Sixers – Raptors 96:101

Mecz rozpoczęli Raptors, którzy za sprawą Powella, Siakama i VanVleeta objęli szybkie, ośmiopunktowe prowadzenie. Mimo osłabienia (bez Lowry’ego, Ibaki i McCawa) Toronto bardzo dobrze sobie radzi już od początku. Impas przełamał dopiero Josh Richardson zza łuku, który chyba wciąż nie ostygł po meczu z Heat… Na szczęście! Bo to właśnie punkty J-Richa, a także Korkmaza, wyprowadziły nas na prowadzenie pod koniec pierwszej kwarty pokazując, że odzyskujemy kontrolę nad meczem.

Jednak już na początku drugiej odsłony Raptors zaczynają nam odjeżdżać i to zdecydowanie… Siakam i Gasol robią cudowną robotę indywidualnie utrzymując Embiida i Simmonsa z dala od zdobyczy punktowych… O ile Simmons widzi w tym wielokrotnie szansę, by nakarmić podaniami lepiej ustawionych kolegów, to JoJo ma (tradycyjnie?) klapki na oczach… Strata w pewnym momencie dochodzi do 8 punktów, jednak na szczęście do końca kwarty niwelujemy ją do zaledwie dwóch. Embiid 0 punktów z czterech rzutów i jedna asysta do przerwy, Simmons jedynie 2 punkty i aż 8 asyst, a cała ekipa Sixers… 4/22 z gry w drugiej kwarcie! Brawo za obronę dla Raptors w tej kwarcie, gdyż nasze pudła to nie tylko wynik złej passy. 49:51 do przerwy.

Bardzo ładnie w trzecią kwartę wszedł Ben Simmons, który przywrócił nam prowadzenie. 3 próby i 6 punktów – bardzo ładnie korzysta Australijczyk z miejsca, które tworzy się pod koszem na skutek częstego podwajania Embiida. A właśnie, co do JoJo… Kolejne pudła i już 0/7 z gry, wciąż bez punktów… Gasol to prawdziwy kryptonit na naszego Supermana. Hiszpan ledwo rusza się już po boisku, ale przeciwko Kameruńskiemu Lwu zawsze gra podwójnie zmotywowany. Oj przydadzą się Joelowi takie lekcje od Profesora Marca! Tymczasem prowadzenie Sixers zostało roztrwonione, a dwie trójki Raptors dają im 6-punktowe prowadzenie. Odrabiamy jednak dzięki rzutom zza łuku. Rozgrzany do czerwoności znów jest J-Rich, który zgromadził już na swoim koncie 21 punktów, w tym 5 trójek! Pochwalić trzeba również Mike’a Scotta, który trafił trzecią trójkę. W międzyczasie JoJo kontynuuje wybitną noc – 0/8 FG i 0/2 FT. 80:81 na koniec Q3.

W czwartej kwarcie wychodzimy na delikatne prowadzenie i staramy się je utrzymywać. Najgorszy ofensywny występ życia kontynuuje Joel Embiid pudłując trzeci rzut wolny… Ciężko się gra w Kanadzie, trzeba to przyznać. Bez przerwy podwajany Kameruńczyk przeżywa naprawdę ciężkie chwile, jednak nic nie jest w stanie wytłumaczyć zerowego dorobku punktowego. Facet wygląda po prostu na zrezygnowanego. W końcówce jednak zostaje na boisku, głupia decyzja trenera moim zdaniem. Po chwili okazuje się, że miałem rację – pudło, strata i faul na 2+1 dla Siakama ze strony JoJo… Punkt straty, kontra Sixers i lob Simmonsa do Harrisa przecięty przez Siakama… Faulujemy, żeby mieć jeszcze szansę, jednak potrzebujemy trójki. Rozpaczliwie rzuca Harris, choć było jeszcze kilka sekund na poprawienie sytuacji… Zbieramy, piłka trafia do Simmonsa, który popełnia ten sam błąd, co Harris. Na dowód tego, że było wystarczająco czasu by podać, Siakam przebiegł całe boisko i zakończył mecz wsadem.

14. porażka z rzędu w sezonie regularnym na terenie Raptors staje się faktem. Koszmarny mecz JoJo, nic więcej nie mam do dodania.

3 myśli na temat “Sixers – Raptors 96:101

  • 26 listopada 2019 o 06:14
    Permalink

    Szkoda ze Simmona nie potrafi się przełamać i rzucać za 3 kiedy trzeba. Co do decyzji trenera w sprawie JoJo to fakt głupia decyzja.

    Odpowiedz
  • 26 listopada 2019 o 06:38
    Permalink

    Joel Embiid grał jak Charles Barkley w Space Jam. Swoją drogą to trzeba coś na boisku udowodnić zanim zacznie się gadać glupoty o dorównaniu Shaqowi, do którego jeszcze mu brakuje. Końcówka to pasmo złych decyzji począwszy od trzymania na boisku pudłującego wszystko Joela przez beznadziejny lob do Harrisa po dwie zbyt wczesne trójki w samej końcówce. Simmons tymi dwiema złymi decyzjami zepsuł swój ogólnie dobry występ (pomijając fakt, że znowu brak jakiejkolwiek próby oddania rzutu). Richardson jest w gazie to trzeba wykorzystywać.Bardziej utalentowany ofensywnie od Neto-Trey Burke cały mecz na ławce. Jeżeli taki mecz nie zmotywuje Joela do lepszej gry i w następnym meczu nie zacznie grać agresywniej i skuteczniej to już sam nie wiem co siedzi w jego głowie.

    Odpowiedz

Skomentuj Viruz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *