Sixers – Warriors 90:110

Koniec czarów w Philadelphii? Po wygraniu trzech pierwszych spotkań sezonu i wspięcia się z samego dołu na sam szczyt wszystkich rankingów, Sixers „wreszcie” zagrali tak, jak od nich „oczekiwano”. Duża w tym zasługa Andre Iguodali, który w samej tylko pierwszej połowie rzucił 27 punktów ze swoich 32 punktów*, trafiając aż sześć trójek i tym samym sprawiając Sixers prawdopodobnie jedną z największych „przysług” w karierze: sprowadzajac ich na ziemię, czyli na tor porażek.

Tak bardzo jak nam się ostatnio podobała gra Sixers, ich walka i entuzjazm, którego brakowało w ostatnich latach, tak bardzo wiemy, że z takim składem ten zespół nigdzie nie zajdzie. Warriors wczorajszej nocy wszystko to wyłożyli jak na talerzu, robiąc z filadelfijczykami co chcieli i udowadaniając, że przegrywanie to obecnie jedyne wyjście. Co nie znaczy, że Sixers nie powinni dalej dawać z siebie wszystkiego, bo nawet przegrywając, sprawią nam tym radość.

Warriors zmusili rywali do wolniejszej, bardziej ułożonej gry. Ciężko było dostać się do pomalowanego, gdzie w poprzednich meczach Sixers byli najlepszymi w lidze. To im widocznie nie leżało i kończyło się stratami albo wymuszonymi rzutami, często (o wiele za często!) za trzy. Kiedy już przyszła wymiana ciosów w kontrach, słynący z tego Warriors byli o wiele skuteczniejsi (seria 19-0 w pierwszej kwarcie), a Sixers albo gubili się, nie potrafiąc przejść obrony, albo głupio pudłowali. Tym samym mecz był brzydki i bardzo ciężki do oglądania.

Trudno kogokolwiek pochwalić poza Evanem Turnerem (18 punktów, 7 zbiórek, 3 przechwyty), który jako jedyny grał na poziomie NBA, podczas gdy inni byli albo niewidoczni, albo sprawiali wrażenie, jakby brali udział w lidze letniej. Pewnie już zostali pochwaleni przez Sama Hinkie’go…

*Iguodala popisał się też niesamowitym podaniem, ktore z pewnością znajdzie się w TOP 10 sezonu.

15 myśli na temat “Sixers – Warriors 90:110

  • 5 listopada 2013 o 02:25
    Permalink

    Wie ktoś dlaczego Moultrie nie gra? Jakąś kontuzję przeoczyłem?

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 02:36
    Permalink

    Szykuje się pierwszy wpiernicz, Hinke pewnie wpadł do szatni po meczu z Bulls i powiedział chłopakom żeby zluzowali zawory

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 02:52
    Permalink

    Szykuje? 100 punktów stracić w 3 kwarty? damn wszystko przez tego judasza Iguodale. Aż mu piana z pyska ciekła w pierwszej połowie.

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 07:22
    Permalink

    Judasza? Nie rozśmieszaj mnie…swoją drogą ciekaw jestem co powie taki Collins na 7 trojek Iggiego…

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 09:41
    Permalink

    Nie pamiętam juz kiedy pojawiało sie tal duzo artykułów o sixers

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 11:17
    Permalink

    Jest i pierwsza porażka. Iguodala miał dzień konia – wpadało niemal wszystko,a i my padliśmy ofiarą tego co było wcześniej naszą siła – młodości, niestety w tym meczu w negatywnym wydaniu – głupie straty, niepotrzebne zbyt ryzykowne podania i brak skuteczności. W poprzednich meczach większość tych elementów wychodziło, dzisiaj nie. W tym sezonie tak już będzie z tym zespołem, że Bardzo dobre mecze przeplatane będą z takimi „bez historii” w naszym wydaniu.

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 11:52
    Permalink

    W tym będzie problem, będziemy balansować na środku tabeli, Sixers będą przegrywać ale nie w takim stopniu jakby chciał każdy zwolennik tankowania

    Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 23:37
    Permalink

    Monty jak tak mozna pisac, ze Sixers sa w koncu na drodze, ktorej jakoby powinni byc… nie wyszedl mecz. Po prostu. Sixers na dzisiaj to osemka PO i nikt tego nie podważy. Mają talent, potencjal i młodość. Tutaj nie ma tankowania, nie ma, oni maja za wielkie serce na to!

    Odpowiedz
    • 6 listopada 2013 o 16:30
      Permalink

      Horni34 użyłem kilka słów w cudzysłowie, co miało konkretny cel.

      Sixers sa młodzi i mają ogromną wolę walki, serce do gry – zgadzam się! Ale jakiegoś wielkiego talentu czy potencjału nie widzę, na pewno nie na to, by wygrać coś w lidze.

      Zawsze byłem przeciwnikiem tankowania, niestety obecnie tak wyglada liga (super teamy, zawodnicy sami dyktujący, gdzie chcą grać – czyli w atrakcyjnych miastach), że to wydaje się jedynym wyjściem.

      Jak napisałem w artykule zapowiadajacym sezon – Sixers już tankowali przed rozgrywkami, teraz tego nie robią, teraz będą dawać z siebie wszystko, ale nie przełozy się to na wiele wygranych. Przełoży się to edynie na mecze, które będą bardzo miłe na oka (co jeszcze te 2 tygodnie temu mi nikt nie wierzył hehe). Niespodziewanie wygrali 3 mecze sezonu, szokując całą ligę, ale z Warriors przegrali, więc „wrócili na drogę porażek, jak od nich oczekiwano”.

      Nie cieszę się z konkretnych porażek, zwłaszcza, ze oglądam mecze i nikt nie chce oglądać przegrywajacego zespołu. Ale jeśli będzie przegrywał honorowo po walce, jeśli każdy będzie dawał z siebie naprawdę wszystko, to z ostatecznego ujemnego bilansu będę się cieszył, bo to raczej na pewno zapewni nam świetną przyszłość, a po 15 latach kibicowania 76ers tego chcę i poświecenie zaledwie jednego sezonu uważam za mały koszt.

      Odpowiedz
  • 5 listopada 2013 o 23:56
    Permalink

    Jest i ma być tankowanie. Jeżeli zrobimy 8 seed, to co będziemyy mieli za rok? To samo co teraz

    Odpowiedz
    • 6 listopada 2013 o 01:03
      Permalink

      Wrong. Będzie gorzej, bo ci za nami pozgarniają Wigginsow, Randali, Parkerow, Smartow etc. A my będziemy rozwijać jump shot Turnera kolejny rok i uczyć obrony Hawesa.

      Odpowiedz
  • 6 listopada 2013 o 10:07
    Permalink

    Prawda Wilt, stanie w miejscu to krok do tyłu.

    Odpowiedz
  • 6 listopada 2013 o 14:43
    Permalink

    Przecież wiadomo, że Hinkie NIE pozwoli, żebyśmy weszli w jakikolwiek sposób do playoff, a nawet, żebyśmy zajęli miejsce 12-9. Jestem spokojny o ilość porażek, może będziemy mieli więcej wygranych spotkań niż każdy przed sezonem zakładał, ale i tak plan zostanie wykonany.

    Odpowiedz
  • 6 listopada 2013 o 15:15
    Permalink

    Ogólnie to kilka zwycięstw z wysoko notowanymi ekipami nawet jest sympatyczne. Bo przyjemnie dla kibiców i nie „wzmacniamy” naszych rywali w drafcie. Problem zacznie się, jeśli będziemy wygrywać z Suns, Jazz, Celtics, Magic etc. Wtedy będą zwycięstwa bolesne, bo przybliżające nas do przeciętności, a przeciwników do najlepszych picków w drafcie.

    Odpowiedz

Skomentuj meler Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *