Suns – Sixers 123:116

Drugi i ostatni mecz z Suns w tym sezonie napawał optymizmem – Sixers wygrali pierwsze spotkanie aż 15 punktami a ich rywale mieli przed startem tylko jedno zwycięstwo więcej w obecnych rozgrywkach. Fani zespołu z Filadelfii mieli więc nadzieję na sweep w tegorocznej serii spotkań między tymi dwoma zespołami. W pierwszej piątce wybiegli Rodriguez, Henderson, Covington, Embiid i Okafor. Poza składem znalazł się natomiast Richaun Holmes, który po zderzeniu na treningu przechodzi przez protokół po wstrząśnieniu mózgu.

Pierwsza kwarta ułożyła się pod dyktando gości z Miasta Braterskiej Miłości. Sixers przede wszystkim szanowali piłkę – pierwsza strata przyszła dopiero w dwunastej minucie gry, podczas gdy rywale mieli ich już 6. Ponadto, goście bardzo agresywnie wchodzili pod kosz i w samej pierwszej ćwiartce mieli aż 13 rzutów osobistych (100% wykorzystali). Bezbłędnie rzucał Henderson (3/3, 7 punktów), nieźle prezentował się duet starterów Embiid-Okafor, chociaż Joel miał problemy z rzutami a większość ze swoich punktów zdobył z linii rzutów wolnych. Co warto zauważyć, po raz pierwszy w tym sezonie razem na parkiecie pojawili się Nerlens Noel i Joel Embiid. Ten pierwszy wszedł na parkiet za Okafora i zagrał 5 minut w pierwszej kwarcie. Po pierwszej części gry Sixers prowadzili 31-24.

W drugiej ćwiartce Sixers zaczęli już mieć problemy, które często powodują ich złe wyniki. Popełniali straty i wiele rzucali z nieprzygotowanych pozycji. Na całe szczęście wyjątkowo duża ilość tych rzutów znajdywała miejsce w koszu (za trzy trafił nawet McConnell, bardzo skuteczny był Ilyasova), trzeba jednak przyznać, że w tym okresie gry mecz toczył się w zawrotnym tempie. Z drugiej strony Suns również nie potrafili wznieść się na poziom, który pozwoliłby im nawiązać walkę i odrobić stratę, która w drugiej kwarcie wyniosła najwięcej 14 punktów. W efekcie filadelfijczycy prowadzili w przerwie trzynastoma oczkami, a 66 punktów, które nagromadzili w pierwszej połowie to ich najlepszy wynik w tym sezonie.

Na początku trzeciej kwarty stało się coś dla kibiców Sixers niezrozumiałego – w przeciągu niecałych trzech minut gospodarze zdobyli się na serię 14-2 trafiając wręcz w niemożliwy sposób wszystkie rzuty za trzy po przerwie i wykorzystując problemy z rzutami gości. Suns po chwili wyszli nawet na jednopunktowe prowadzenie. Wtedy jednak podrażnieni Sixers odpowiedzieli trójkami ze strony Embiida, Saricia i Ilyasovy, i ponownie uciekli na 8 punktów. Mecz jednak stał się bardziej wyrównany w obliczu co raz większej ilości strat i niewymuszonych błędów po stronie filadelfijczyków. W grze gości zaczęło brakować błysku. Odmienił to dopiero powracający Embiid, który najprawdopodobniej samą obecnością wywarł presję na rywalach, a ci znowu zaczęli popełniać błędy i łatwo tracić piłki. Końcówka kwarty jednak znów należała do gospodarzy i Sixers kończyli trzecią kwartę prowadząc 85-81.

Początek czwartej kwarty to znowu bardzo trudne do oglądania widowisko dla fanów z Filadelfii. Siedem strat w dziewięciu posiadaniach na przełomie trzeciej i czwartej ćwiartki – to mówi chyba samo za siebie. Mimo świetnej pierwszej kwarty, Sixers dogonili rywali w liczbie strat – obydwa zespoły miały ich już po 19 na 9 minut do końca spotkania. Suns zaczęli w końcu wykorzystać nieporadność Szóstek w ofensywie (i defensywie) i szybko odskoczyli na kilka oczek – na 6:23 do końca prowadzili 98-92 a niewiele później już 106-94. Gospodarze trafiali absolutnie wszystko (11/11 w ponad 9 minut Q4), świetnie grali Eric Bledsoe i Devin Booker. Natomiast jeśli chodzi o gości – po raz kolejny oprócz strat pojawiły się szybkie, nieprzemyślane rzuty. Sęk w tym, że szczęście przestało już dopisywać i pudło goniło pudło. Przez niecałe 11 minut na przełomie Q3 i Q4 Słońca zdobyły 31 punktów wobec zaledwie 9 oczek zespołu z Filadelfii. Ostatnie minuty meczu to ciąg dalszy koncertu gospodarzy i koncertu kiepskiej gry gości.

Wobec takiego rozwoju sytuacji, 76ers na początek serii wyjazdowej przegrali w Phoenix, mimo nawet kilkunastopunktowego prowadzenia i naprawdę dobrej gry w pierwszej połowie. Następny mecz w nocy z poniedziałku na wtorek z zespołem Sacramento Kings.

9 myśli na temat “Suns – Sixers 123:116

  • 24 grudnia 2016 o 04:43
    Permalink

    No i z 13 do połowy po 4 minutach drugiej kwarty przegrywamy :P

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2016 o 05:15
    Permalink

    Nie wiem czy jeszcze ktoś oprócz włodarzy klubu uważa jeszcze Browna za osobę znajdującą się na odpowiednim miejscu :P

    Odpowiedz
    • 24 grudnia 2016 o 05:17
      Permalink

      Wnioskując chociażby po dyskusjach na facebooku na fanpejdżu Sixers – wątpię :)
      Chociaż z drugiej strony trzeba też popatrzeć na to inaczej – jeśli zespół tak bezmyślnie traci piłki to nie jest to tylko wina trenera.

      Odpowiedz
      • 24 grudnia 2016 o 13:44
        Permalink

        Zależy, jest kilku graczy, którzy są w tej drużynie już trochę czasu i oni psychicznie mogą być przyzwyczajeni, że z tym trenerem to się przegrywa i choćby Brown był najlepszym trenerem na świecie, to ktoś słabszy od niego może osiągnąć więcej. Inna sprawa, że w tym sezonie mamy naprawdę niezłą drużynę, w końcu nie ma zawodników z przypadku i głupie straty piłki nie powinny się zdarzać, a przynajmniej nie tak często. Jeśli zawodnicy nie wiedzą co mają zrobić z piłką, to próbują rozgrywać według własnej inwencji, a wtedy różnie z tym bywa, może wyjść akcja marzenie, a może być stracona piłka. Póki co, nasze młode gwiazdy nie są jeszcze na odpowiednio wysokim poziomie, więc zazwyczaj wychodzi z tego strata piłki

        Odpowiedz
  • 24 grudnia 2016 o 05:26
    Permalink

    4rta kwarta oddana bez walki. Nie ma pomysłu na grę, trener nie potrafi zareagować, zespół jest rozbity. Troszkę słabo biorąc pod uwagę jak dobrze zespół grał w pierwszej połowie. Jak do tej pory byłem fanem Okafor tak teraz przy tym trenerze nie widzę sensu go trzymać. Cóż, jest to specyficzny zawodnik który może dać dużo jeżeli potrafi się go odpowiednio wykorzystać. Brown jednak nie ma totalnie na niego pomysłu dlatego dziwi mnie czemu upiera się na stawianie go ponad Noelem. Izolacje których miał pełno w zeszłym sezonie teraz nie istnieją, w ataku nie daje nic, w obronie się podciągnął ale nadal jest to półka co najwyżej przeciętna.

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2016 o 12:19
    Permalink

    Okafor gra sporo, poniewaz jest na wylocie z Philadelphii i trzeba zeby prezentowal sie jak najlepiej, zeby wziac za niego kogos wartosciowego. Moim zdaniem Noel zostanie w Philadelphii.

    Odpowiedz
    • 24 grudnia 2016 o 13:38
      Permalink

      Ciekawa teoria i jeśli byłaby prawdziwa, to jakże ryzykowna. Denerwować gracza, którego chce się zostawić, nie dając mu minut, nie sprawdzając nawet jak będzie wyglądać jego gra w „nowym” zespole

      Odpowiedz
  • 24 grudnia 2016 o 14:26
    Permalink

    NN – 10 minut gry 3 stl 1 blk. Szkoda że tak mało gra ;( oby @rzutzdystansu się nie mylil :)

    Odpowiedz
  • 24 grudnia 2016 o 14:36
    Permalink

    Pamiętacie któryś mecz Noela z linijką 17 pkt 10 zb 7 astyst 5 bl i 5 stl pewnie coś pokrecilem ale pokazuje jego wszechstronność i możliwości. Okafor co najwyżej rzuci trochę punktów i parę zbiórek i tyle.

    Odpowiedz

Skomentuj Rzutzdystansu.wordpress.com Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *