Sixers – Heat 137:134 (OT)
W meczu, w którym łącznie nie wystąpiło 15 graczy obu ekip, Sixers okazali się lepsi na własnym parkiecie od zespołu z Miami. Był to bardzo ciekawy mecz, z wieloma zwrotami akcji. Sixers udało się wypuścić nawet mocną piątkę w postaci Simmonsa, Maxeya, Greena, Scotta i Embiida. Po stronie gości zabrakło z najlepszych Butlera, Adebayo oraz Dragica, jednak mieli sporą część finałowej ekipy.
To właśnie Duncan Robinson szalał do przerwy, a Tyler Herro był zabójczy w czwartej kwarcie oraz dogrywce. Na miejscu Houston bym brał tych byczków w zamian za obrażoną gwiazdę. Po dobrej pierwszej kwarcie gospodarzy, w drugiej to goście nabrali wiatru w żagle i z rozpędem wjechali w Q3. W pewnym momencie ich przewaga wynosiła 13 punktów. Wtedy Joel powiedział, nie ze mną takie numery i wziął się mocno do roboty. Punktował na wszystkie możliwe sposoby i za jego sprawą wykonaliśmy run 15-0 który pozwolił nam wrócić do gry. W samej tylko trzeciej kwarcie Embiid zdobył 20 punktów! Prawdziwy pokaz jego dominacji.
Ostatnią część meczu zaczęliśmy bardzo dobrze, Simmons rozdawał kolejne asysty, a Green, który tego dnia był bardzo ciepły trafił trójkę nr 8 i nr 9. Wyrównał tym samym rekord liczby trójek w meczu dla Sixers. Do końca spotkania było jeszcze sporo czasu i trzymałem kciuki, żeby trafił nr 10 i pokazał hejterom, że ciągle jest w topie strzelców. Niestety za trzy już mi nic nie wpadło, co nie zmienia faktu że zagrał bardzo dobrze. Gdy na 6 minut do końca osiągnęliśmy 12 oczek przewagi, wydawało mi się, że jest już po zawodach. Niestety Simmons złapał szósty faul, Herro się rozszalał i tym razem to gracze Heat zanotowali wysoki run. W końcówce popełniliśmy dwie głupie straty, a goście grali jak z nut. Na niecałe pół minuty do końca spotkania, przegrywaliśmy pięcioma punktami. Wtedy Isaiah Joe trafił jedną ze swoich czterech trójek i wlał nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Udało nam się wybronić akcje i na 7 sekund do końca mieliśmy piłkę przy stanie 120-118 dla Miami. Joel wziął sprawy w swoje ręce i niczym rasowy strzelec z półdystansu doprowadził do wyrównania oraz dogrywki.
W niej musieliśmy radzić sobie bez Maxeya, który również spadł za 6 fauli. Graliśmy więc piątką Mathias, Joe, Green, Scott oraz zajechany Embiid. Nikt w dogrywce nie potrafił odskoczyć, dopiero wielka trójka Mathiasa na 26 sekund do końca pozwoliła przechylić szalę na naszą stronę. Formalności dopełniliśmy z osobistych i szalone zwycięstwo stało się faktem. Bardzo mnie cieszy, że w takim meczu i takich okolicznościach wychodzimy zwycięsko z tej sytuacji.
MVP Joel Embiid: 45 punktów, 16 zbiórek, 4 asysty oraz 5 przechwytów.
Sweeeet baby Jezus! Ktoś ogląda?
Jaaaa.. ci za meczycho :)
Brakowało mi takich meczów. Embiid, Green i nasza perełka nr 0. Przyjemniej bez BB??
Z BB na ławce na 100% przegralibyśmy ten mecz :)
Meczyk kozacki do oglądania już myślałem że tradycyjnie przegramy zaciętą końcówkę ale się udało. Niestety ten mecz pokazał jak całkowicie można wyłączyć Simmonsa z gry, całkowicie mu zablokowali wejście pod kosz i Bena jakby nie było. próba penetracji odbicie się od ściany i odrzut na obwód i stąd te jego asysty. Z gorszymi ekipami będzie kręcił swoje cyferki ale z Bostonem czy Miami będzie twarda ściana.
Te 3 mecze w rezerwowym składzie pokazały że niestety ale w głębszej rotacji nie ma za dużo talentu.
Jestem właśnie po meczu i zgadzam się z poprzednikiem. To jest zwiastun sytuacji w której trafimy na dobrego trenera który mądrze ustawi zespół w obronie i całkowicie wyłączy naszego rozgrywającego. Tak to będzie wyglądało w play-off. Simmons może być naszym piątym kołem i wozu i mam wrażenie ze przy okazji dostanie się Embiidowi który ma chrapkę na MVP. Elitarna obrona trzyma jeszcze jego wartość ale nie wiem jak długo jeszcze.
Naprawdę lubię Bena ale zastanawiam się czy kiedykolwiek wskoczy na poziom spełniający nasze oczekiwania. Za Hardena bym go nie wymieniał ale wykręciłbym numer do Wizards i zapytał o Beala.
Co do meczu brawo dla Jojo i w końcu dobry mecz Greena
Bardzo doceniam postęp Simmonsa w obronie. Coraz lepiej też wykorzystuje swoje warunki fizyczne, czesto szuka kontaktu. Ale mimo tego, ze go bardzo lubię to uważam, ze zyskalibyśmy sportowo na wymianie za Hardena, i jestem na tak. To jedyny zawodniki który spowodowałby, ze z miejsca stalibyśmy się contenderem. Harden jest zawodnikiem który może sam w pojedynkę wyrwać mecz w serii PO, Ben niestety nie. Ben też niestety nie należy do graczy którzy wezmą odpowiedzialność w końcówce meczu, Harden jak najbardziej. Poza tym Harden mógłby się odnaleźć w systemie Doca, bo w tej chwili mamy sporo zawodników którzy mogą grać bez piłki (Curry, Green, Harris) a jak wiadomo lubi ją trzymać. Na pewno stracilibyśmy na bronionej polowie jednak mimo mojego przywiązania do Bena jestem za wymianą.
Rockets chcą Simmonsa i Maxeya oddając Hardena i Tuckera. Twitter ćwierka że jesteśmy faworytem do pozyskania Hardena ale mam nadzieje ze nikt nie wpadnie na pomysł oddania Maxeya.
Wciąż nie jestem przekonany, Harden to urodzony looser i już nie pierwszej młodości
Wydaje mi się, że jak Harden trafi do Nets za Irvinga to niestety w PO będziemy na przegranej pozycji. Harden z Durantem znają się z OKC więc taki scenariusz jest dość realny, ale dla nas bardzo niekorzystny. Pytanie czy korzystne będzie oddanie w pakiecie z Simmonsem Maxeya..