Spurs – Sixers 106:112
W dniu dzisiejszym Sixers podejmowali jako gospodarz grających back to back San Antonio Spurs. Znany z oszczędzania swoich weteranów w takich sytuacjach Gregg Popovich nie posłał w bój Parkera, Ginobiliego, Greena ani wracającego po kontuzji Leonarda. Wydawałoby się że o wygraną powinno być łatwiej, jednak Spurs to Spurs i nie ważne w jakim składzie grają, organizacja gry i obrona są na najwyższym poziomie.
W całym meczu Philadelphia miała przewagę, w pewnym momencie wynoszącą nawet 16 punktów, wiemy jednak, że nasi gracze mają problemy z równą grą i druga połowa decyduje o wygranych. Do przerwy nasze prowadzenie wynosiło 60-49, początek trzeciej kwarty również był dobry, później jednak nastąpił klasyczny już dla nas kryzys i przewaga zaczęła topnieć. Pierwsze prowadzenie od początku spotkania Spurs objęli na 3 minuty do końca, po trójce Millsa prowadzili 101-100. Coach Popovich w tym momencie nakazał faulować Simmonsa, który na 4 próby 3 razy skutecznie wykończył wolne. Od tego czasu oglądaliśmy bardzo wyrównaną końcówkę, kosz za kosz i każde posiadanie na wagę zwycięstwa. Co bardzo może nas cieszyć, w końcu mecz na styku udało się nam wygrać. W ataku ważne akcje wykończył Simmons oraz Redick, a w obronie bardzo dobrze radził sobie Embiid z Aldridgem. Pojedynek wysokich mógł się dzisiaj podobać, oboje kryli siebie mocno, a większość swoich punktów zdobywali podczas matchupów ze słabszymi rywalami.
Po spotkania cały sztab szkoleniowy udał się do coacha Browna z gratulacjami, dla którego to była pierwsza wygrana ze swoim trenerskim mentorem. Wygrana ta zakończyła serię 12 porażek z rzędu z graczami z Teksasu. Na słowa uznania zasługuje dzisiaj Simmons, który zdobył 26 punktów i był agresywnym graczem jakiego chcemy oglądać. Gdy zdobywa +21 pkt nasza drużyna jest w tym momencie 8-2 jeśli chodzi o bilans spotkań. Dobry mecz rozegrał również Joel, który zapisał na swoje konto 21 punktów, 11 zbiórek oraz 4 bloki. Wyróżnić należy jeszcze Redicka autora 20 pkt, a co ważne zanotował tylko 1 stratę i nie tracił głowy. Notujemy 3 zwycięstwo z rzędu i mam nadzieje że wracamy na zwycięską ścieżkę.
Wygraliśmy ale nie jestem pewny czy był goldending w tamtej akcji Bena. W sumie to nie ważne. Najważniejsze, że mecz z Bostonem zagramy w dobrych nastrojach a ten będę mógł obejrzeć na żywo :) Tak jak słusznie WOJTEKHANDI zauważył Ben grał bardziej agresywnie i to cieszy mimo, że nie wchodziły mu piłki jakoś świetnie ale wydaje mi się, że tak właśnie powinien grać. Z czasem zacznie trafiać częściej. Ponadto tak jak wielu Naszych Fanów zauważyło, że Roco rzucał zbyt dużo i z nie przygotowanych pozycji to mam wrażenie, że Brown nakazał mu mniej rzucać co wychodzi nam póki co na duży plus. Mało tego nie chce mi się sprawdzać statystyk ale widać, że w tych ostatnich meczach zmniejszyliśmy liczbę strat!
wczoraj do przerwy 5 strat, w calym meczu 13 wiec duzo ponizej sredniej, co wazne, malo z tych strat powodowalo kontre i latwe punkty przeciwnikow, co do Bena, jesli w kazdym meczu bedzie atakowal obrecz to gra sie sama rozwinie, mecze w ktorych oddaje 6 prob nie czynia postepu…
O kurcze jeszcze jeden meczyk z Pistonsami pomiędzy, aj
Jednak poosłuchał się Brown z tymi rzutami Roco. Domyslam sie że wczesniej miał przyzwolenie na rzuty kiedy chciał teraz zmiana planu. Im mniej wariackich rzutów tym lepiej.
Widać troche progresu jest mniej strat lepiej grają koncowki. teraz dwa mecze wazne dla tabeli i psychiki pasowałoby w koncu pokonac Boston a ostatnio grają w kratke