Sixers – Wizards 141:136
Co to był za mecz! Niesamowita ofensywa Sixers w pierwszej połowie, strata 21 punktów przewagi w drugiej, ogromne emocje w ostatniej kwarcie i wreszcie budująca wygrana po świetnie rozegranej końcówce. A po drugiej stronie popisy strzeleckie Bradley’a Beala, który przypomniał nam występy Allena Iversona w tej samej hali, ale prawie dwie dekady wcześniej. Kto zarwał nockę, z pewnością nie żałuje i zapewne po końcowej syrenie nie mógł szybko zasnąć z nadmiaru emocji!
Sixers zaczęli mecz w dwójkę – Simmons rzucił sześć pierwszych punktów swojego zespołu, po czym Curry trafił aż cztery trójki z rzędu! Ich koledzy byli nieskuteczni, na czele z Embiidem, który błąkał się po parkiecie i spudłował pięć kolejnych rzutów. Na szczęście Wizards mieli na tyle dziurawą obronę, a nie licząc Beala ich gracze również zawodzili, więc to gospodarze kontrolowali wynik.
W drugiej kwarcie do ofensywy włączyli się kolejni zawodnicy Sixers, a ich zespół zaczął szybko uciekać z wynikiem. Seria 17-5 (w tym cztery kolejne punkty Embiida, wliczając w to potężny wsad spod samego kosza) zrobiły swoje. Wizards byli ogrywani jak dzieci i doszło nawet do tego, że Curry pozwolił sobie na kolejną trójkę w kontrze z około 9 metrów! Nasz nowy nabytek był nie do zatrzymania, trafiając w pierwszej połowie wszystkie 6 rzutów zza łuku (łącznie 20 punktów) i w dużej mierze dzięki niemu utrzymywała się dwucyfrowa przewaga. Na koniec jeszcze przechwyt i trójka Greena tuż przed syreną i Sixers schodzili na przerwę prowadząc 82-67. Aż 49 punktów w drugiej kwarcie to nowy rekord klubu.
Początek trzeciej kwarty można tylko nazwać poezją. Trójka Embiida i Greena sprawiły, że skuteczność gospodarzy w pewnym momencie wyniosła 14/18 za trzy, co dało największą w meczu, 21-punktową przewagę. Ale nie na długo. Ta bowiem nie wiadomo kiedy stopniała do 8 punktów po cudach, jakie na parkiecie wyprawiał Bradley Beal. Zdobywając 8 kolejnych punktów pomógł w zrywie 10-0 i Wizards wciąż byli w grze, a ich lider miał w tym momencie już rekordowe w karierze, 55 „oczek” na koncie!
Początek czwartej kwarty i przewaga zmalała do zaledwie dwóch oczek, po tym, jak czarować zaczął także Ish Smith pomagając przy kolejnym zrywie, tym razem 9-1. To nie tak, że goście byli tak dobrzy ofensywnie, to defensywa Sixers przestała działać (a Wizards zaczęła), a trójki przestały wpadać. Po 4 minutach gry mieliśmy pierwsze prowadzenie gości (119-117) po trafieniu innego byłego filadelfijczyka – Raula Neto. W międzyczasie do gry wrócił Embiid, do punktowania Curry (tym razem seryjnie z pół dystansu) i z meczu zrobiło się prawdziwe widowisko – wymiana ciosów, twarda obrona i nieustanne zmiany prowadzenia. Jak to się oglądało!
Kluczowa dla wyniku okazała się nieskuteczna postawa Beala, który w czwartej kwarcie trafił tylko raz na sześć prób – pozostałe jego rzuty były niecelne lub blokowane przez Embiida i Thybulle’a (w tym kluczowa czapa na 26 sekund przed syreną, kiedy jednocześnie do szatni zszedł kontuzjowany Westbrook). Na pewno pomogła także świetna współpraca Simmonsa z Embiidem, który na szczęście dla nas był bezbłędny na linii rzutów wolnych (13/13).
Na liście najlepszych strzelców zapisali się: Embiid (38 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty, 3 bloki), Curry (28 punktów – 6/7 za trzy, 5 zbiórek, 3 asysty), Milton oraz Harris (po 19 punktów i 3 asysty), Simmons (17 punktów, 6 zbiórek, 12 asyst, 2 przechwyty) i Green (15 punktów, 5 asyst, 2 przechwyty). Wśród rywali nie do powstrzymania był wspomniany już Beal (60 punktów – 20/35 z gry, 7 zbiórek, 5 asyst), który dzięki rzutowi wolnemu w samej końcówce wyrównał punktowy rekord klubu należący do Gilberta Arenasa.
To piąta wygrana z rzędu dla Sixers, którzy z bilansem 7-1 są wciąż najlepszym zespołem w lidze. Dzisiaj w nocy czeka ich starcie z Nets, osłabionymi jednak brakiem Kevina Duranta.
Curry 5/5 za 3 w 1Q. Embiid skutecznie podwajany. Mecz dla mnie ważny ponieważ Westbrooka nie lubię. Co prawda po meczu otwarcia widziałem wymianę uprzejmości z Jojo co nie do końca było normalne patrząc na historie tych dwóch zawodników
Curry to gość z innej planety ale mu siedzi ostatnio. Ogólnie jest spory postęp w % za 3 ale nie ma się co dziwić z takimi zawodnikami a najlepsze jest to że większość rzutów wynika z obiegu piłki a nie ceglenia na siłę.
Nic nie pisałem bo nie jestem fanem wymieniana zespołu i krytyki po 2 meczach. 3 mecz który oglądam i nie żałuję bo przyjemnie się to ogląda. Nawet nie obchodzi mnie czy wygrają. W zeszłym sezonie męczyło mnie to ciskanie za 3 albo akcje 4 sekundy i rzut. Teraz nie ma problemu. Nie widzę BB i też oczy mniej się męczą. Curry i Howard świetnie pasują. Shake klasa, rookie klasa. Ekipa wygląda świeżo.
Beal idzie na rekord punktowy ale cała nasza drużyna również. Ofensywa piękna ale czy uda się utrzymać poziom w drugiej połowie i zamknąć wynik po 3Q w końcu jutro gramy z drużyną płaskoziemcy
Nie czaje tego odpuszczania i gwiazdorzenia w 2 i 3 kwarcie.. wychodza na 4 i już prawie jest remis.. jak to wdupia to tylko na własne życzenie..
Aj tam gadanie. Dobrze się ogląda, są emocje. Enjoy.
Szkoda by było tego meczu ale trzeba przyznać ze Beal nam robi ładne kuku
Byłem tak przeszczęsliwy grą naszych, że ubrałem dziś skarpetki Sixers AI kupione w klubowym sklepiku i noszę dumnie. Kosztowały 25$, więc szanujcie.
Fultz ma sezon z głowy zerwał ścięgna w kolanie szkoda chłopaka bo mu kibicowałem.
Ostatnio nam wyjątkowo siedzi trójeczka ale na razie nie graliśmy z żadną potęgą. Ciekawe czy dziś Embiid zagra z Nets fajny mecz się zapowiada tylko że szkoda że bez Duranta
Dokładnie. Trudno póki co oceniać prawdziwą wartość tej drużyny, bo nie graliśmy z nikim sensownym. Dobrze, że mamy tak łatwy początek terminarza, bo dzięki temu chłopaki trochę się zgrają, a i atmosfera w drużynie musi być dobra. Mimo wszystko bilans raczej nie odzwierciedla miejsca, w którym obecnie się znajdujemy.
Mnie cieszy przede wszystkim, ze z wyrazna roznica w naszej grze, widac takze o wiele lepsza chemie w druzynie, Ich body language etc. To jest to, co bolalo chyba najbardziej w zeszlym sezonie. Moze nie jest to jesszcze taki level jak za czasow CJ I Roco w skladzie, ale zmierzamy tam.
Świetne oddanie emocji i ważnych momentów Monty! Czytając czułem się jakbym drugim raz oglądał to spotkanie :)
Mecz szalony, pozytywnie mnie zaskoczyli Sixers, chcę się oglądać takie mecze. Jednak parę rzeczy do poprawy jest, ale to wybiegam w przód na PO. Jest czas, mogę oczekiwać popraw i będzie ciekawie.
Jest jeszcze sporo do poprawy ale nie będę marudził. Cieszę się ze kolejny raz wychodzimy z trudnej sytuacji kiedy drużyna przeciwna ma comeback. Piłka siedzi jak nigdy i można się zastanawiać jak długo to potrwa ale na pewno gra wygląda lepiej i można dostrzec zaplanowane zagrywki których u Browna trzeba było ze świecą szukać.