Sixers – Blazers 105:121
Goście przybyli do Wells Fargo Center znacząco osłabieni, brakiem Lillard’a i McCollum’a i kilku innych zawodników. Z drugiej strony zabrakło Simmons’a, którego miejsce w pierwszej piątce zajął Korkmaz najwyraźniej by zachować równowagę rezerwowej piątki. Ku zaskoczeniu jednak to właśnie Turek ciągnął drużynę na początku spotkania, zdobywając w pierwszej kwarcie 10 oczek. Pomimo tego Blazers nie odstawali i po 12 minutach gry tracili tylko jeden punkt (28:27).
Chwilę strachu przeżyliśmy kiedy jeszcze w pierwszej ćwiartce Joel Embiid źle stanął przy lądowaniu pod koszem i musiał opuścić parkiet, na szczęście powrócił na niego w drugiej kwarcie i w zasadzie w pojedynkę bronił wyniku przed coraz śmielej grającym gościom. Obie drużyny grały na takiej samej ogólnej skuteczności, jednak żaden z Philadelphijczyków nie potrafił trafić zza łuku. Efektem tego było kilkupunktowe prowadzenie zawodników z Portland, na więcej nie pozwalał im przyszły MVP z Kamerunu, który rzucał jak zaczarowany ( 25 pkt w samej 2Q)!!! Ostatecznie do szatni schodziliśmy więc z remisem po 57.
Drugą połowę spotkania goście rozpoczęli od zrywu 14:0, my dalej nie trafiliśmy nic za trzy, a zbiórek ofensywnych mieliśmy o dziesięć mniej… Wreszcie w połowie kwarty zza łuku trafił Green, co jednak z tego skoro goście czynili to notorycznie, prawie tak często jak Sixers zaliczali straty. Trzy minuty później Blazers prowadzili już 20 punktami i nic nie wskazywało na to, żeby gospodarzom wreszcie zaczęło tego wieczora coś wychodzić. 76-97 po trzech kwartach, przeciwko w zasadzie rezerwom Portland mogło szokować i skutecznie odstręczało sympatyków „Szóstek” od wpatrywania się w ekran.
Podopieczni Rivers’a próbowali jeszcze zerwać się z początkiem ostatniej kwarty, ale po serii 6:0 piłka znowu przestałą wpadać do kosza gości i mecz się w zasadzie zakończył. Do końcowej syreny szansę dostali już zmiennicy. Przy okazji dostaliśmy informację, że Curry od pewnego momentu jest już w szatni gdyż nie czuje się najlepiej, co zresztą widzieli chyba wszyscy od czasu przygody z COVID-em. Wynik końcowy: 105:121
Następne spotkanie w sobotę przeciwko Nets.
31 punktów Embiida… w pierwszej połowie :-O
25 z 29 punktów Sixers w drugiej kwarcie, potwór.
Ciekawe, czy procentowo nie jest to jakiś rekord NBA? I ciekawe czy starczy sił na drugą połowę, no chyba, że reszta się obudzi.
Ale w pierwszej kwarcie miałem stracha jak podkręcił to kolano? Kostkę? Nawet już nie wiem. Aha a Sixers bez trójki w pierwszej połowie, gdzie Ci nasi strzelcy…
Nie no, jak przegrana z tak oslabionym Portland to będzie gruba przesada, przecież oni nie mają połowy pierwszego składy xd trójki, żeby tak nie siedzialy to jest po prostu koszmar, fatalnie to wygląda i nie zapowiada się na coś lepszego.
Tragiczny mecz,pierwsza połowa znośna tylko dlatego że Embiid nas trzymał w grze ale trzecia kwarta to jakiś dramat,nie potrafię jednego gracza wyróżnić w tym meczu oprócz Joela
Wyszedłem zrobić sobie śniadanie przed 3Q, wracam i prawie -20 o_O Co tam się stało nagle… Byłem przekonany, że mimo początkowych trudności ten mecz przepchniemy, a tu sianokosy.
Dobra tu się już nic nie wydarzy dziś a jutro do pracy trzeba wstać. Dziadek Melo wygląda przy Sixers dziś jak w swoim prime plus jakieś mlokosy z ławki… Fatalny mecz w naszym wykonaniu
Trenerze Rivers bardzo proszę o więcej Isaah Joe, a mniej Korkmaza. Nie wiem, ale zupełnie nie mogę się przekonać do tego gracza. Nie miałbym nic przeciwko gdyby Turek poszedł w jakiejś wymianie.
Oooo jednak okazuje się, ze bez Bena tez nie da się wygrać :) ciekawe co ten Cirry :/