Wizards – Sixers 123:106
Po świetnym, wręcz perfekcyjnym meczu we własnej hali, kibice Sixers mogli oczekiwać podobnego scenariusza i drugiego zwycięstwa z Wizards, tym razem na wyjeździe. Niestety jak się okazało role na parkiecie obróciły się o 180 stopni.
W spotkanie, podobnie jak miało to miejsce dzień wcześniej, lepiej weszli gracze ze stolicy. Kilku punktowe prowadzenie było efektem problemów graczy Sixers ze znalezieniem drogi do kosza przeciwnika i dużą ilością strat. Ponad czterominutowy impas strzelecki przełamał dopiero Jimmy Butler, dając znak do odrabiania strat. To jednak nie nastąpiło, w pierwszej części drugiej kwarty gospodarze powiększyli swoją przewagę do dwudziestu punktów, wykorzystując proste błędy przyjezdnych. Gra zawodników z Philadelphii momentami przyprawiała o ból głowy, szarpać starał się Simmons, ale to było zdecydowanie za mało.
Po zmianie stron obraz gry niespecjalnie się zmienił, Sixers dalej w żadnym stopniu nie przypominali tej drużyny która zmiotła przeciwników z parkietu 24 godziny wcześniej. W pewnym momencie udało się zmniejszyć straty do 14 punktów, jednak gracze Wizards szybko zgasili to światełko nadziei na powrót, znowu odskakując. Ostatecznie przegrywamy taką samą liczbą punktów, jaką wygraliśmy dzień wcześniej. W całym spotkaniu notujemy 8 celnych rzutów z zza łuku, tyle ile sam Shamet wczorajszego wieczoru.
Joel Embiid: 35pkt, 14zb, 7tov
Jimmy Butler: 23pkt, 9zb
Ben Simmons: 15pkt, 10zb, 8as, 7tov
Furkan Korkmaz: 16pkt, 6zb
run w trzeciej kwarcie 0-14 przekreslił wszystko w tym meczu, okazuję się, że bez JJ ani rusz
O matko, co za wstyd. Co tu się wydarzyło?! Embiid -25? Butler -22? Po prostu wstyd.
Hahahah tym razem poszło gładko w druga stronę.. co oni grają to jest hit
widzialem grafike w trakcie meczu z najdluzszymi seriami porazek Sixers na wyjezdzie, na pierwszym miejscu Toronto nie zdobyte od 13 spotkan, na drugim byl Waszyngton z 9…