójki itp. Dla mnie osobiście ta liga była lepsza paręnaście lat temu.
Ja mecz oglądam od niedawna, ale i tak patrząc na skróty meczów z „Tamtych” lat myślę że Barkley ma trochę racji. Koszykówka i tak jest mega widowiskowa i przedkładam ją nad każdy inny sport zespołowy, ale dużo gorzej się ogląda mecze gdzie leci trójka za trójkę z jednej i drugiej strony, dlatego cieszy mnie że pojawiają się teraz tacy zawodnicy jak Davis, Embiid, KAT czy Okafor. Wiadomo że pierwsza trójka to nie są klasyczni centrzy jak kiedyś ale i tak myślę że liga sporo zyska jeśli to oni zajmą za parę lat miejsce Currych, Durnatów, Lebronów. Inna sprawa że poza tą ogólnoligową miłością do trójek to szybka gra z dużą ilością podań jest przyjemna do oglądania i gdyby dodać do tego mocne „post-presence” w postaci dominujacych centrów, z trójkami jako dodatkiem a nie głównym motorem gry to mogłoby być połączenie idealne. :) tak czy siak zazdroszczę Wam trochę tej dawnej koszykówki ;)