Sixers – Kings 119:111

Po ciekawym spotkaniu, naszej drużynie udało się odnieść zwycięstwo w Sacramento. Gospodarze ostatnio znajdują się w dobrej formie, wygrali 6 z 7 spotkań i postawili ciężkie warunki liderom konferencji wschodniej. Coach Rivers mógł wystawić swoją żelazną pierwszą piątkę i Sixers pozostają niepokonani gdy wychodzą w składzie Simmons-Curry-Green-Harris-Embiid. Ich bilans w tym ustawieniu to 14-0.

Pierwsza połówka to spora sinusoida z obu stron. Najpierw 76ers rzucają 42 punkty w pierwszej kwarcie i wyglądają jak rozpędzone TGV, w dugiej Kings odpowiadają 39 oczkami, a gości zatrzymują na 24. Do przerwy przegrywamy 66-71. Co ciekawe, pojedynek do przerwy prowadzili Korkmaz i Haliburton, obaj do przerwy mieli 13 punktów. Furkan kolejny raz pokazuje, że gdy tylko dobrze wejdzie to mecz, to potrafi być bardzo groźny.

W trzeciej kwarcie Sixers podkręcili obroty w obronie, tylko sami nie potrafili wrócić do skutecznej gry z pierwszej kwarty. Trzeba przyznać, że Kings udało się minimalnie zastopować Embiida. To przez niego kręci się wszystko w naszej drużynie. Na szczęście do dobrej dyspozycji wrócił Seth Curry i to on liderował w zdobyczach punktowych do pewnego momentu. W całym meczu trafił 4 z 6 trójek i zapisał na koncie 22 oczka. Wśród gospodarzy szalał Fox, którego niezwykle ciężko upilnować. Ostatnio gra na poziomie All-Star, na starcie czwartej kwarty miał już 31 punktów.

Przed ostatnią częścią gry wynik brzmiał 91-87 dla gospodarzy. Do krycia Foxa odesłany został Thybulle (świetna robota), a w ataku kontrolę przejęli Harris, Embiid oraz Milton. Ten ostatni niestety pod koniec meczu skręcił kostkę. Nie wydaje mi się jednak, żeby miał długo pauzować. Znów ograniczyliśmy Kings do 20 punktów, a sami napędzani dobrą obroną rzuciliśmy 32. Coach Rivers pokazał swoją mądrość, robiąc zmiany przy każdej okazji. Gdy była przerwa w grze i graliśmy w obronie, posyłał w bój Thybulle. Gdy miał możliwość do ataku wpuszczał Currego. Naprawdę zaczynam wierzyć, że to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Ostatecznie bezpiecznie dowozimy zwycięstwo do końca. Sześciu zawodników zanotowało podwójna zdobycz punktową: Embiid 25, Harris 22, Simmons 14, Curry 22, Korkmaz 13 oraz Milton 11.

Statystyka meczu: 59 do 39 dla Sixers w zbiórkach.

 

8 myśli na temat “Sixers – Kings 119:111

  • 9 lutego 2021 o 23:59
    Permalink

    4 rano to zdecydowanie nie godzina na polski czas :D chyba, ze ktoś w nocy pracuje

    Odpowiedz
    • 10 lutego 2021 o 01:38
      Permalink

      Ja mam trochę łatwiej bo godzinę wcześniej mecze u mnie wypadają ale i tak 3 to przesada. Oby oczy rano zobaczyły „w” dla sixers.

      Odpowiedz
      • 10 lutego 2021 o 03:03
        Permalink

        Mam tak samo, dodatkowo w pracy haha. Ale jak byłem młodszy i nie pracowałem, to wolałem jednak iść spać wcześnie i zacząć dzień o 4 rano meczem, było łatwiej.

        Odpowiedz
    • 10 lutego 2021 o 05:57
      Permalink

      U mnie jest ok, bo mecz o 11 rano, a z okazji chińskiego nowego roku i tak jest wolne :D

      Odpowiedz
  • 10 lutego 2021 o 06:33
    Permalink

    Trochę w bólach, ale udało się dowieźć to do końca. W statystykach tego nie widać, ale Matisse zagrał fenomenalnie w obronie. Po drugiej stronie Fox naprawdę imponuje.
    BTW: Ta tekturowa widownia nadaje całości trochę klimat retro, rodem ze starszych odsłon NBA Live :D

    Odpowiedz
  • 10 lutego 2021 o 10:59
    Permalink

    Zaprawdę elegancki win wywalczony elegancką obroną. Oby tak dalej!

    Odpowiedz

Skomentuj Maciej Gąd Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *