Sixers – Blazers 129:128

Dzisiejszej nocy Philadelphia 76ers stoczyła zwycięski i bardzo wyrównany bój z Portland Trail Blazers. Był to pierwszy z serii czterech wyjazdowych meczów na wschodnim wybrzeżu.

Gospodarze podeszli do spotkania bez najmniejszych kompleksów i objęli prowadzenie już od pierwszych minut, zupełnie nie dając po sobie poznać, ze grają z drużyną, która nie zaznała jeszcze porażki w tym sezonie.

Zawodnicy gospodarzy okazali się być bardzo skuteczni w rzutach za 3 punkty, raz za razem karcąc 76ers celnymi trojkami. Damian Lillard i Rodney Hood (33 i 25 pkt) byli nie do zatrzymania, a solidne wsparcie otrzymali od Skala Labissiere (15 pkt), Anfernee Simonsa (13 pkt) oraz od Mario Hezonji, który również miał swoje dobre chwile w meczu zapisując na swoim koncie 11 punktów.

Gra Sixers natomiast nie napawała optymizmem i o ile dobra obrona do pewnego momentu trzymała ich w grze i odrabiali straty, to gdy Lillard, Hood czy Simons zaczęli seryjnie trafiając za 3 pkt, a goście nie mieli pomysłu na rozegranie akcji, to przewaga gospodarzy urosła w pewnym momencie do 21 punktów. Gracze z Philadelphii byli zagubieni, Ben Simmons nie radził sobie w roli lidera, popełniał straty, nie trafiał z bliskiej odległości i nie potrafił skutecznie zaangażować swoich partnerów do akcji ofensywnych. W tej części atak Szóstek opierał się głównie na akcjach indywidualnych.

Wobec takiej postawy swoich podopiecznych Brett Brown dał odpocząć Benowi i wprowadził do gry mało grającego w dotychczasowych meczach Raula Neto. I ten moment był punktem zwrotnym w całym meczu. Neto pokazał jak prowadzi się zespól, doskonale ustawiał akcje ofensywne. Wreszcie każdy miał swoje miejsce, akcje były płynne, a piłka krążyła z rąk do rąk znajdując ostatecznie drogę do kosza. Raul zrobił to, co zwykle robił dla nas T.J. McConnell – dał zastrzyk pozytywnej energii, poderwał kolegów z drużyny do gry, bronił, rozgrywał, rzucał i wyprowadził swój zespól z dołka. Podczas 6 minut jakie rozegrał dokonał wielu pozytywnych rzeczy, a zespół z nim na parkiecie byl na +13.

Prawdziwe nerwy jednak czekały nas w końcówce meczu gdzie po celnych rzutach wolnych Bena Simmonsa na 10 sekund przed końcem Sixers wyszli na pierwsze w tym meczu prowadzenie 126:125. Anfernee Simons jednak, po asyście Lillarda, trafił za 3 pkt na 2.2 sekundy do końca.

Bohaterem meczu nie został jednak zawodnik gospodarzy, a… Furkan Korkmaz, który na 0.3 sekundy do końca trafił za 3 punkty dając swojemu zespołowi wygraną 129:128.

 
Pod nieobecność Joela Embiida najlepszym graczem wśród gości był Tobias Harris zdobywca 23 punktów (10/15 FG). Bardzo dobre zawody rozegrał rownież Al Horford, autor 25 punktów (12/24 FG). Ben Simmons zaliczył 18 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst, jednak w mojej ocenie nie były to jego najlepsze zawody.

Mecz z jednej strony ponownie obnażył niedoskonałości zespołu z Philadelphii, widać było problemy z egzekucja rzutów z dystansu, czasami z komunikacja, ale z drugiej strony pokazał jak drużyna dojrzała na przestrzeni ostatnich sezonów. Zespół udowadnia niemal w każdym meczu, że presja wyniku w końcówce wpływa na nich wręcz motywująco i są w stanie wyjść z każdej opresji. Co do Turka to ta jedna celna trojka w końcówce może znaczyć dla niego więcej niż wszystkie celne do tej pory. Chłopak na początku zagubiony teraz gra śmielej w każdym meczu, a ten rzut jeszcze doda mu pewności siebie. Warto odnotować, że to co w wielu sytuacjach było bolączką Sixers, a mianowicie brak dobrej zmiany dla Joela Embiida, w tym sezonie zostało zniwelowane do minimum, gdyż Horford i O’Quinn graja bardzo dobrze.

Kolejny mecz już w poniedziałek przeciwko Phoneix Suns. W tym meczu również nie zobaczymy Joela Embiida, jednak zagra on już w środę przeciwko Utah Jazz.

8 myśli na temat “Sixers – Blazers 129:128

  • 3 listopada 2019 o 05:29
    Permalink

    Co za mecz, nie do wiary!!! Pierwsze prowadzenie 76ers na 10s do końca meczu, potem Portland za 3, na 0,4s do końca SIXERS za 3, nieprawdopodobne zmiany akcji

    Odpowiedz
  • 3 listopada 2019 o 08:46
    Permalink

    Musimy czesciej Korkmaza hejtowac :p taki game winner to już coś!

    Odpowiedz
  • 3 listopada 2019 o 09:40
    Permalink

    Nie można też zapomnieć o Neto, który rewelacyjnie pociągnął zespół.

    Odpowiedz
  • 3 listopada 2019 o 12:07
    Permalink

    Neto, Ennis w runie brali ważny udział.
    A Korkmaza wszedł na jedną akcję, żeby oddać najważniejszy rzut. Odważny zabieg Browna/ sztabu. Ciekawe czy tak to było rozrysowane? Trochę tak wyglądało, Na pierwsza opcję; był ścinający Tobias i wychodzący po zasłonie do góry Al, ale pass do Korkmaza był chyba pierwsza opcja. Prosty ruch, a jaki efekt?
    Swoją drogą bardzo specyficznie wyglądało, jak po rzucie zawodnicy nie wiedzieli czy się cieszyć, czy wracać do obrony. Ostatecznie PTB wzięli czasni rozwiązali problem sami:)

    Odpowiedz
  • 4 listopada 2019 o 10:15
    Permalink

    Jak powiedział AI kiedyś „Philly ma najlepszych fanów na świecie ale również najbardziej wymagających” więc pozwolę sobie na refleksje.
    Napiszę to teraz kiedy mamy 5-0 żeby nie wyjść na trolla kiedy mogą pojawić się porażki. Przy każdej akcji gdzie Simmons ma piłkę Hezonja cofał się do trumny. Bardzo ciężko gra się przy tak zagęszczonym środku, łatwiej się podwaja, P&R jest przewidywalny i łatwiejszy, utrudnia grę strzelcom, brak rozciągania gry. Gra drużyny momentami wygląda przez to bardzo chaotycznie.
    Mamy świetną drużynę która może w tym roku osiągnąć najwyższy cel, podoba mi się gra w obronie, Josh i Al świetnie dopasowali się do składu, Thybulle wygląda na steal draftu ale nawet przy 60 zwycięstwach w sezonie obawiam się play-off a nie oszukujmy się nikogo w Philly nie interesuje pierwsza czy druga runda tylko „Misiek”.
    Simmons musi sobie uświadomić na jaki poziom może wskoczyć jego zespół kiedy stanie się minimalnym zagrożeniem spoza trumny. Przy jego warunkach fizycznych, szybkości, atletyce i panowaniu nad piłką będzie nie do zatrzymania a jego koledzy tylko na tym skorzystają. Jak bardzo ułatwi to grę Embiidowi i strzelcom.
    Jestem wielkim fanem Bena, nie chce jego transferu ale to na jego progres liczyłem przed sezonem a jest on dokładnie tym samym graczem co przez ostatnie lata i jego problemy z rzutem zostaną w pełni wykorzystane w play-off

    Odpowiedz
  • 4 listopada 2019 o 14:31
    Permalink

    Chyba każdy się z tym zgadza co napisał wyżej Hitokiri.
    Chyba nic nie stoi na przeszkodzie żeby próbował rzucać np w sytuacji gdzie gramy ze słabszą drużyną lub wygrywamy +10.
    Popatrzcie jak rzuca Giannis czasem mu wpadnie A czasem nawet nie dotyka obręczy aż kibice gospodarzy się zbijają z niego . Ale on się nie boi i próbuje bo wie że tylko tak można się poprawić.
    Simmons chyba nawet jednego rzutu nie oddał z pół dystansu.
    Też mu kibicuje ale drużyna wyglądałaby dużo lepiej np z Holidayem

    Odpowiedz

Skomentuj matt Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *