Sixers – Celtics 122:110

Drugie starcie z rzędu przeciwko Celtom, tym razem już z Sethem Curry’m w składzie. To właśnie on wraz Joelem napędzali Sixers na początku spotkania. Centra zatrzymać były wstanie dopiero dwa złapane akcja po akcji przewinienia. Gości w kontakcie utrzymywał Walker. Nieprzyjemne wydarzenie miało miejsce na trzy minuty przed końcem pierwszej kwarty. Przy próbie obrony Brown upadł na nogę Payton’a Pritchard’a, pierwszoroczniak musiał udać się do szatni z podejrzeniem urazu kolana. Kontuzją rywala najwyraźniej przejął się Howard, który w następnych trzech posiadaniach gospodarzy popełnił dwa przewinienia przy stawianiu zasłony i raz stracił piłkę, co pozwoliło Celtics wyjść na prowadzenie 25:33.

Od początku drugiej kwarty Sixers naprawdę dobrze wyglądali w obronie pozwalając rywalom zdobyć przez sześć minut jedynie cztery punkty. Problemem były jednak straty i własna nieskuteczność, co nie pozwalało na odrobienie strat. Do wyrównania udało się doprowadzić ostatecznie dopiero na niecałą minutę do końca pierwszej połowy meczu, która i tak zakończyła się trzypunktowym prowadzeniem Bostonu 49:52. Na półmetku rywalizacji Simmons miał na koncie 2 punkty, a Green 3.

Wraz z powrotem na boisko Sixers wrócili ostatecznie na prowadzenie dzięki trójkom Embiid’a i Harrisa. Nie udało się jednak pójść za ciosem, wynik oscylował w okolicach remisu przez prawie 7 minut. Wtedy sygnał do ataku dał nie kto inny jak Joel Embiid. Kameruńczyka było wszędzie pełno, nieco uaktywnił się tez Simmons, co pozwoliło odskoczyć na kilka oczek. Wejście na boisko zmienników jeszcze polepszyło sytuację, trafienia Korkmaz’a i Harris’a zza łuku, świetna obrona Thybulle’a  spowodowały przewagę na koniec trzeciej ćwiartki 91:80.

Gdy w połowie ostatniej odsłony meczu gospodarze wciąż trzymali rywali na dystans wydawało się, że może się już tutaj nic więcej nie wydarzyć. Momentalnie jednak Boston zmniejszył straty do 5 oczek i Rivers był zmuszony brać przerwę na żądanie. Ta niewiele dała, chwilę potem przewaga stopniała do 3 oczek. W tym momencie stało się coś, czego chyba nie spodziewał się nikt oglądający to spotkanie. Ben Simmons, niewidoczny przez cały mecz, mający na koncie 6 punktów, przeprowadza akcję 2+1, chwilę później zalicza steal i łatwe punkty z kontry. Na zegarze pozostawały 4 minuty (108:100). Kolejna akcja i asysta Bena do Harrisa za trzy, można złapać oddech, lecz Australijczyk się nie zatrzymuje i zaraz dodaje kolejne punkty. Gra skończona, na koniec mamy 122:110.

Muszę przyznać, że jeszcze na początku ostatniej kwarty myślałem, że następnego dnia sekcja komentarzy będzie kolejny raz miejscem grillowania Simmonsa i szukania ewentualnych wymian. Trzeba jednak mu oddać, w momencie największego kryzysu, gdy wydawało się, że Boston ma już nas na widelcu, to właśnie Ben był pierwszoplanową postacią kolejnych akcji, które pozwoliły dopisać sobie kolejne W. Dajmy więc sobie dzisiaj na wstrzymanie i cieszmy się z pokonania odwiecznego rywala ;)

11 myśli na temat “Sixers – Celtics 122:110

  • 23 stycznia 2021 o 03:33
    Permalink

    Zgadzam się :) No i po co Ben ma
    Rzucać? :) Brooklyn wychodzi na to, ze zrobił świetna wymianę :)

    Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 03:54
    Permalink

    Ja mam wrażenie, ze Ben jest nam
    Potrzebny do wygrywania takich meczów.. :)

    Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 04:09
    Permalink

    Dobry mecz. Old schoolowy I mocno fizyczny. Moze po tym meczu Simmons sie w koncu troche odblokuje. Jesli beda Nadal zwyciezac to Embiid MVP

    Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 07:21
    Permalink

    W tym meczu wiele było plusów.
    Matisse naprawdę dobrze rzucał zza łuku, a jego dwa pudła to piłki, które dosłownie wytoczyły się z obręczy. Tobias gra ostatnimi czasy tak, że jego kontrakt jest jakby mniej absurdalny. Kura nadal w dobrej dyspozycji po powrocie. Howard to idealny backup dla Jojo, tylko powinien przestać myśleć, że potrafi dryblować. JoJo w tym sezonie gra na poziomie MVP i dyskusje typu „czy to drużyna Bena, czy JoJo” powinny ucichnąć. Byle dopisywało mu zdrowie. 4Q to wreszcie agresywniejsza gra Simmonsa, na którą dało się patrzeć. Na długofalowe oceny przyjdzie dopiero czas, lecz na chwilę obecną dzięki zmianie sztabu trenerskiego, ta drużyna wreszcie zaczęła grać w basket. Gdybyśmy 2 lata temu mieli na ławce trenera, a nie BB, moglibyśmy z Butlerem na pokładzie zdobyć mistrzostwo.

    Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 12:18
    Permalink

    Taką drużynę to można oglądać z uśmiechem na ustach przede wszystkim widać zaangażowanie i każdy wie co ma robić a to zasługa Riversa. Dla mnie wielkim błędem jest zestawienie razem na parkiecie Simmonsa Howarda i Trybulla. Widać że się wtedy drużyna strasznie męczy żeby ustawić jakieś zagrywki.Wtedy nam odjechał Boston w drugiej kwarcie. Z Simmonsem powinni być ustawiani Harris i Curry.
    Ben nie musi rzucać ale niech będzie aktywny tak jak pod koniec meczu bo dzięki niemu zrobiliśmy odjazd w końcówce.

    Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 12:49
    Permalink

    Najlepszy mecz Simmonsa w tym sezonie w mojej ocenie. Nie pchał się na siłę pod kosz co zaowocowało tylko dwiema stratami, wjeżdżał jak miał na to miejsce, obrona na 6+. Zgadzam się że Howard, Matisse i Simmons w jednym czasie na boisku to ofensywny dramat.
    Embiid gra z taką pewnością jakiej u niego jeszcze nie widziałem. Curry trafia jakby nie miał żadnej przerwy. Każdy daje od siebie coś pozytywnego, a taka drużynę chce się oglądać.

    Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 15:19
    Permalink

    Meczu nie oglądałem ale ze statystyk wynika, ze Embiid niezle zdominowal Thompsona – 4p,5reb w 20 min. Imponująca skuteczność Harrisa. Wygląda na to, że Brown nie potrafil uwolnić jego potencjału.

    Odpowiedz
    • 23 stycznia 2021 o 16:51
      Permalink

      Thompsona i Theisa to aż w pewnym momencie mi się żal zrobiło :-D
      I wygląda na to, że prawie wszystkie przewidywania jak to będzie gdy odejdzie Brown, były trafne.

      Odpowiedz
  • 23 stycznia 2021 o 20:42
    Permalink

    Jestem dopiero po meczu i wszystko zostało już powiedziane. Piękny mecz i brawa należą się całemu zespołowi. Straty trochę bolą ale narzekać nie będę.
    Nie oszukujmy się Boston będzie nam deptał po piętach i wróci mocniejszy po powrocie Tatuma ale trzeba się cieszyć z dobrej gry całego zespołu przeciwko ważnemu rywalowi.

    Jak gra będzie tak wyglądała Jojo ma szanse na MVP

    Mam nadzieje ze dzisiaj z Pistons dobre wrażenie zostanie zachowane

    Odpowiedz

Skomentuj mick_jones Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *