Pelicans – Sixers 131:124
Mecz z w Nowym Orleanie Sixers rozpoczęli w mocno osłabionym składzie. Oprócz Joela Embiida narzekającego na plecy, w tym meczu nie zagrał kolejny podstawowy zawodnik – Robert Covington, który prawdopodobnie cały czas odczuwa skutki lądowania w trybunach podczas wczorajszego meczu z Cavs. Reasumując pierwsza piątka 76ers w meczu z NOP wyglądała następująco: 1-Ben Simmons, 2-JJ Reddick, 3-TLC, 4-Saric i na pozycji nr 5 Amir Johnson. Pelicans natomiast wyszli w komplecie, a prym wiódł oczywiście ich podkoszowy duet, Anthony „Brew” Davis i Boogie. Szybkie rzuty, niewykończone kontry, straty, brak pomysłu to byli Sixers w pierwszej połowie, a idealnym odzwierciedleniem tego chaosu była końcówka 2q, gdzie gracze Phili nie potrafiąc doprowadzić do pozycji rzutowej albo tracili piłkę, albo oddawali zupełnie nieprzygotowany rzut, co zostało bezbłędnie wykorzystane przez „dziadka” Rajona, który zaliczył 2 asysty, a Sixers stracili 5 pkt w bodaj 40 sekund. Ciężko kogoś tutaj wyróżnić. JJ Reddic trafiał szalone rzuty w 1q i trzymał wynik, ale brakowało tego w kwarcie drugiej. Saric i Simmons grali swoje, ale tracili piłkę, Holmes nie radził sobie w obronie z silnymi jak czołgi podkoszowymi NOP, chociaż w 2q zagrał nieźle, walczył i wprowadził jak zwykle nieco ożywienia, Amir i Booker po swojemu walczyli, ale ewidentnie brakowało im warunków, żeby skutecznie bronić pomalowanego. Ostatecznie po pierwszej połowie Pelicans prowadzili zasłużenie 66-55. W obliczu plagi kontuzji w pierwszej połowie swoją szansę dostał nasz turecki zabijaka zza obwodu, który biegał po boisku troszkę jak dziecko we mgle nie potrafiąc się odnaleźć w improwizowanych akcjach, ale skarcił Pelikany soczystą trójką. Jeżeli nabierze pewności siebie i kilogramów to może się okazać przydatnym graczem.
Druga polowa rozpoczęła się nieco niemrawo, gra ponownie nasycona była przypadkowymi akcjami i faulami po obu stronach, jednak z biegiem czasu to Sixers zaczęli dominować i to głownie za sprawą……naszych podkoszowców. Swietnie trzecią kwartę rozpoczął Amir Johnson, który był bardzo aktywny, pokazywał się na dobrych pozycjach, trafiał osobiste i dobijał, Rishaun Holmes jak zwykle był wulkanem pozytywnej energii, blokował Coisunsa, Davisa, atakował obręcz i robił co mógł na zbiórkach, Booker z kolei pokazał prawdziwy charakter wojownika, widać go było wszędzie jak tylko wchodził na parkiet. Odwalał kawał dobrej „brudnej” roboty. Twarda nieustępliwa gra, obrona na maksimum swoich możliwości i przede wszystkim walka to była wizytówka tych graczy w 3 q i to właśnie ich postawa przyczyniła się do ostatecznego prowadzenia Szóstek po trzech kwartach 95-87.
Czwarta kwarta rozpoczęła się od wymiany ciosów z dystansu. Do kosza trafiali Moore dla NOP i Reddck z nieskutecznym do tego momentu Baylessem dla Sixers. W dalszej części ponownie dominować zaczął gwiazdorski duet podkoszowców z Nowego Orleanu. Mniej więcej po upływie ok 3 minut czwartej kwarty zaczęły się problemy. Eks filadelfijczyk – Jrue Holiday- zaczął karcić swoją dawną drużynę. Nieskuteczny do tego momentu zza łuku (0-3) trafił swoje trzy kolejne rzut za trzy punkty, kolejną trójkę dołożył Anthony Davis, a obrona Pelikanów funkcjonowała bardzo dobrze, zmuszali Sixers do trudnych rzutów z dystansu albo blokowali ich pod koszem nie pozwalając na zdobycie punktów. Tym sposobem po upływie niecałych 6 minut 4 kwarty z 8 punktów przewagi zrobiło się 7 straty (114-107 dla NOP), natomiast po trójce Cunninghama, Pelicans odeszli na 9 pkt i zanotowali tym samym serie 21-5. W dalszej części gry Sixers grali dosyć chaotycznie, Ben Simmons starał się wziąć ciężar gry na siebie i atakował kosz rywali, co niejednokrotnie przynosiło punkty, jednak to było zdecydowanie za mało na zespołowo grających przeciwników. Kropkę na i postawił nie kto inny jak nasz dobry znajomy Jrue Holiday trafiając pod koniec 4 q dwie kolejne trójki i dając tym samym Pelikanom bezpieczne prowadzenie, którego już nie oddali do końca meczu.
W składzie Sixers na wyróżnienie oprócz już wspominanej trójki naszych rezerwowych podkoszowych zawodników zasługują Ben Simmons (27pkt, 5zb i 10ast.), JJ Reddick (28 pkt). W mojej ocenie słabo wypadł Dario, który miał problemy w odnalezieniu się wśród dwójki tytanów z Nowego Orleanu. Po stronie rywali najlepiej spisali się Holiday, zdoywca 34 pkt, Cousins , który zapisał na swoim koncie 23 punkty i nie kto inny jak Anthony Davis, który może pochwalić się 29 punktami i 5 blokami.
W grze Philadelphi widać było nieco chaosu i improwizacji pod nieobecność podstawowych graczy, ale ambicja i wola walki skutecznie stawiały opór zdrowym i zgranym NOP. O wysokiej efektywności i zaangażowaniu naszych graczy może świadczyć fakt, że pokonaliśmy ich w aspekcie gry w którym teoretycznie powinniśmy być zdominowani – zbiórkach – 47 do 33!!!
Biorąc pod uwagę problemy z kontuzjami w składzie Philadelphi, Sixers skazani byli na pożarcie, jednak ten mecz pokazał, że w rezerwach tego zespołu drzemie potencjał i gdy Embiid, Covington, McConnell, Anderson i Fultz wrócą do pełnej sprawności to Szóstki będą dysponować naprawdę silnym i szerokim składem.
TEKST AUTORSTWA MACIEJA JAKUBOWSKIEO
Link do pełnych statystyk i highlightów:
https://watch.nba.com/game/20171211/BOSCHI?left=true
Czwarta porażka z rzędu, ale trzeba chłopaków pochwalić akurat za to spotkanie. Bez Covingtona i bez Embiida, do tego w b2b, wybrać się do Davisa i Cousinsa, to jak proszenie się o baty. A to jak walczyli Amir, Holmes, Dario i Booker szczególnie w 3 kwarcie było bardzo budujące. Holmes najpierw czapa na Cousinsie, chwilę potem na Davisie. Booker zbierający im piłki sprzed nosa na atakowanym koszu… Było fajnie, póki nie przyszła 4 kwarta i festiwal trójek Pelicans. Jrue był do tego momentu 0/3 z dystansu, a w ostatniej kwarcie wrzucił 5 trójek. Pozostali zresztą to samo, chyba nie zeszli poniżej 90%.
Bardzo podobał mi się w tym meczu Furkan. Super, że dostał szansę. Wymuszoną przez wąską kadrę, ale po tym jak grał, to Brett musi się zastanowić, że Turek nie da na dziś więcej niż Luwawu czy Bayless, którzy poza cegłami ostatnio niewiele wnoszą do gry.
Luwawu to mnie ostatnio trochę zawodzi a właściwie sposób jego wykorzystania bo został sprowadzony do roli rzucaca za 3 tylko mu słabo wchodzi.
Rotacja pod koszem wydaje się optymalna na tą chwilę optymalna. Za to na obwód by się przydał jakiś twardziel bo Redick Bayless czy TJ to nie są dobrzy obrońcy
@Hetman co do obrony Reddicka i Baylessa sie zgadzam, jednak T.J słabym obrońcą. Wcale nie jest. Może brakuje mu rozmiarów, żeby byc jeszcze bardziej efektywnym, ale slaby w tym aspekcie na pewno nie jest, a juz z całą pewnością o klasę lepszy niż wymieniona dwójka
No zgadzam się z tobą mi bardziej chodziło o to że obwód wypada słabo w takiej konfiguracji kiedy grają ci trzej.
Jakieś przykłady dobrych obrońców na obwód do przechwycenia ? Ja bym widział C.Lee z Knicks
Courtney Lee to raczej nie jest realna opcja i to zarówno ze strony Sixers, jak i Knicks. NYK próbują grać o playoffs i zdaje się, że na dziś mają taki sam bilans jak Philly, więc nie sądzę by oddali Lee za jakiegoś młokosa, spadający kontrakt i pick drugiej rundy. Wątpię też by Colangelo w niego celował. Tzn. byłbym zawiedziony, gdyby tak było. Lee ma jeszcze dwa lata kontraktu po tym sezonie i zarabia ponad 12 mln/rok. To praktycznie zamykałoby Philly drogę do podpisania wolnych agentów w dwóch najbliższych offseason, gdzie dostępni będą dużo bardziej pasujący gracze: Avery Bradley, KCP i oczywiście wymarzony Klay Thompson. Także podsumowując, oddać wartościowego gracza i miejsce w salary na dwa lata, za 32-letniego Lee byłoby wg mnie błędem. Liczę na coś lepszego w wolnej agenturze.Wolałbym zadzwonić do Atlanty i spytać o Belinelliego (ostatni rok kontraktu, 6 mln), albo do Utah po Thabo Sefoloshe (rok kontraktu, niecałe 6 mln).
Atlanta to zresztą idealny partner, bo po pierwsze tankują po pick, po drugie Brown zna się dobrze z Budenholzerem z czasów SAS i po trzecie mają dużo miejsca w salary za rok, a raczej nie mają szans na podpisanie gwiazdy. Więc dwuletni kontrakt Baylessa za spadający Belinelliego + nawet ze dwa picki 2 rundy byłoby idealnym rozwiązaniem. Sixers czyszczą sobie salary i mają miejsce nawet na maxa latem, a Belinelli gra znacznie lepszy sezon niż Bayless. Ehh rozmarzyłem się. Do it Colangelo!
Belinelli jak najbardziej jestem na tak. Bradley na pewno dostanie nowy kontrakt od Pistons bo dzieki niemu graja duzo lepiej. KCP zechce ze 20 mln to juz bym wolał troche dopłacic na kogoś lepszego.
Tak troche zmieniajac temat zastanawia mnie fenomen Toronto w tym sezonie. Mają 3 i pół dobrych graczy a jaki bilans?
3,5 dobrego gracza? To że na papierze ktoś nie ma dużego nazwiska, nie znaczy że jest słabym graczem. Toronto miało cały pakiet młodych graczy (Poetl, Siakam, OG, Bebe, Powell, VanVleet i Delon), wyciąganych w drafcie, i w momencie lekkiego wietrzenia ławki (2pat w okc, cory w ind, Ross w Orl, demarre w bro, pj w houston) i dostali duże minuty i okazało się, że przy zmianie stylu o 180, są gorąca i ciekawa drużyna. Szacuneczek Masaja!
No własnie mi o to chodzi że mając taką rotację mają taki super bilans. Nie ukrywajmy że te nazwiska z ławki dla większości są anonimowe i mało kto wierzył że to wypali. Mesaja jeden z najlepszych GM w lidze takze nie ma sie co dziwic a Toronto to jedna z moich ulubionych ekip