Dwight Howard od A do Z
A jak Atlanta. 8. grudnia 1985 roku Dwight David Howard II przyszedł na świat właśnie w stolicy Georgii. Również tam chodził do liceum, a także… grał dla Hawks w sezonie 2016/17! Ekipa z Atlanty zakwalifikowała się wtedy do Play-Offs, jednak odpadła w pierwszej rundzie z Wizards. Dla gracza najważniejszy w tym epizodzie był powrót do rodzinnego miasta, gdzie jednak nie zagrzał miejsca na długo…
B jak Bryant. Przez długi czas nemesis Dwighta Howarda. Tragicznie zmarły w tym roku Kobe Bryant dla wielu swoich kolegów… Nie owijajmy w bawełnę. Był dupkiem. O konflikcie Dwight-Kobe było głośno jeszcze wiele lat po ich wspólnie rozegranym sezonie 2012/13 i, upraszczając, nie różnił się on wcale bardzo od słynnego konfliktu Kobe-Shaq. Dwie różne osobowości, dwa duże ego i niedostatecznie dobra komunikacja. Po latach zawodnicy pogodzili się jednak i przestali żywić urazę. Kobe miał nawet pomóc Dwightowi w tegorocznym konkursie wsadów, lecz plany przekreśliła jego tragiczna śmierć. RIP Mamba!
C jak chrześcijaństwo. Wielu graczy NBA jest wierzących i otwarcie mówi o bogu. Nie inaczej jest w przypadku Howarda, który na początku gry w NBA deklarował, że jego główną misją jest głoszenie słowa bożego. Dobrze, że przy okazji pograł trochę w kosza!
D jak dunk contest. Czterokrotny uczestnik i zwycięzca z 2008 roku – o tak, mowa o D12! Nie ma co za dużo opowiadać – po prostu to zobaczcie!
E jak emocje. „Najbardziej żałuję, że przez prawie całą karierę nie pozwalałem swoim emocjom wydobyć ze mnie tego, co najlepsze. (…) Jeśli nie podobała mi się jakaś sytuacja w zespole to po prostu wychodziłem, opuszczałem to miejsce” – Dwight Howard. Na szczęście Dwight nauczył się w końcu lepiej radzić sobie z emocjami, co przełożyło się na zaakceptowanie przez niego roli rezerwowego i role playera. Co więcej – niewielu jest graczy w dzisiejszej NBA, którzy tak cieszą się sukcesami kolegów na parkiecie, gdy oni sami przebywają na ławce. Niczym Simba!
F jak finały. Dwight dwukrotnie gościł w finałach NBA – w 2009 roku z Orlando Magic jako gwiazda ligi oraz w 2020 roku z Lakers jako role player. I to właśnie w barwach ekipy z Los Angeles D12 sięgnął po mistrzostwo NBA. I choć był dopiero dziewiątym zawodnikiem LAL pod względem minut spędzanych na parkiecie, to nie można odmówić mu udziału w tej imprezie. Co ciekawe, w 2009 roku to właśnie Lakers zmiażdżyli w pięciu meczach marzenia Howarda o tytule mistrza. Can’t beat them? Join them ;)
G jak Gortat. „Naprawdę szanuję tego gościa, choć oczywiście są na parkiecie jakieś przepychanki, szturchnięcia czy wzajemne pyskowanie. Jednak Dwight był moim mentorem w czasach Orlando, zajął się mną i nigdy nie zapomnę, co dla mnie zrobił. Dzięki niemu jestem lepszym koszykarzem”. Tak po latach o byłym koledze z klubu i mentorze pierwszych lat w NBA wypowiada się nasz rodak, Marcin Gortat. Polish Hammer przez kilka lat grał za plecami Supermana, jednak między innymi dzięki codziennym potyczkom na treningach z najlepszym centrem tamtych czasów Marcin szybko stał się jednym z czołowych centrów NBA i otarł się o występ w ASG. Dzięki, Dwight!
H jak homoseksualizm. W 2019 roku Dwight został oskarżony przez Masina Elije o groźby, przemoc seksualną a nawet o planowanie zabójstwa. Były All-Star miał to robić, by powstrzymać mężczyznę przed wyjawieniem jego rzekomego sekretu o byciu homoseksualistą. Plotki zostały szybko zdementowane przez samego gracza, a w międzyczasie wyszło na jaw, że Elije próbował podobnego zabiegu z dwójką innych znanych osób… Z całego zamieszania wyszło jednak trochę dobrego. Dwight przyznał, że było to dla niego niesamowite doświadczenie, pokazujące z czym muszą zmagać się na co dzień osoby, które z powodu nietolerancji społeczeństwa muszą naprawdę ukrywać swoje prawdziwe „ja”.
I jak igrzyska. W 2008 roku gwiazdy NBA skrzyknęły się, by pod okiem Coacha K odzyskać dla kadry USA to, co powinno należeć do nich – mistrzostwo olimpijskie. Po kompromitacji kadry z 2004 (tak określany jest każdy występ koszykarskiej kadry USA niezakończony złotym medalem) na olimpiadę do Pekinu wybrały się takie gwiazdy jak Kobe Bryant, LeBron James, Carmelo Anthony, Dwayne Wade, Chris Paul, Chris Bosh czy… oczywiście Dwight Howard. W mediach nazywali sami siebie Redeem Team (Zespół Odkupieńców), co było nawiązaniem do Dream Teamu z 1992 roku oraz porażki kadry z 2004 roku w Atenach. Ekipa sięgnęła po złoto, a Dwight notował średnio na swoim koncie skromne 11/6, dzieląc czas gry z Boshem i Boozerem.
J jak jedynka draftu. Po legendarnym Drafcie 2003 (LeBron, Wade, Bosh, Melo) wszyscy spodziewali się, że kolejna klasa draftu będzie o wiele słabsza. Tak było w istocie – poza pierwszym wyborem draftu najlepszymi zawodnikami tej klasy okazali się Iguodala, Deng i Ariza. Nieźle, co? Po latach jednak nabór ten kojarzy się tylko i wyłącznie z numerem pierwszym – Dwightem Howardem. Choć Superman nie wygrał statuetki ROTY, to czas pokazał, że był zdecydowanie najwartościowszym graczem tego roku. Przychodzący prosto z liceum Dwight w pierwszym sezonie notował na swoim koncie statystyki na poziomie 12/10/2, by już dwa sezony później dostać się do ASG…
K jak kobiety. Dwight, jak na zawodnika NBA z niewyobrażalnymi ilościami gotówki przystało, bardzo dobrze radzi sobie z paniami. Nie uważał chyba jednak za bardzo na lekcjach WDŻ w szkole, ponieważ ma piątkę dzieci z pięcioma różnymi kobietami! Obecnie jest związany z dużo od niego młodszą 23-letnią Te’ą Cooper, rezerwową rozgrywającą zespołu WNBA – Los Angeles Sparks. Najważniejsze to mieć wspólne pasje!
L jak Lakers. Dwight grał w Mieście Aniołów dwukrotnie – w sezonie 2012/13 oraz 2019/20. Za pierwszym razem jego trudna relacja z Kobe’m Bryantem (patrz: literka B) bardzo szybko go stamtąd przepędziła. Lakers z Howardem w składzie zostali pożegnani już pierwszej rundzie Play-Offs przez późniejszych finalistów – San Antonio Spurs. Za drugim razem także zabawił tylko rok, lecz w tym wypadku była to już inicjatywa klubu, który wolał zatrudnić na miejsce jego i McGee dwóch innych podkoszowych – Montrezla Harrella i Marca Gasola. Na osłodę pozostaje mu zdobyte w ostatnim sezonie mistrzostwo… Całkiem niezła osłoda, nie?
M jak Magic. Klub, w którym Dwight odnosił największe sukcesy indywidualne. W którym został ukształtowany jako koszykarz i nieomal zdobył statuetkę MVP. Spędził w nim 8 sezonów, lecz nigdy nie udało mu się zdobyć mistrzostwa NBA, co bardzo go frustrowało i finalnie przekonało do odejścia, którego fani Magic nie mogli mu wybaczyć przez wiele lat. Ich relacja stała się słodko-gorzka. Dopiero w zeszłym roku D12 otwarcie przeprosił fanów Magic za odejście tylnymi drzwiami. W trakcie czasu spędzonego w Orlando trenował pod okiem Stana Van Gundy’ego i grał z takimi zawodnikami jak J.J. Redick, Jameer Nelson, Marcin Gortat, Hedo Turkoglu, Vince Carter, Grant Hill, Steve Francis czy Rashard Lewis. Grał nawet ze swoim idolem z dzieciństwa – Stacey’em Augmonem!
N jak następca. Gdy Dwight wchodził do NBA wiele osób widziało w nim następcę wielkiego Wilta Chamberlaina. Wejście do ligi długorękiego, dominującego fizycznie centra o niebywałej muskulaturze miało być niczym powrót „Szczudła” na parkiety NBA. I choć Howard nigdy nie dołączy do Wilta w debacie na temat GOATa czy najlepszego centra w historii, to jednak wejście do Hall of Fame należy mu się jak psu zupa. Ośmiokrotny All-Star, ośmiokrotny All-NBA, pięciokrotny członek Defensive Teamów, drugi w głosowaniu na MVP w 2011 roku i trzykrotny DPOY. Wydaje mi się, że Dwight nie ma czego żałować!
O jak Obrońca Roku. W latach 2009-2011 nagroda ta trzy razy lądowała na koncie Dwighta, czyniąc zeń pierwszego i wciąż jedynego w historii gracza NBA, który zdobywał tę nagrodę trzy razy z rzędu. Co więcej – Superman jest jednym z trzech graczy w historii (obok Bena Wallece’a i Dikembe Mutombo) który może się pochwalić zdobyciem tej nagrody więcej niż dwa razy w swojej karierze! O jakości obrony prime-Howarda niech świadczy również fakt, że jest on jedynym aktywnym graczem NBA który w swej karierze zaliczył sezon z ratingiem defensywnym poniżej 94.5! Mur nie do przejścia.
P jak poronienia. Sheryl Howard, matka Dwighta, poroniła siedmiokrotnie zanim urodziła przyszłą gwiazdę NBA. Ciężko wyobrazić sobie jak ciężkie było jej to przetrwać, jednak za ósmym razem udało urodzić jej się zdrowego chłopca, którego nazywała później „cudownym dzieckiem”. Dwight po dziś dzień jest z nią bardzo blisko i często mówi o niej w mediach. Nic dziwnego – chłopak wyssał miłość do koszykówki z mlekiem matki, bowiem Sheryl grała w kosza jeszcze na uczelni!
R jak Rockets. Niespodzianka – Howard nie dogadywał się również z Jamesem Hardenem! Who’s suprised? I’m not. Dwa trudne charaktery grały ze sobą przez trzy sezony, w trakcie których Rockets dwukrotnie odpadali w pierwszej rundzie PO (z Blazers i Warriors) i raz w finałach konferencji z Warriors, którzy zostali później mistrzami NBA. Howard miał jednak coraz mniejszy wpływ na wydarzenia na parkiecie, a pozycja numer jeden w hierarchii ekipy z Houston była z meczu na mecz bardziej związana z Brodaczem… Dziwić może więc fakt, że po dwóch sezonach bez powołania do ASG Hawks zaoferowali Supermanowi trzyletni, ponad 70-milionowy kontrakt!
S jak Shaq. Ta dwójka nie przepada za sobą od wieeeeeeeeeeelu lat… W latach dziewięćdziesiątych Orlando Magic wyświetlali obok nazwiska O’Neala logo Supermana ilekroć Shaq zdobył punkty wsadem, a logo Superman przylgnęło do niego na całe życie. Big Diesel wkurzył się więc strasznie, gdy kilkanaście lat później do Orlando przybył Dwight, który zaczął tytułować się Supermanem i założył nawet czerwoną pelerynę na konkurs wsadów w 2008 roku! Shaq nigdy nie przepuszcza okazji by zdissować swojego następcę z Magic, a Howard nie pozostaje mu dłużny. Biedny Dwight nie ma jednak swojego programu skupionego na wyśmiewaniu graczy NBA…
T jak tweet. „Zostaję tam, gdzie moje miejsce. Kibice Lakers – kocham Was wszystkich! Purpura i złoto nigdy się nie starzeją” – oto treść Tweeta, który Dwight zamieścił na swoim koncie w trakcie szaleństwa kontraktowego 2020 w NBA. Całe zamieszanie opisywaliśmy tutaj. W skrócie – Dwight był przekonany, że jest dogadany z Lakers, jednak ci nie uczynili z niego priorytetu i walczyli o pozyskanie Gasola i Harrella. Howarda dopadli więc szybko Morey z Embiidem i nie wypuścili już z rąk. Jak dla nas spoko, co nie? ;)
U jak upadek. Howard przeszedł ciężką drogę w NBA w ostatnich latach. Bardzo podobną do tego, czego doświadczył swego czasu Carmelo Anthony, lecz w przypadku D12 historia ta była bardziej rozciągnięta w czasie. Gdy po fiasku przygody w Los Angeles zaczepił się on w Rockets, jego kariera znalazła się już wtedy na równi pochyłej. Zejście z poziomu All-Star i wreszcie stanie się mięsem transferowym doprowadziły do tego, że w ciągu ostatnich sześciu lat Howard reprezentował barwy sześciu klubów (Rockets, Hawks, Hornets, Wizards, Lakers, 76ers). Według zaawansowanych wskaźników Dwight po odejściu z Magic tylko raz znajdował się na poziomie All-Star – w pierwszym sezonie w Houston. Jego upadek został na szczęście zatrzymany w zeszłym roku, gdy jego mentalność gwiazdy została na stałe zastąpiona przez prostą chęć bycia częścią ligi NBA. W jakiejkolwiek formie. Efekty możemy oglądać kilka razy w tygodniu w meczach Sixers!
W jak węże. Dwight ma bzika na ich punkcie! Nie ma jednego, dwóch czy ośmiu – do jego kolekcji należy aż 25 tych budzących skrajne emocje gadów! Howard stara się przy tym być kreatywnym przy nadawaniu im imion – She-Hulk, Curious George, Mickey, Minnie, Godzilla, Cleopatra… Center Sixers został nawet trzykrotnie ukąszony przez jednego ze swoich pupili, jednak twierdzi, że nie poczuł wtedy praktycznie nic. Co ciekawe w tym miesiącu Howard został pozwany przez dwie kobiety, które zajmowały się jego wężami i zostały zwolnione przez niego w styczniu. Jedna z nich twierdzi, że użyła swego czasu swoich znajomości, by załatwić Howardowi kontrakt z Lakers… Cóż, nie oceniamy.
Y jak… No bez jaj, co mam tu wpisać, Yeti? NEXT!
Z jak zbiórki. Superman jest jednym z czterech graczy w historii sięgających po tytuł najlepszego zbierającego NBA więcej niż cztery razy, w czym wyprzedza m.in. najlepszego zbierającego w historii NBA – Billa Russella. D12 tytuł ten zdobywał w latach 2008-2010 i 2012-2013, notując średnie między 12.4 a 14.5 zbiórki na mecz. W trakcie całej kariery zanotował już 13 713 zbiórek co daje mu zdecydowane pierwsze miejsce wśród graczy aktywnych oraz 15. miejsce w historii NBA/ABA. Jak daleko może zajść przed zakończeniem kariery? Zobaczymy, lecz do pierwszej dziesiątki brakuje mu zaledwie nieco ponad 800 zbiórek. Dajesz, Dwight!
Poprzedni tekst z tego cyklu, napisany o J.J. Redicku, znajdziecie TUTAJ.
w9h0f9