Szanujmy Bretta Browna

Brett Brown nie jest już trenerem Philadelphii 76ers. Czytając to zdanie po raz kolejny wszyscy fani Sixers czują radość z tego faktu. Retoryka anty-Brown była w ostatnim czasie nad wyraz widoczna wśród zwolenników Szóstek, a ja pójdę nawet o krok dalej – jeśli ktoś myślał o tym by dać Brettowi jeszcze jedną szansę, to po prostu nie wie co mówi. Nie zna tematu. Kropka.

Niezrozumiałe decyzje odnośnie rotacji, niewykorzystywanie potencjału zawodników, pozwolenie Brandowi na wypuszczenie spoiw grupy (nikt mi nie powie, że Brown był bez głosu), parowanie niekompatybilnych zawodników, zbyt wolne reakcje w skali meczu i sezonu, brak zagrywek pod wielu graczy i na koniec – brak satysfakcjonujących wyników. Lista grzechów Bretta Browna z ostatnich dwóch sezonów jest naprawdę długa.

Jednak mam nadzieję, że skala niechęci która narosła w ostatnim czasie w kierunku byłego szkoleniowca Sixers będzie stopniowo opadać. Że będziemy pamiętać również to, co dobre.

Gdy w 2013 roku obejmował posadę trenera Sixers przyjął bardzo trudną funkcję. Miał zarządzać grupą zawodników, których Sam Hinkie zbierał bez myślenia o zwyciężaniu. Myślał wtedy o Procesie. Wierzycie jeszcze w proces? Ja tak. Trochę nam się zakręcił, to prawda. Jednak z Simmonsem i Embiidem wciąż będziemy dążyć do celu. Jednak z innym szkoleniowcem.

Brett Brown był trenerem, którego potrzebowaliśmy na okres przebudowy. Ludzkim, z podejściem do zawodników, potrafiącym znaleźć talent wśród graczy próbujących dostać się do ligi. Szaleństwa transferowe Sama Hinkie pozbawiły go szansy na lepsze poznanie wielu z tych graczy, jednak owocem pracy tych dwóch panów było pojawienie się i rozkwit takich zawodników jak McConnell, Covington, Sarić czy Anderson. Jednak w pewnym momencie ktoś zrobił mu krzywdę, gdy po serii z Bostonem w 2018 roku zarząd stwierdził „Brett, poprowadzisz tę drużynę do mistrzostwa!”.

Brett Brown jest bardzo utalentowanym szkoleniowcem. Jednak nie jest na tyle dobrym strategiem, by piastować funkcję pierwszego trenera ekipy NBA i jest to niezaprzeczalny fakt. Nie dziwię mu się jednak, że nie podał się do dymisji ani po PO w 2018, ani w 2019 roku. Czy gdyby was przełożeni ciągle zapewniali o tym, że jesteście świetnymi pracownikami, to zrezygnowalibyście z pracy swojego życia?

Nie chcę wymieniać tutaj zasług Bretta Browna, gdyż uważam, że te najważniejsze są zbyt subtelne. Jeśli chwyci was nostalgia i zechcecie poczytać o nim trochę więcej to zapraszam was tutaj. Dziś chcę jedynie powiedzieć wam, że bardzo szanuję Bretta Browna i również bardzo się cieszę, że nie jest już trenerem Sixers. Podsumowaniem jego osoby niech będą ostatnie słowa Joela Embiida, które w obecnej sytuacji mogą brzmieć trochę jak szykana, lecz jestem przekonany o tym, że JoJo ma głęboki respekt do coacha Browna:

Jest nawet lepszym człowiekiem, niż trenerem.

Dziękuję, Brett. Dziękuję za te 7 lat i przykro mi, że nie skończyło się na pięciu.

3 myśli na temat “Szanujmy Bretta Browna

  • 26 sierpnia 2020 o 09:46
    Permalink

    Bardzo dobry tekst, który w 100% pokrywa się z moimi odczuciami. Nie można na Browna zwalić całej winy za ostatnie wyniki drużyny.
    – Brand nie zbudował tej drużyny mądrze, zawalając nasze salary cap do poziomu jednego z najwyższych w lidze. Harris doskonale sprawdza się jako trzecia opcja, ale trzeciej opcji nie oferuje się najwyższego kontraktu w drużynie. Oddaliśmy osoby stanowiące duszę zespołu.
    – Ponadto patrząc na postawę „liderów” w Philly, również trudno mówić o 100% profesjonalizmie – JoJo i wieczne problemy z wagą i formą, niechęć Simmonsa do prób zza łuku (pomijam tu brak autorytetu trenera, który mimo publicznych zapowiedzi nie potrafił na zawodniku wymóc pewnych zagrań na boisku). Z perspektywy czasu zaczynam rozumieć decyzję Butlera, który widząc ten bajzel, zdecydował się na grę w Miami. Spójrzmy zresztą jak radzi sobie jego zespół, a może wyjść, kto w zeszłym sezonie tak naprawdę ciągnął u nas całe towarzystwo.

    A teraz wyobraźcie sobie, co działoby się u nas, gdyby trenerem został Thibs :D

    Odpowiedz
    • 26 sierpnia 2020 o 10:06
      Permalink

      Myślę, że wcale nie byłoby tak źle z Thibsem. Byłby szok przejściowy, ale my nie mamy takich gości jak Wiggins czy KAT. Butler największy problem miał z Brownem i jego niedużo wnoszącymi metodami, z Embiidem nie bez powodu wciąż utrzymują kontakt. A Simmons jest tytanem treningu. This trochę by podarł mordę jak to on, ale efekty miałoby to lepsze niż w Wolves, jestem pewny. Bo my chyba typowych leniwych jadących na samym talencie gwiazdek nie mamy.

      Odpowiedz
      • 26 sierpnia 2020 o 16:04
        Permalink

        Bardzo możliwe, że jest jak piszesz. Z drugiej strony Simmons, choć tytan treningu, nie jest w stanie podporządkować się wymaganiom trenera (a trener nie ma jaj, żeby to jakoś wyegzekwować) i w tych kategoriach postrzegam jego postawę, jako nieprofesjonalną. Wydawać by się mogło, że Embiid lub Simmons to osoby, które powinny być liderami tego zespołu. Tymczasem jeśli gracze widzą, że Brown najpierw zapewnia w mediach, że będzie wymagał od Bena rzutów z dystansu, a ten od tego momentu nie oddaje ani jednego, trudno mówić tu o jakimkolwiek liderowaniu. I chodzi mi tu o sam fakt stosowania się do zaleceń trenera, a nie otwieranie dyskusji o tym, czy Ben jest wystarczająco dobry bez rzutu z dystansu, czy nie. Osobiście wolałbym też, żeby JoJo skupił się bardziej na wynikach drużyny, niż na twitterze, bo z kosmosu może obecnie co najwyżej pooglądać II rundę.
        Odnoszę wrażenie, że w ubiegłym sezonie, to paradoksalnie Butler miał największy wpływ na drużynę i kogoś o takiej charyzmie w 'szóstkach’ mi na chwilę obecną brakuje. Skoro nie mamy graczy z odpowiednią mentalnością, to niezbędny jest nam trener, który spróbuje ją im zaszczepić. Pojawiające się w plotkach nazwiska Lue i M.Browna, wydają mi się w tej kwestii kompletnie nieodpowiednie.

        Odpowiedz

Skomentuj matt Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *