Nik Stauskas o frustracji i przegrywaniu

„Kłamalibyśmy mówiąc, że nie ma to na nas wpływu, że nas nie rani. Wszyscy jesteśmy tu w lidze, bo wszyscy mamy współzawodnictwo we krwi. Jesteśmy tu, bo lubimy wygrywać. Bo ciężko pracujemy. Wiec kiedy wychodzisz na parkiet każdego wieczoru i przegrywasz mecz za meczem, przychodzi punkt w którym masz już dosyć. Nie ważne ile mówi się o procesie czy naszej przyszłości, w tej chwili jesteśmy sfrustrowani, ponieważ nikt nie lubi przegrywać (…) Możecie mówić co chcecie o przyszłości, ale to my musimy jakoś przetrwać to, co dzieje się teraz. A to nie jest zabawne przegrywać każdy mecz. Bierzemy to do siebie. Staramy się nad tym pracować, ale to jedna z tych rzeczy, która prześladuje nas przez cały rok”.

17 myśli na temat “Nik Stauskas o frustracji i przegrywaniu

  • 10 marca 2016 o 17:23
    Permalink

    Ma rację, ma trudne zadanie, szczególnie wiedząc, ze nie będzie częścią tej przyszłości

    Odpowiedz
  • 10 marca 2016 o 18:38
    Permalink

    Ja się czasami zastanawiam Czy Brett Brown to odpowiednia osoba na stanowisko trenera, nie zrozumcie mnie źle wiem, że mamy bardzo kiepski skład itd. Jednak nawet mając słaby roster powinniśmy po 2/3 sezony wyrwać nieco więcej niż 8 zwycięstw. Rok temu mając podobny roster a nawet słabszy mieliśmy lepszy bilans. Ten sezon to istna tragedia, bez poważnych zmian w offseason nie ma co liczyć na choćby odbicie się od dna.

    Odpowiedz
    • 11 marca 2016 o 15:58
      Permalink

      Możesz tak w skrócie opisać o co chodzi w tym artykule? U mnie z angielskim tak średnio.mniej więcej wiem o co chodzi ale chciałbym znać szczegóły jak się rozwija sprawa z Joelem. Z góry dzięki :)

      Odpowiedz
  • 11 marca 2016 o 12:51
    Permalink

    Takie pieprzenie Castillo. Graj lepiej człowieku, to będą lepsze wyniki. A jak machasz trójki na 32-34%, co miało być twoim głównym talentem, to nie wiem do kogo tu mieć pretensje.

    Natomiast co do bilansu, to wiadomo, że jest ciężko. Mecze nie są do oglądania. Ale „zbyt dobra gra” rok temu czy dwa pozbawiła Sixers szans na wybór wymarzonego gracza. Jeśli teraz kosztem kilku zwycięst więcej skończyliby z #3 pickiem, to byłaby KATASTROFA i za rok oglądalibyśmy to samo co teraz.

    Odpowiedz
    • 11 marca 2016 o 20:38
      Permalink

      Chciałbym tylko nieśmiało zauważyć, że w Minnesocie gra obecnie dwóch „no. 1 pick” z dwóch kolejnych lat, grał też w ubiegłym roku numer 1 draftu 2013 roku. A gdzie jest teraz Minnesota? 4. czy 5. drużyna od końca, a więc niewiele lepiej od nas… Nr 1 draftu niczego nie gwarantuje, a już na pewno nie gwarantuje dużego postępu w krótkiej perspektywie czasu. Innymi słowy budowa przez draft to ciężki kawałek chleba, niezależnie czy się dostaje 1. czy 3. pick.

      Odpowiedz
    • 11 marca 2016 o 23:06
      Permalink

      „Zbyt dobra gra” niczego Sixers nie pozbawiła. Draft to loteria. W tym roku Sixers też mogą skończyć z #3 lub nawet #4 pickiem. Zgodnie z matematyką mają obecnie 55,7% na TOP2 (z uwzględnieniem szans Kings). To praktycznie rzut monetą czy dostajemy Simmonsa/Ingrama, czy nie. Trzymam kciuki za kogoś z tej dwójki, ale nie zapominam, że na tym drafcie świat Sixers się nie kończy. To kolejny krok. Nic więcej, nic mniej.
      Kluczowe dla mnie jest co z tym wszystkim dalej zrobi Hinkie. Budowanie zespołu wymaga o wiele więcej niż tylko wygrania draftu. Wystarczy popatrzyć gdzie są teraz Pelicans z Davisem…..

      Odpowiedz
      • 12 marca 2016 o 12:29
        Permalink

        @iCivre, jasne że to loteria, ale popatrz na ostatnie dwa drafty. W 2014 najgorszy bilans mieli Bucks i wybierali z #2. Rok temu najgorsi byli Wolves i dostali w nagrodę najlepszego rookasa od czasów LBJa. Sixers ze swoim bilansem musieli brać co zostało czyli 2 centów, jeden nie grał wcale, drugi grał nieźle, ale nie pasuje, a i tak już się połamał.

        „Wystarczy popatrzyć gdzie są teraz Pelicans z Davisem….” Wstaw Davisa do SAS i w 10 lat będzie miał całą rękę w pierścionkach. Nie jego wina, że poza Jrue jego wsparcie w zespole to goście typu Norris Cole, Dante Cunningham, Toney Douglas czy Asik. To jest poziom rosteru Philly w tym momencie.

        @bizarre, Minnesota jest grubo przed Filadelfią. A że jeszcze opłaca im się przytankować ten sezon i dorzucić kolejnego kota do składu, to czemu nie skorzystać. Ale pod względem talentu, to nawet nie ma porównania.

        Odpowiedz
        • 12 marca 2016 o 14:36
          Permalink

          Wilt100 zgadzam się z Tobą, że Minnesota jest grubo przed nami pod względem talentu. Chodzi mi tylko o to, byśmy nie nakręcali się za bardzo, że jak nam się poszczęści w loterii i dostaniemy Simmonsa lub Ingrama (wolałbym Ingrama), to wszystko się zmieni z dnia na dzień. Oczywiście możemy być dużo lepsi już w przyszłym sezonie, ale na pewno nie wyłącznie dlatego, że dostaniemy „jedynkę” w drafcie, a dlatego, że wróci (i będzie zdrowy?) Embiid, dołączy Saric (i szybko odnajdzie się w NBA), plus Sam dokona mądrych wymian/podpisze wartościowych wolnych agentów.

          Odpowiedz
          • 12 marca 2016 o 15:59
            Permalink

            Bez dwóch zdań, Sixers nie będą contenderami w przyszłym roku czy za dwa lata, niezależnie czy dostaną Simmonsa, Ingrama czy obu. Ale żeby ten kilkuletni tank miał sens, to trzeba wreszcie sięgnąć po realny talent. Bo jak nie to co, za rok znowu powtórka z rozrywki, leczenie centrów i podpisywanie gości typu Sonny Weems? Co do Embiida, to nie róbmy sobie krzywdy. To był słuszny wybór z #3 pickiem z uwagi na potencjal, ale cholera, w marcu stuknęły 2 lata, od kiedy ten gość ostatnio grał w zorganizowaną koszykówkę. W Philly nigdy nawet nie brał udziału w treningowych gierkach 5-5. Ryzyko, że nawet jak wejdzie kiedyś na parkiet, to po 5 minutach zejdzie, jest tak ogromne, że nie ma co sobie robić złudnych nadziei.

        • 12 marca 2016 o 17:59
          Permalink

          Nie można zakładać, że gdyby Sixers mieli najgorszy bilans to mieliby teraz Parkera i Townsa. Prawdopodobieństwo zwyczajnie tak nie działa.

          „Wstaw Davisa do SAS” – właśnie. Kluczowe to mieć władze klubu takie jak SAS a nie jak Pels. A jakie my mamy? Sixers ciężko nazwać choćby minimalnie funkcjonalnym zespołem. Czy taki był cel? Czy to brak umiejętności? Nie wiadomo. Dla mnie to o wiele ważniejsza kwestia z perspektywy wygrywania Sixers niż dostanie Simmonsa/Ingrama.

          Odpowiedz
          • 13 marca 2016 o 11:33
            Permalink

            Otoczenie jest kluczowe, ale w to akurat mam większą wiarę, niż w obecny talent w składzie. Wg mnie Brown jest spoko trenerem. W LAL, SAC, ORL czy MIN jest pod tym względem dużo gorzej. Hinkie trochę stracił ze swojej magii, ale miał też dobre posunięcia.

  • 12 marca 2016 o 16:36
    Permalink

    A co sądzicie o sprowadzeniu z atlanty Dennisa schrodera jeśli tak to za kogo noel okafor a może poświecić obu i iść na całośc z embildem i saricem jeśli tak to kogo próbować ściągnąć a może poświęćić picki te i przyszłe

    Odpowiedz
  • 12 marca 2016 o 17:17
    Permalink

    Na moje:
    – Dostaniemy 2 pick – Brandon Ingram – O wiele lepszy rzut od Simmonsa i jakoś bardziej mi pasuję do Sixers.
    – Wymienimy Okafora lub Noela (bardziej stawiam na Noela)
    – Embiid zostanie, bo wątpię żeby ktoś chciał się wymienić za gracza który nie rozegrał 1min na poziomie NBA.
    – Podpiszemy FA ( z ciekawych nazwisko to: Nicolas Batum, Brandon Rush, Mike Conley, Kevin Durant :), Brandon Jennings, Rajon Rondo, DeMar DeRozan, Trevor Booker) Więc jest z kim podpisać. HINKIE DZIAŁAJ!

    Odpowiedz
  • 12 marca 2016 o 22:16
    Permalink

    Nie sądze zeby za Schrodera trzeba bylo dawac az kogoś typu Okafor mysle ze by wystarczyl powiedzmy Smith i pick z Okc. Ale jakos ogolnie nie jestem do niego przekonany. Tez mi sie wydaje ze lepiej by pasowal nam Ingram bo ktos w tej druzynie musi rzucac na przyzwoitej skutecznosci. Nie ma sie co zastanawiac tylko działac ostro w lecie na rynku FA bo bez tego nie bedzie rozwoju

    Odpowiedz
  • 13 marca 2016 o 03:21
    Permalink

    @Wilt100 sam nie robię sobie zbyt dużych nadziei związanych z embiidem w zasadzie spisalem go na straty bo to za długa przerwa ale gadanie ze wejdzie na parkiet i zejdzie po 5 minutach to bzdury. To nie jest konczaca karierę kontuzja

    Odpowiedz
    • 13 marca 2016 o 11:36
      Permalink

      Te 5 min to przenośnia. Chodzi mi o to, że nawet jeśli pogra przez jakiś okres, to jest duże ryzyko, że mu się ta kontuzja odnowi. Nie zawsze kończy karierę zawodnika, ale akurat w tym konkretnym przypadku nawet nie pozwala zacząć kariery. Wielu wysokim graczom taki uraz powracał i Embiidowi również.

      Odpowiedz

Skomentuj mew Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *